Nie widzę siebie w jednym z obozów, które strzelają do siebie przy pomocy „pseudoargumentow i inwektyw".
Arturze, zapewniam Cię, ze nasz List Otwarty spełnił swoje zadanie, jakim było uratowanie twarzy polskiego Kościoła w oczach świata. Bardzo wiele agencji informacyjnych, gazet, telewizji i portali internetowych poinformowało o tym moralnym proteście setek polskich katolików. W pamięci wielu ludzi na całym świecie pozostanie następujący obraz: pojedynczy polski ksiądz powiedział to, co powiedział, ale w reakcji na te jego wypowiedz setki polskich katolików wyraziło moralne oburzenie i okazało solidarność z poniżonymi. ZATEM KOŚCIÓŁ W POLSCE JEST JEDNAK KOŚCIOŁEM JANA PAWLA II, A NIE KOŚCIOŁEM O. RYDZYKA. Arturze, na koniec jeszcze osobisty wątek, rzucający światło na moją motywację zaangażowania się w ten protest. Gdy byłem małym chłopcem mój Ojciec, który w momencie wybuchu II wojny światowej miał 10 lat i dobrze pamięta okupację, opowiedział mi o zagładzie Żydów w naszym galicyjskim miasteczku. Miasteczko było zamieszkane przez ok. 1200 Żydów. 90% z nich zostało wymordowanych w jedno popołudnie, 3 lipca 1942 roku. Zostali spędzeni na rynek miasteczka, załadowani na niemieckie ciężarówki i wywiezieni na samochodach do lasu. Tam kazano im wykopać dla siebie rowy, potem ustawiono ich nad tymi rowami i rozstrzelano. Do pomocy przy kopaniu rowów Niemcy zabrali także grupę Polaków, a więc Polacy w tych okolicach wiedzieli o tym, co się wydarzyło. Spośród tych 1200 Żydów kilkudziesięciu udało się uciec i ukrywali się w pobliskich lasach. Jako dziecko spotkałem jedna Panią, która ukrywała ocalałych Żydów. Ale od Ojca znam też historie o Polakach, którzy zaangażowali się w chwytanie tej resztki ukrywających się w lasach Żydów. W szczególności mój Ojciec opowiedział mi następującą historię, której był naocznym świadkiem jako 13-latek. Oto obraz, który będę miał żywo przed oczami do końca moich dni: Polak prowadzący przez wieś schwytanego przez siebie, wycieńczonego Żyda. Założył mu na szyję łańcuch, który zakłada się bydłu. Dodatkowo połamał mu ręce, żeby nie próbował uciekać. I tak prowadzi go ok. 9 km ze swojej wioski do miasteczka, w którym stacjonowali Niemcy. Tam przejmuje go Niemiec, odprowadza na żydowski cmentarz i strzałem w tył głowy zabija. Od momentu, gdy Ojciec opowiedział mi tę historię, często mam przed oczyma tego Żyda, z połamanymi rękami, prowadzonego przez Polaka na krowim łańcuchu na śmierć. Kroczącego ulicami swojego rodzinnego miasteczka, teraz już wyludnionego z Żydów. Pewnie wszyscy jego bliscy zostali rozstrzelani kilka dni wcześniej. Nie mam wątpliwości, gdzie wówczas był Chrystus: szedł prowadzony na śmierć z krowim łańcuchem na szyi. „A lud stał i patrzył” (Łk 23,35). Arturze, ja rozumiem Twoje dobre intencje, gdy mówisz o potrzebie jedności w Kościele, o bezcelowości wykopywania rowów, które potem trudno zasypać. Rozumiem też dobre intencje ojców redemptorystów, którzy zgodnie ze swoim charyzmatem starają się wspierać i podnosić na duchu ludzi zagubionych i wykluczonych, których demokracja rynkowa spycha na margines. Ale są granice, których chrześcijanin nie może przekroczyć, bo jeśli to czyni, to pluje w twarz Chrystusowi, spalonemu żywcem w stodole.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.