Reklama

Nieczyste gry o aborcję

Kłamstwo należy do klasycznych metod stosowanych w kampaniach na rzecz aborcji. Proaborcyjni działacze także szczególnie chętnie - bo to łatwe - manipulują młodymi osobami - pisze Grzegorz Górny w Rzeczpospolitej.

Reklama

Problem polega tylko na tym, że samobójstwo (czy jego nieudana próba) nie jest karane ani w Polsce, ani w innych krajach. Zalegalizowanie eutanazji to nie zgoda na samobójstwo, to licencja na zabijanie. Nawet w przypadku, gdy o skrócenie życia prosi osoba sparaliżowana, czyn ten obciąża sumienie sprawcy. Tak więc owe pełne współczucia głosy, domagające się skrócenia cierpień chorego, w rzeczywistości mówiły: zabić go. Dziś jednak Janusz Świtaj jest pełen zapału, nadziei i życia. Co takiego się stało? Co tak odmieniło człowieka, który przez dłuższy czas był męczennikiem walki o prawo do eutanazji? Otóż wystarczyło, że do człowieka, który czuł się opuszczony, nikomu niepotrzebny, pozbawiony poczucia sensu życia, ktoś wyciągnął dłoń. To nie była pusta litość czy fabrykowanie łatwych wzruszeń na odległość, które czynią nas lepszymi we własnych oczach, gdyż pokazujemy światu i sobie, jak potrafimy przejmować się losem innych. To była autentyczna troska, opieka i – myślę, że nie nadużywam tego słowa – miłość. Anna Dymna zrozumiała, że Janusz Świtaj nie prosi o śmierć, tylko woła o życie. Gdy w życiu chorego pojawiła się miłość, wróciła mu chęć życia. Świat nabrał sensu. Podobnie dzieje się w przypadku aborcji. Linda Coffee i Sara Weddington, reprezentujące przed sądem Normę McCorvey, twierdziły, że jeśli ich klientka urodzi dziecko, jej życie zamieni się w koszmar nie do zniesienia. Sąd podzielił tę argumentację i zalegalizował aborcję. Ale proces trwał tak długo, że Norma McCorvey nie zdążyła skorzystać z prawa, które dzięki jej casusowi wywalczono. Urodziła dziecko. I co się okazało? Dziś uważa, że była to najszczęśliwsza decyzja w jej życiu. Istnieje natomiast wiele relacji kobiet cierpiących na różne zaburzenia spowodowane aborcją, które mówią, że było to najbardziej traumatyczne doświadczenie w ich życiu. I że gdyby dało się cofnąć czas, nigdy by tego nie zrobiły. Decyzja o aborcji zapada bowiem najczęściej wtedy, gdy kobieta czuje się pozbawiona wsparcia, zostawiona sama sobie, niekiedy w stanie desperacji lub rozpaczy. Można postąpić wobec niej tak, jak wobec Janusza Świtaja: albo z argumentacją pełną współczucia nakłonić ją, by unicestwiła rodzące się życie, albo wyciągnąć do niej rękę i dać życiu szansę. Gdyby sądy wysłuchały desperackich próśb Świtaja i litościwy eutanasta uśmiercił pacjenta, nigdy nie dowiedzielibyśmy się, że sparaliżowany człowiek, który czuł się nikomu niepotrzebny, może cieszyć się życiem i pomagać innym. Gdyby Norma McCorvey nie urodziła dziecka, nigdy nie dowiedziałaby się, że to dziecko jest dziś jej największym szczęściem. Decyzja o aborcji czy eutanazji opiera się na strachu. Na strachu przed przyszłością. Niestety są ludzie, którzy wypracowali skuteczne metody podsycania tych lęków. I bez żadnych oporów grają przerażeniem i obawami innych.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
2°C Czwartek
dzień
3°C Czwartek
wieczór
0°C Piątek
noc
0°C Piątek
rano
wiecej »

Reklama