Dziś w Kolonii najlepiej byłoby się poruszać samolotem.
Prawie każdy ważniejszy kościół Kolonii, Dusseldorfu i Bonn na czas Światowych Dni Młodzieży zamienił się w centrum określonej duchowości. W św. Andrzeju w Dusseldorfie modlą się, opowiadają o swoim życiu i odpowiadają na trudne pytania Dominikanie. Kościół św. Marcina w samym centrum Kolonii, nieopodal katedry, to centrum benedyktyńskie. Od wczorajszego wieczora trwa tam czuwanie modlitewne 120 sióstr i braci z 23 krajów. W krypcie rozświetlonej ognikami świec kilkoro młodych modli się prawie dotykając ziemi głowami. John z Chicago zostawia przed kościołem olbrzymią wędkę, do której przyczepił flagę papieską i niemiecką, i wchodzi się pomodlić. – Dzień dobry – pozdrawia nas. – John Paul II very good. Tuż przy drzwiach młodzież na czerwonych karteczkach przypina do tablic swoje intencje. „Za wszystkich ludzi, żeby potrafili cieszyć się życiem“ – napisał ktoś po polsku. I rzeczywiście młodzi z całego świata przyjechali tu, żeby się cieszyć. Różnokolorowy tłum młodzieży jest prawie wszędzie. Główne place huczą od śpiewu, oklasków, okrzyków. Z daleka wydaje się, że to spadające kaskady olbrzymiego wodospadu. To niezwykle życzliwe przyjmowanie gości zaczęło się już wczoraj wieczorem. Na Unter Kaster kolońscy kucharze układali najdłuższą kanapkę świata na złączonych stołach długości 250 metrów. Ich dzieło ma zostać wpisane do Księgi rekordów Guinessa. Już po wszystkim tostowy chleb z szynką, sałatą i ogórkami rozdawali uczestnikom Światowych Dni, którzy nieopodal, przed ratuszem słuchali koncertów zespołów zorganizowanych pod patronatem kolońskiego dziennika „Kolner Stadt – Anzeiger“. Kolonia odmłodniała. Starsi, którzy wyszli na zakupy, zagadują do przybyszów, uśmiechają się, nawet nie pytani radzą jak najlepiej dojść do Rhen Energie Stadion, gdzie o 17 rozpocznie się Msza inauguracyjna pod przewodnictwem kard. Joachima Meisnera. Młodych powita też abp Stanisław Ryłko. Dziś w Kolonii najlepiej byłoby się poruszać samolotem. Zapchane są stacje metra, dworzec, most Hohenzolernbrucke, prowadzący na stadion. Przechodzący niosą flagi jak wizytówki. Ale kto rozpozna flagę Zambii? Dlatego mijające się grupy po prostu pytają „Skąd jesteś?“ . „Z Zambii, Gwatemali, Kamerunu, Meksyku, Kalifornii“ – padają odpowiedzi. A wtedy słychać „Viva Zambia, viva Gwatemala!“ ( tu należy wstawić nazwę napotkanego kraju, któremu w ten sposób chce się sprawić przyjemność i wyrazić swoje zainteresowanie). Każdy chce się jak najlepiej zaprezentować, więc stara się głośno witać i jak najmilej uśmiechać. Przez ostatnie dni wśród wolontariuszy najwięcej widziało się Polaków. Dziś wśród przybyłych najczęściej można spotkać Niemców i Włochów. Młodzi z Francji przykleili sobie skrzydła z autentycznego pierza z napisem „przyjaciel aniolek” i tańczą na ulicy. Pomiędzy sklepami wolontariusze rozdają obrączki Różańca z dołączoną modlitwą. Grupa Francuzów przykleiła tasiemki z imionami pielgrzymów do olbrzymiego czerwonego parasola. Można się domyślać, że jest wśród nich Sophie i Florence. Amerykanie z Kalifornii niosą flagę z napisem „California Republic”. Najlepszą bazę wypadową mają Holendrzy, którzy 500-osobową grupą przypłynęli z Rotterdamu na „Wappen von maisz”. Przycumowali do nadbrzeża tuż pod katedrą i wszędzie mają blisko. Ale nikt nie narzeka na odległości. Nawet ci, co mieszkają na przedmieściach Kolonii w 5000 tys. miasteczku namiotowym w dzielnicy Seeberg. Zresztą dziś jest cieplej i nie pada. A w prognozach pogody na przyjazd Ojca św. zapowiadają słońce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.