Prośba o eutanazję, czyli błaganie o pomoc

Brak komentarzy: 0

Polska Głos Wielkopolski/a.

publikacja 02.09.2008 08:06

Sparaliżowany mężczyzna chce prosić prezydenta o zgodę na eutanazję - pisze Polska Głos Wielkopolski.

- Moje życie jest tylko wielkim koszmarem. Nie chcę dłużej cierpieć, uwięziony we własnym łóżku - mówi Hieronim Sadłowski z Kuszewa pod Wągrowcem. Jednak szansa na spełnienie jego prośby jest nikła. Za to może uda się odmienić jego życie, podobnie jak przed rokiem udało się to Januszowi Świtajowi. Dramat mężczyzny zaczął się 30 lat temu. 21-letni wówczas Hieronim wracał razem z bratem motocyklem z pracy. Nagle maszyna wypadła z trasy, a Hieronim Sadłowski na skutek wypadku został sparaliżowany od pasa w dół. Pomimo leczenia najpierw w Wągrowcu, a później w Poznaniu, cały czas stan jego zdrowia się pogarsza. Teraz już nawet nie może się poruszać na wózku inwalidzkim. - Od trzech lat jestem już na stałe przykuty do łóżka. W ogóle nie wstaję. Nie mogę nawet podjechać do toalety - mówi Sadłowski. Do tego doszły jeszcze problemy z nerką. Prośba Hieronima Sadłowskiego mogłaby być spełniona w Belgii, Luksemburgu, Albanii, Japonii czy Holandii. W tym ostatnim państwie tylko w ubiegłym roku w ponad 2100 przypadkach przychylono się do takiego życzenia. Jednak prawnicy nie mają złudzeń. Nie ma szans w naszym kraju na otrzymanie zgody na skrócenie życia osoby cierpiącej. - W Polsce eutanazja jest zabroniona. Osobie, która poddaje się eutanazji, nic nie grozi - tłumaczy adwokat, Grzegorz Tomaszewski. - Co innego tej, która w tej śmierci pomaga. Wówczas może mieć postawione zarzuty jako pomoc przy zabójstwie i odpowiadać przed sądem - dodaje prawnik. Również Kościół sprzeciwia się skracaniu życia osoby cierpiącej na życzenie. - Nie tylko ja jestem przeciwnikiem tej, jak i każdej eutanazji - twierdzi ksiądz Edmund Jaworski, proboszcz parafii pw. Św. Kazimierza w Gułtowach. - Ale jednocześnie mogę zrozumieć tego człowieka. Być może jest to desperackie wołanie o pomoc. Poza tym polskie społeczeństwo powinno stać się bardziej wrażliwe na takie cierpienie i starać się pomagać innym - dodaje ks. Eda, który zapewnia, że będzie się również modlił za Hieronima Sadłowskiego. Jest to już kolejna prośba o zgodę na śmierć w naszym kraju. W marcu 2007 roku list podobnej treści do Kancelarii Prezydenta wysłał Janusz Świtaj z Jastrzębia-Zdroju. Wówczas 32-letni mężczyzna był niemal całkowicie sparaliżowany. Nie mógł poruszać rękoma i nogami, a oddychał tylko dzięki respiratorowi. I tak przez 14 lat. W końcu doszedł do wniosku, że tak dłużej nie może żyć i poprosił o zgodę na eutanazję. Jednak zamiast niej otrzymał... pomoc. Głównie od fundacji Anny Dymnej "Mimo Wszystko". Wsparła Świtaja w zbieraniu funduszy na specjalistyczny sprzęt i teraz zatrudnia, jako pracownika od wyszukiwania osób w podobnej sytuacji. Być może i mieszkańcowi Kuszewa uda się pomóc. Już teraz Miejsko-Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Skokach deklaruje zwiększenie pomocy dla Hieronima Sadłowskiego. - Nie jest to typowy przykład, z jakim spotykają się pracownicy opieki. Myślę, że tu od pomocy finansowej ważniejsza jest rozmowa z tym człowiekiem, aby nie czuł się samotny, by poczuł się potrzebny - uważa Maria Seidler, kierownik MGOPS w Skokach. - Rozmawiałam już z pracownikami i uczuliłam ich, aby zaglądali do niego jak najczęściej. Kontaktowałam się już z Centrum Pomocy Rodzinie w Wągrowcu, aby ich psycholog udał się do pana Hieronima. Na pewno nie zostawimy go bez pomocy - deklaruje Maria Seidler. Ale w zasadzie każda pomoc może być ważna. Jak mówi cierpiący mężczyzna, bardzo dużo wydaje na leki i gdyby nie wsparcie rodziny, nie mógłby kupić najbardziej potrzebnych rzeczy. Być może któraś z fundacji lub ktoś z naszych czytelników zdoła pomóc Hieronimowi Sadłowskiemu.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona