Dziś mamy do czynienia z rewolucją w stosunku do lat 60. czy 70., kiedy typowa pielgrzymka kojarzyła się ze starszymi ludźmi ze wsi i małych miast. Obecnie w pielgrzymkach pieszych idzie przede wszystkim młodzież, członkowie ruchów religijnych, inteligencja, a nawet elity intelektualne - mówi w rozmowie z Dziennikiem prof. Antoni Jackowski, z Zakładu Geografii Religii Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Bogumił Łoziński: Czy pielgrzymowanie jest popularną formą religijności wśród Polaków? Prof. Antoni Jackowski (kierownik Zakładu Geografii Religii Uniwersytetu Jagiellońskiego): Jesteśmy jednym z najaktywniej pielgrzymujących narodów. W ciągu roku do różnych sanktuariów udaje się od sześciu do siedmiu milionów Polaków, czyli blisko 15 proc. społeczeństwa. To bardzo wysoki odsetek, na pewno największy w Europie. Na świecie może tylko w Ameryce Łacińskiej są narody równie aktywne w tej sferze. - Niektóre wskaźniki naszej religijności pokazują w ostatnim czasie spadek frekwencji. Czy prądy laicyzacyjne mają wpływ na liczbę pielgrzymów? - Te dane nie dotykają pielgrzymowania. To wynika z jego specyfiki. Ludzie pielgrzymują z powodów religijnych, albo aby dziękować Bogu - ale także z powodów socjologicznych. Chcą na przykład poczuć tożsamość z określoną wspólnotą albo sprawdzić swój charakter, wytrzymałość. Pielgrzymka stała się formą tradycji, która występuje obok prądów laicyzacyjnych. - Pielgrzymowanie kojarzy się z ludową formą pobożności. Kto dziś udaje się na pątniczy szlak? - Dziś mamy do czynienia z rewolucją w stosunku do lat 60., czy 70., kiedy typowa pielgrzymka kojarzyła się ze starszymi ludźmi ze wsi i małych miast. Obecnie w pielgrzymkach pieszych idzie przede wszystkim młodzież, członkowie ruchów religijnych, inteligencja, a nawet elity intelektualne. Bardziej zróżnicowana jest struktura społeczna pielgrzymek autokarowych. To w nich większość stanowią ludzie starsi, czy z małych miejscowości. - Dokąd najbardziej lubimy pielgrzymować? - Tradycyjnie na Jasną Górę, gdzie rocznie przybywa nawet do 5 mln osób. Drugie miejsce zajmuje sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach oraz Matki Bożej w Licheniu, do których rocznie przybywa po około 2 mln osób. Warto zwrócić uwagę na fenomen Łagiewnik, które odwiedza najwięcej gości z zagranicy, bo aż 25 proc., czyli około 500 tys. osób z około 100 państw. To nawet więcej niż Jasną Górę, gdzie przybywa 400 tys. obcokrajowców. - A czy są pielgrzymki nie do miejsc kultu Matki Bożej czy świętych, ale do grobów osób nie wyniesionych na ołtarze? - Takim fenomenem jest grób ks. Jerzego Popiełuszki w Warszawie, którego proces beatyfikacyjny się toczy. W czasach komunistycznych pielgrzymowało do niego nawet ponad milion osób, a obecnie kilkaset tysięcy. Miejscem odwiedzanym przez pątników jest też grób Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskigo w Warszawie. - Coraz popularniejsze są pielgrzymki autokarowe. Jaka jest skala tego zjawiska? - Pielgrzymki autokarowe dominują. W pieszych idzie około 500 tys. osób rocznie, reszta z siedmiu milionów to właśnie pątnicy zmotoryzowani. Niektórzy udają się też do sanktuariów koleją albo samolotem. Pojawiają się też inne oryginalne formy pielgrzymowania, np. na rolkach, rowerami, motocyklami, czy nawet konno. - Polacy pielgrzymują też do sanktuariów zagranicą. Które z nich cieszy się największą popularnością? - Najczęściej jeździmy do sanktuariów maryjnych w Lourdes we Francji oraz w Fatimie w Portugalii, a także do miejsca kultu św. o. Pio w San Giovannii Rotondo we Włoszech oraz do sanktuarium św. Jakuba w Santiago de Compostela w Hiszpanii. Najwięcej pielgrzymów udaje się do Lourdes -nawet blisko 100 tys. rocznie. Ta popularność związana jest ze zmianą warunków politycznych oraz ekonomicznych. - A czy są piesze pielgrzymki zagraniczne z Polski? - Od 10 lat wśród Polaków bardzo popularne jest pielgrzymowanie do Santiago de Compostela w Hiszpanii. - To kilka tysięcy kilometrów... - Oni podjeżdżają do punktu wyjścia w Hiszpanii, najczęściej u podnóża Pirenejów i dalej idą pieszo. Zajmuje im to trzy tygodnie, a gdy wyruszają od strony francuskiej, nawet sześć. Uczestnicy tych pielgrzymek utworzyli zresztą w Polsce Bractwo św. Jakuba. - Czy różne osiągnięcia techniczne, np. telefony komórkowe czy nawigacja satelitarna, są pomocne w pielgrzymowaniu? - W niewielkim stopniu. Dalej śpi się na sianie albo w namiocie, jak pada deszcz to wszyscy mokną, a wieczorem nie ma się gdzie umyć. Nawet jeśli w pobliżu noclegu jest jakiś hotel czy zajazd, to pielgrzym nie odłącza się od swojej grupy, dzieląc trudy ze wszystkimi. - A czy w Polsce pielgrzymują niekatolicy? - Bardzo silna jest tradycja pielgrzymowania wśród prawosławnych. Głównym ośrodkiem kultu jest dla nich Święta Góra Grabarka, do której przybywa rocznie do 100 tys. pielgrzymów. To bardzo dużo, biorąc pod uwagę fakt, że prawosławnych w Polsce jest ok. 800 tys. Po 1989 r. coraz liczniej pielgrzymują do Polski Żydzi, chasydzi, którzy przybywają na groby cadyków, np. w Krakowie, Starym Sączu, Bobowej czy Leżajsku. Pewną formą pielgrzymowania jest Marsz Żywych, w ramach którego młodzi Żydzi przyjeżdżają do Oświęcimia i Majdanka. - Czy zdarza się, że w pielgrzymce uczestniczą ludzie niewierzący? - Oczywiście. Sam spotykam takich ludzi. Dla nich pielgrzymowanie jest sposobem poszukiwania Boga. Najczęściej przechodzą całą trasę do końca.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.