Wbrew wcześniejszym zapowiedziom zespól bioetyczny kierowany przez Jarosława Gowina nie przedstawi premierowi projektu ustawy o in vitro. Nie wskaże też jednoznacznych rekomendacji, co dokładnie ma się w przyszłej ustawie znaleźć - pisze Dziennik.
Czy z zapłodnienia in vitro będą mogły korzystać jedynie małżeństwa? Czy obowiązywać będzie zakaz wytwarzania i mrożenia nadliczbowych zarodków? Odpowiedź na te pytania mieliśmy poznać jesienią. Jednak, jak dowiedział się Dziennik, tak się nie stanie. - Uzgodniliśmy, że w sprawach mocno spornych premier otrzyma od nas rekomendacje alternatywne -mówi kierujący pracami zespołu Jarosław Gowin z Platformy Obywatelskiej. Znika też temat ewentualnej refundacji sztucznego zapłodnienia. - W zasadzie to nie jest kwestia dla nas. Być może sformułujemy jakieś wnioski, ale jak do tej pory tą sprawą się nie zajmowaliśmy - przyznaje Jarosław Gowin. Słowa Gowina są zaskakujące. W kwietniu, kiedy zespół zaczynał prace, poseł Platformy Obywatelskiej zapowiadał przecież, że efektem jego prac będą nie tylko ustalenia, jakie przepisy powinny regulować in vitro, ale wręcz projekt konkretnej ustawy. Gowin podkreślał wtedy nawet, że komisja zrobi to na „specjalne życzenie premiera”. - Trzeba rozstrzygnąć wiele dylematów moralno-prawnych, np. czy można tworzyć nadliczbowe zarodki, jak je przechowywać, kto mógłby korzystać z in vitro: tylko małżeństwa czy także osoby pozostające w związkach nieformalnych i samotne. Wreszcie problem refundacji, przecież nie jest to jedynie kwestia pieniędzy - mówił wówczas Jarosław Gowin. Ustawa regulująca stosowanie metody in vitro miała powstać do końca 2008 roku. Ale opozycja nie ma wątpliwości, że teraz sprawa mocno się opóźni. Joanna Kluzik-Rostkowska, posłanka Prawa i Sprawiedliwości była minister pracy, jest rozczarowana: - Zespół ucieka od odpowiedzialności - mówi. - Komisja ma wentyl i może unikać trudnych decyzji. Ale premier jakąś decyzję w końcu podjąć będzie musiał. Nie można przed tym uciekać w nieskończoność - dodaje posłanka PiS. W podobnym tonie wypowiada się lewica. - W moim głębokim przekonaniu rząd robi wszystko, żeby uniknąć poważnej publicznej debaty o zapłodnieniu in vitro. Platforma siedzi okrakiem i boi się zająć jednoznaczne stanowisko w tej kwestii - mówi posłanka lewicy Izabela Jaruga-Nowacka. I przypomina gorącą debatę, po tym jak na łamach Dziennika refundację in vitro zapowiedziała minister zdrowia Ewa Kopacz. - Biskupi nazwali przecież wtedy sztuczne zapłodnienie wyrafinowaną aborcją. To dlatego Platforma Obywatelska robi teraz, co się da, żeby zamieść sprawę pod dywan - mówi Jaruga-Nowacka. Sekretarz komisji bioetycznej Joanna Mucha z PO odpiera zarzuty i przekonuje, że słowa Jarugi-Nowackiej i Kluzik-Rostkowskiej to nadinterpretacja. - Opozycja wie bardzo dobrze, że to nie jest zespół Platformy Obywatelskiej, tylko ciało zewnętrzne złożone z kilkunastu wysokiej klasy ekspertów. To są duże nazwiska, ludzie identyfikowani ze swoimi poglądami. Trudno od nich oczekiwać, żeby podpisali się pod czymś, co w jakimkolwiek stopniu rozmijałoby się z ich poglądami - argumentuje Joanna Mucha. Posłanka przekonuje, że brak jednoznacznych rekomendacji nie opóźni uchwalenia ustawy regulującej sztuczne zapłodnienie. - Napisanie ustawy o in vitro to nie będzie bardzo trudna sprawa - twierdzi posłanka Platformy Obywatelskiej.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.