Władimir Putin świętował w poniedziałek prawosławne Boże Narodzenie wspólnie z Dziadkiem Mrozem. Popularność staruszka rozdającego prezenty to jeden z najtrwalszych sukcesów radzieckich socjotechników - pisze Gazeta Wyborcza.
Prezydent Rosji oddał honorowe miejsce podczas bożonarodzeniowej mszy w moskiewskiej świątyni Chrystusa Zbawiciela swemu następcy Dmitrijewowi Miedwiediewowi i sam pojechał na święta do Wielkiego Ustiugu pod Wołogdą, który od dziesięciu lat pełni funkcję oficjalnej siedziby Dziadka Mroza. Podczas rozmowy z aktorem grającym dobrodusznego starca Putin obiecał Dziadkowi Mrozowi budowę lodowego pałacu, który ma nie topnieć przez cały rok. Na choince życzeń prezydent zawiesił kartkę z prośbą o pokój na świecie. Dziadek Mróz, niewiele dziś różniący się od zachodniego św. Mikołaja, to jedna z najsilniejszych "nowych rosyjskich tradycji", które udało się wprowadzić władzom radzieckim. Dziadek to XIX-wieczna przeróbka postaci ludowej, którą bez większego powodzenia próbowano wprowadzić na petersburskie przyjęcia bożonarodzeniowe już w 1905 r. O jego sukcesie przesądził jednak dopiero artykuł o sposobach świętowania Nowego Roku opublikowany przez jednego z doradców Stalina w 1935 r. w dzienniku Prawda. W ślad za artykułem noworoczne przyjęcia dla dzieci z Dziadkiem Mrozem w roli głównej, których celem było wyparcie tradycji świętowania Bożego Narodzenie, otrzymały pomoc kinematografii propagującej legendę o świeckim świętym. Rugowanie religii za pomocą nowych - także sprzecznych z marksistowskim materializmem - obyczajów nie podobało się nawet niektórym komunistom, ale w epoce stalinowskiego terroru tylko nieliczni, i to głównie na emigracji, mieli odwagę krytykować Kreml. Przy wsparciu władz Dziadek Mróz bezskutecznie próbował konkurować ze św. Mikołajem także w powojennej Polsce. W Rosji bożonarodzeniową wojnę tradycji wygrały jednak władze radzieckie. Do dziś sylwester oraz Nowy Rok z obowiązkową sałatką warzywną "Oliwier", półsłodkim szampanem i telewizyjnym orędziem prezydenta o północy dominuje nad Bożym Narodzeniem. Dziadkowie Mrozowie, którzy mają już nawet swój związek zawodowy, pracują każdego roku co najmniej przez miesiąc. Rozdają prezenty oraz odwiedzają szkolne i firmowe wieczory noworoczne od połowy grudnia, a kończą w połowie stycznia, już po prawosławnych świętach. Cerkiew usiłuje nadawać odgrywanej przez nich postaci przymioty chrześcijańskie, ale nawet nie próbuje protestować przeciw łamaniu rygorystycznego prawosławnego postu adwentowego (trwającego do 6 stycznia) przez huczne obchody Nowego Roku.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.