Przekonanie o tym, że Kościół nie przechował świadectwa o Jezusie w sposób wiarygodny to główny zarzut prof. Tomasza Węcławskiego wobec chrześcijaństwa - uważa ks. dr Grzegorz Strzelczyk z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego.
To także, jego zdaniem, kluczowy wątek w dyskusji wokół tekstów apostaty. W najnowszym numerze „Tygodnika Powszechnego” po raz pierwszy po swym odejściu z Kościoła Węcławski zabiera głos w odpowiedzi na krytykę śląskiego teologa. „Można wierzyć albo z Kościołem, albo z Węcławskim” – konkluduje ks. Strzelczyk. KAI: „Tygodnik Powszechny” zamieścił artykuł prof. Tomasza Węcławskiego, niejako w odpowiedzi na Księdza krytyczną analizę jego wykładów. Co wnosi ta odpowiedź do rozumienia poglądów i grudniowej decyzji tego teologa o odejściu z Kościoła? - Szczerze mówiąc jestem nieco rozczarowany, gdyż właściwie nie jest to odpowiedź. Bezpośrednie ustosunkowanie się dotyczy tylko jednego punktu i to dość drugorzędnego, tzn. kwestii wykorzystania wątku modlitwy Jezusa w wykładach. Z mojej strony była to tylko egzemplifikacja pewnego problemu w korzystaniu ze źródeł. Wątpliwości podstawowe, które wysunąłem zostały ominięte, więc w zasadzie trudno uznać „Zanikającą opowieść” za odpowiedź lub polemikę. To raczej kolejne przedstawienie głównych osi myśli Węcławskiego. Aczkolwiek wydaje mi się, że jeszcze wyraźniej dochodzi tu do głosu alergia na instytucję Kościoła. Jakby instytucja z założenia była zła i nie mogło istnieć coś takiego jak przekazywanie doświadczenia wewnątrz struktur. Struktury są zawsze przeciwko osobistemu doświadczeniu – taka teza zdaje się pobrzmiewać w tekście Węcławskiego. Pod koniec mojego tekstu w „Tygodniku” zwracałem uwagę na to, że Węcławski w analizie doświadczenia dokonuje jego redukcji jedynie do wymiaru podmiotowego. Akcent pada na to, że rzeczywistość jest mi dana tylko w indywidualnym doświadczeniu. Doświadczenie to chyba jednak coś szerszego. Różne doświadczenia składają się w pewną tradycję osobistą, a następnie wspólnotową tworząc dziedzictwo. Moim zdaniem, Węcławski za bardzo schodzi w takie jednostronne, indywidualistyczne pojmowanie doświadczenia i to jest problem o sporych konsekwencjach. KAI: Węcławski pisze, że nie jest wcale najważniejsze rozstrzygnięcie czy istnieje jakiś byt, którego można nazywać Bogiem. Ważny jest według niego dostęp do tego miejsca ludzkiej egzystencji, w którym pojawia się „sprawa Boga”. Czy to nie jest jakaś hiperindywidualizacja odniesienia do Boga? - W dużej mierze jest. Wydaje mi się, że jego założenie jest takie, iż każda instytucjonalizacja jest wtórna, a przez to gorsza. Zastanawiam się skąd się bierze to wartościowanie, bo stwierdzenie wtórności w stosunku do indywidualnego doświadczenia samo w sobie nie musi być wartościujące. Natomiast tutaj jest. Pojawia się więc pytanie czy to nie jest związane z osobistym doświadczeniem Węcławskiego? Ks. Henryk Seweryniak stawia to pytanie w swoim komentarzu, ja nie lubię wchodzić w przestrzenie takiej psychologizującej interpretacji, ale w tym przypadku trudno bronić się przed tym. W artykule Węcławskiego między wierszami napotykamy tezę czy założenie, że historia Kościoła jest historią instytucji tłamszącej wolność. I to też jest bardzo jednostronne. Oczywiście były w Kościele epizody przemocy czy nadużyć władzy. I to jest wielkie zgorszenie. To prawda. Jednak przecież w tymże samym Kościele ludzie naśladujący Chrystusa oddawali życie z miłości do bliźnich.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.