Mam nadzieję, że ten film przypomni o postaci wyjątkowego kapłana. To była moja czysta i szczera intencja - powiedział w wywiadzie dla KAI Adam Woronowicz odtwórca głównej roli w filmie „Popiełuszko. Wolność jest w nas".
Jeśli natomiast chodzi o „Popiełuszkę” to jest na ten film ogromne oczekiwanie. Jeśli się spodoba to z pewnością zrobi dużo szumu, ale przede wszystkim mam nadzieję, że przypomni o postaci tego wyjątkowego kapłana. To jest dla mnie najważniejsze, była to moja czysta i szczera intencja. Przygotowując się do pracy często chodziłem na Żoliborz, na grób ks. Jerzego. Żyjemy w takich czasach, że za dużo jest rzuconych kamieni, oszczerstw. Chciałem, żeby ten film, jak modlitwa, która jest przy grobie ks. Jerzego, choć w minimalnym stopniu przyczynił się do pojednania, do jakiegoś rodzaju dialogu. Źle by się stało, gdybyśmy się nad grobem ks. Jerzego kłócili. Taką miałem intencję przystępując do pracy nad filmem. Aktor nie jest jak kuglarz, który wychodzi z cyrku i odkłada swoje magiczne przedmioty, by żyć swoim własnym życiem. Chyba przy takich rolach, jak ks. Jerzego, postać kreowana w filmie nie pozostaje bez wpływu na życie, na to jakim jest się człowiekiem. Było tak w pana przypadku? - To pokaże czas. Nie ma jednak wątpliwości, że ten film mnie naznaczył. Spotkanie z ks. Jerzym było dla mnie ważne. Wiedziałem, że nie mogę po prostu włożyć sutanny, ucharakteryzować się i udawać księdza Jerzego Popiełuszkę. On był jeden i niepowtarzalny. Chciałem natomiast zrobić wszystko, by ci, którzy znali ks. Jerzego, gdy będą oglądać film, uruchomili w sobie potęgę wspomnień. Gdyby to się udało, byłby to sukces. Natomiast tym, którzy go nie znali chciałbym, aby film przybliżył i pokazał niezwykłą postać. To bardzo potrzebne. Przygotowując się do roli musiałem zadać sam sobie wiele pytań. Grając postać aktor niesie ją ze sobą. Mógłbym to porównać do kapłana, który idzie z Najświętszym Sakramentem do Chorego, niesie tego ważniejszego Gościa, użycza siebie. Trochę tak jest z aktorstwem. Całego naszego instrumentu używamy dla ważniejszego gościa. Nie chcę powiedzieć, że się chowamy za rolę, ale idealnie by było, żeby wszystkie światła były wtedy skierowane na kreowaną postać. W tym wypadku musiałem sobie zadać pytanie czy ja jestem wolny, czym jest dla mnie wiara, jakim jestem ojcem rodziny, mężem. Może to zabrzmi dziwnie ale trzeba było sobie zrobić uczciwy rachunek sumienia, aby być uczciwym wobec tych ludzi, którzy film będą oglądać. Przez to produkcja ta mnie naznaczyła. Pytania te, gdy ma się trzydzieści parę lat brzmią inaczej niż gdy stawia się je mając lat naście, gdy wszystko wydaje się proste i łatwe. Dzisiaj znaczą one coś innego. I nie ulega wątpliwości, że dobrze mi ten czas zrobił. Pomimo trudu zdjęć bardzo odpocząłem. Gdy człowiek jest wypoczęty wewnętrznie to chyba zmęczenie zewnętrzne jest łatwe do pokonania.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.