Mnisi na Pietrynie

Brak komentarzy: 0

Polska Dziennik Łódzki/a.

publikacja 22.02.2008 05:16

Konfiturę niewiernych, chleb pielgrzyma i wiśnie po krzyżacku - takie specjały będzie można kupić w sklepie z produktami benedyktyńskimi, który powstaje na rogu ulic Piotrkowskiej i Wigury w Łodzi.

Na razie w lokalu trwa remont i ustawianie charakterystycznych, gotycko zakończonych drewnianych regałów. Otwarcie zaplanowane jest na początek marca. Łódzki sklep będzie 16. w Polsce, a po Piotrkowie - drugi w województwie. Na półkach pojawią się stylizowane, obwiązane szarym płótnem słoiczki i pudełka, a w nich m.in. zasychający w praktyczny sucharek chleb pielgrzyma, ręcznie robiony sos Hildegardy z czarnych porzeczek czy grzyby marynowane w zalewie nowicjackiej. Dla ducha - płyty z benedyktyńskimi śpiewami i książki. - Klasztory zawsze otoczone były odrobiną tajemnicy, a zainteresowanie nimi jest bardzo duże - mówi ojciec Zygmunt Galoch, benedyktyn z Tyńca. - Sprzedawanie produktów to sposób, by przybliżyć tradycję zakonu, podzielić się tym, co mamy dobrego, a przy okazji zarobić uczciwie na życie - tłumaczy. Właścicielami receptur są benedyktyni z klasztoru w Tyńcu. Najstarsze pochodzą z czasów starożytnych, większość z XVII I XVIII wieku. - W kuchni klasztornej, jak w każdym gospodarstwie domowym, zawsze przywiązywano wagę do przechowywania i konserwowania żywności - tłumaczy o. Galoch. - Nie można też zapominać o długiej tradycji przyklasztornych ogrodów i gospodarstw. Przedsięwzięcie działa jako jednostka gospodarcza, na zasadach określonych w konkordacie. Część produktów, jak zioła czy alkohole, pochodzi z benedyktyńskich klasztorów z różnych krajów, ale produkcję większości mnisi zlecają wybranym firmom. Sklepy działają na zasadzie franczyzy. Mnisie wyroby są droższe niż w supermarketach. 150 ml nalewki kosztuje 17 zł, słoiczek konfitury - 10 zł, a miód pitny to wydatek od 39 do 49 złotych. Jak więc firma poradzi sobie w niebogatej Łodzi? - Patrząc, jak rozwija się sklep w Piotrkowie, jesteśmy optymistami - mówi Grzegorz Chromiński, z posiadającej łódzką licencję firmy Cudim. - Nie chcemy, by ludzie zostawiali u nas po 300 złotych. Wystarczy, że sto osób kupi po jednej przyprawie. Rynek sklepów z droższą żywnością w ostatnich latach bardzo się w Łodzi rozwinął. - Kiedy otwieraliśmy sklep trzy lata temu, byliśmy jedyni w tej branży - mówi Grzegorz Zakrzewski ze Sklepu Herbowego przy ul. Legionów, w którym sprzedawane są wyroby regionalne, m.in z Litwy. W Łodzi są już sklepy specjalizujące się w żywności włoskiej, egzotycznej, ekologicznej i wegetariańskiej. - Łódzki rynek powoli się nasyca, ale konkurencji się nie boimy, bo sprzedajemy różne produkty - dodaje Zakrzewski.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona