Kolejna, po Alicji Tysiąc, kobieta skarży Polskę przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Sprawa jest precedensowa, bo jeszcze nie zakończył jej procedować Sąd Najwyższy w Warszawie - napisał Nasz Dziennik.
W opinii polskich prawników, cały proces jest próbą naginania europejskiego prawa, tak by wpłynąć na rozluźnienie przepisów ustawy o ochronie płodu i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. - Nawet, jeżeli nie zostanie zmieniona nasza ustawa, to praktyka pójdzie w takim kierunku jak w Hiszpanii. Tam mają identyczną ustawę jak w Polsce, a jest 100 tys. legalnych przypadków dzieciobójstw rocznie. Nic nie trzeba zmieniać. Wystarczy, że będzie się wymuszać na lekarzach wydawanie zaświadczeń uprawniających do aborcji. Albo stworzy się jakieś inne procedury, które będą prowadziły do kompletnego uprzedmiotawiania i instrumentalizacji dziecka prenatalnego. Stanie się ono wówczas jedynie przedmiotem procedur i wymuszania aborcji - powiedział nam jeden z prawników specjalizujących się w tej tematyce. Renata Rodowicz od kilku lat zabiega o odszkodowania z tytułu urodzenia dziecka z zespołem Turnera. Wszystkie sądy niższych instancji odrzuciły jej roszczenia. Po raz pierwszy skargę kasacyjną wniosła do Sądu Najwyższego 16 lipca 2007 roku. Akta zostały zwrócone z powodu braków formalnych 3 października ubiegłego roku. Wróciły po raz drugi dwa dni temu, 22 stycznia. Jednak mimo braku ostatecznych rozstrzygnięć polskiego sądownictwa kobieta od 14 grudnia 2004 r. skarży Polskę przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. Nie mogła legalnie dokonać aborcji, więc domaga się od państwa wsparcia finansowego w wychowaniu chorej córki. - Sprawa nie toczy się o prawo do aborcji, ale o zakres i formę pomocy państwa w opiece nad chorym dzieckiem - mówi Jakub Wołąsiewicz, przedstawiciel Polski w Strasburgu. Sprawa rozpoczęła pod koniec 2001 roku. Renata Rodowicz trafiła do ginekologa. Wyniki badań wykazały, że jest w trzecim tygodniu ciąży. Oszukując lekarza, zasugerowała, iż została zgwałcona, chcąc wymusić zgodę na legalną aborcję. 20 lutego 2002 r., w 18. tygodniu ciąży, podczas badania USG lekarz stwierdził, że dziecko może cierpieć na zespół Turnera. Do kwietnia pacjentka przeszła szereg badań potwierdzających ostatecznie chorobę. Z tego względu w kilku szpitalach usilnie domagała się aborcji. Aborcji nie przeprowadzono ze względu na zbyt zaawansowany wiek dziecka (24. tydzień) oraz brak wskazań do tzw. eugenicznej aborcji: rozpoznana choroba nie stanowi przeszkody w normalnym rozwoju intelektualnym i osoby takie zdolne są do samodzielnego życia. Standardem jest też leczenie tych zaburzeń. Odmowę dokonania aborcji, udzieloną na piśmie, Rodowicz otrzymała 29 kwietnia. 11 lipca 2002 r. urodziła córkę, Karolinę. Stwierdzono u niej wprawdzie zespół Turnera, ale bez upośledzenia umysłowego, a nawet bez wad układów naczyniowego i wydalniczego, pojawiających się przy tej chorobie. Od października 2003 r. Rodowicz, wraz ze wspierającymi ją działaczkami Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, rozpoczęła prawną i medialną kampanię przeciwko lekarzom, którzy nie wyabortowali dziecka.
Ochrona budynku oddała w kierunku napastników strzały ostrzegawcze.
Zawsze mamy wsparcie ze strony Stolicy Apostolskiej - uważa ambasador Ukrainy przy Watykanie.
19 listopada wieczorem, biskupi rozpoczną swoje doroczne rekolekcje.
Konferencja odbywała się w dniach od 13 do 15 listopada w Watykanie.
Minister obrony zatwierdził pobór do wojska 7 tys. ortodoksyjnych żydów.