W Rwandzie pasterki sprawowane są w Wigilię od samego rana do zmroku. Decydują o tym względy bezpieczeństwa. W kościołach, zamiast choinek, stoją bananowce, a pod nimi afrykańskie szopki. Bieda sprawia, że nie daje się tam prezentów, a marzeniem wielu jest najedzenie się, choćby tylko dziś, do syta.
Dwa tysiące dzieci zasiadło 24 grudnia w parafii księży marianów w Nyakinama do świątecznego obiadu. Przygotowany on został przez grupę młodzieżową. Gotowanie na paleniskach trwało całą noc. Dzieci, które na co dzień jedzą fasolę, dziś dostały ryż, sałatkę z manioku i kawałek wołowiny. Dla wielu było to pierwsze w życiu zjedzone mięso: jada się je bowiem jedynie raz w roku. Obiad poprzedziła poranna pasterka, podczas której zabrzmiały bożonarodzeniowe pieśni rwandyjskie wyśpiewane przy tradycyjnym akompaniamencie bębnów i oklasków. Rwandyjskie maluchy przygotowywały się do Bożego Narodzenia poprzez codzienną Mszę, po której miały szansę wylosować np. pastę do zębów, lizaka czy ołówek: to także sposób niesienia pomocy żyjącym w glinianych chatach mieszkańcom Nyakinamy. Po południu na pasterkę przybyli dorośli. Mimo biedy w darze dla misjonarzy przynieśli ogromne kiście bananów. Choć nacechowane ubóstwem, Boże Narodzenie jest dla wierzących Rwandyjczyków najważniejszym świętem w roku.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.