Sprawę testamentu życia podejmują dziś wszystkie dzienniki. Chodzi o art. 9 Europejskiej Konwencji Bioetycznej, który brzmi: "Należy brać pod uwagę wcześniej wyrażone życzenie pacjenta co do interwencji medycznej, jeżeli w chwili jej przeprowadzenia nie jest on w stanie wyrazić swojej woli".
- Tam, gdzie nie ma już szans na leczenie, pacjent może w formie "testamentu życia" albo przez specjalnego pełnomocnika, wyrazić wolę, żeby nie podtrzymywać tego życia na siłę, żeby zapewnić mu godną śmierć - mówił Jarosław Gowin - Dotykamy tu spraw bardzo dramatycznych i sytuacji stosunkowo bardzo rzadkich. Myślę, że każdy z nas, ja na pewno, chciałby mieć prawo, by samemu decydować o tym, co ma się stać ze mną w sytuacjach skrajnych. To nie jest legalizacja prawa do samobójstwa, to jest usankcjonowanie prawa do godnego umierania. Jest zasadnicza różnica między uporczywym podtrzymywaniem życia a prośbą o skrócenie tego życia. - Testament życia będzie miał zastosowanie w wyjątkowych sytuacjach, tylko w przypadku śmiertelnej choroby lub uciążliwego i bolesnego leczenia nierokującego poprawy. Nowe przepisy nie zwolnią lekarzy od odpowiedzialności. Tylko oni będą mogli rozstrzygnąć, czy jest jeszcze szansa na leczenie pacjenta. "Dziennik" napisał, że "instytucję testamentu życia rekomenduje zespół 19 ekspertów - lekarzy, etyków, biologów, prawników i księży". "Polska" cytuje natomiast wyjaśnienie jednego z członków zespołu, ks. prof. Franciszka Longchamps de Berier, prawnika z Uniwersytetu Jagiellońskiego: - Czym innym jest eutanazja, czym innym uporczywe leczenie, które powoduje tylko ból. Nauki Kościoła mówią, że w obliczu bliskiej śmierci można zrezygnować z zabiegów, które jedynie w nietrwały i bolesny sposób przedłużają życie. Celem eutanazji jest zaś doprowadzenie do śmierci, a o tym w przypadku tego pomysłu nie ma mowy - tłumaczy w dzienniku "Polska" ks. Longchamps de Berier. Testament mógłby - dodaje Gazeta Wyborcza - dotyczyć również sytuacji głębokiej śpiączki i przewlekłego utrzymywania w stanie wegetatywnym. W zespole bioetycznym nie było jednak jednomyślności w tek kwestii, gdyż nauczanie Kościoła katolickiego uznaje odłączenie sztucznego odżywiania osób znajdujących się w stanie wegetatywnym za eutanazję. W Gazecie Wyborczej pomysł komentuje dr. Paweł Łukow z Uniwersytetu Warszawskiego. Według niego taki zapis daje gwarancję korzystania ze swobód obywatelskich: - Po pierwsze, nie mamy obowiązku się leczyć, po drugie, mamy większy wpływ na nasze życie. Obecnie bywa bardzo różnie - lekarze muszą się kierować własnym wyczuciem, więc jeśli mamy do wyboru: zdecydować sami czy liczyć na cudzy rozsądek, to myślę, że lepiej robić to samemu. Dla Rzeczpospolitej skomentowali temat Paweł Milcarek – filozof z UKSW, redaktor naczelny "Christianitas" i Jacek Hołówka – filozof i etyk, prof. Uniwersytetu Warszawskiego: To kwestia granicząca z problemem eutanazji - stwierdził Paweł Milcarek - Obecnie coraz częściej mamy do czynienia z sytuacjami, kiedy za uporczywe podtrzymywanie życia uznawane jest nawet podawanie pożywienia. Prawo powinno chronić stronę słabszą - zaznacza. Wskazał tez na dodatkowy problem: - Ludzie wiele razy potrafią zmieniać zdanie. Jaką więc będzie miała wartość taka deklaracja sprzeciwu wobec ratowania życia na siłę, skoro nie wiemy, czy pacjent w danym momencie podtrzymałby swoją decyzję? Niedopuszczalna jest sytuacja, w której miałoby się wbrew woli człowieka poddawać go uporczywym zabiegom, niemającym perspektyw polepszenia stanu zdrowia. - mówi z kolei Jacek Hołówka - Tym niemniej uważam, że obecny stan prawny oparty na kompetencjach lekarzy się sprawdza. W Polsce trudno sobie przypomnieć przykłady uporczywego podtrzymywania kogoś przy życiu wbrew woli pacjenta, względnie jego rodziny. W krótkim tekście w "Dzienniku" znalazł się również komentarz prof. Eleonory Zielińskiej, prawnika i wykładowcy UW, która uczestniczyła w pracach zespołu: "Nie ma powodu, żeby ratować życie za wszelką cenę. Zresztą, co to znaczy ratować? Można przedłużyć umieranie, ale gdy nie ma szansy, by ktoś odzyskał przytomność, wtedy mówimy wyłącznie o wegetacji" - przekonuje Pani profesor. Dziennik "Polska" zapytał z kolei o zdanie lekarzy i prawników: - Wola pacjenta wyrażona wtedy, kiedy jeszcze może coś zrobić, powinna być przestrzegana. Ale testament życia powinien być zestandaryzowany i jak najlepiej zabezpieczony przed możliwością nadużyć - skomentował Konstanty Radziwiłł, szef Naczelnej Rady Lekarskiej. Prof. Andrzej Zoll ma wątpliwości: - Co z osobami, którym religia nie pozwala np. na transfuzję krwi? Co z niedoszłymi samobójcami - czy ich pożegnalny list może być uznany za testament życia? Czy rodzice będą mogli podejmować decyzję w przypadku leczenia dzieci? Na te pytania trzeba odpowiedzieć. Lekarz nie może zastanawiać się, czy realizując wolę pacjenta, nie naraża się na zarzut zaniechania ratowania życia. Nowe przepisy muszą być bardzo precyzyjne, by były skuteczne - komentuje.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.