Tłum się rozszedł
Sposób odbioru przesłania księdza Jerzego przez dorosłych często nie jest głębszy. O ile męczeństwo ks. Popiełuszki uwiarygodniło jego przesłanie, o tyle z dzisiejszego punktu widzenia jednocześnie to przesłanie przytłoczyło. Ograniczyło do kontekstu czasów, w których za odwagę bycia wolnym przychodzi umierać. Lech Wałęsa, były prezydent, nie ma złudzeń: – Ks. Jerzy, jak zresztą my wszyscy, będzie zapomniany. Jego męczeństwo zamknęło epokę podziałów systemowych, „epokę ziemi”. Teraz zaczęła się epoka technologii, informatyzacji, która rządzi się innymi prawami. I ma innych bohaterów.
Marcin Przeciszewski, szef Katolickiej Agencji Informacyjnej, uśmiecha się smutno, że przy grobie ks. Jerzego rzadko widać modlących się księży. – A właśnie tam powinni prosić o wsparcie kapłani, którzy mają problemy. Ks. Popiełuszko mógłby być ich patronem. Współczesnych wzorców skromności, prostoty, ubóstwa, przyjaźni i trwania do końca z wiernymi w przegranej, ale słusznej sprawie, bardzo dziś Kościołowi brakuje. Także w seminariach postać ks. Jerzego rzadko bywa źródłem inspiracji. Klerycy wolą czytać mistrzów duchowości, na przykład św. Małą Tereskę, Jana XXIII czy kardynała Stefana Wyszyńskiego.
W działaniach członków Solidarności, którzy uważają się za duchowych spadkobierców swojego kapelana, widać ludową pobożność. Podobizna ks. Popiełuszki zdobi sztandary i ściany biur związku. Działacze pielgrzymują do Ojca Świętego w intencji beatyfikacji. – Na zainicjowanych przez kapłana spotkaniach ludzi pracy na Jasnej Górze w tym roku było 100 tys. osób – chwali się Jerzy Wielgus, szef Mazowieckiej Solidarności. Nawet w walce o zamykanie hipermarketów w niedzielę, ratowanie miejsc pracy czują się naśladowcami ks. Popiełuszki. – Trzeba spostrzegać człowieka jako podmiot, nie jako przedmiot – tego nauczał ks. Jerzy i my próbujemy to realizować – dodaje Wielgus. – W dzisiejszych metodach działania związku w ogóle trudno dostrzec ideowe początki, solidaryzm społeczny lat 80. – zauważa Jan Olszewski. Dla niego, jak dla wielu znajomych ks. Popiełuszki, pytanie o jego dziedzictwo to zarazem pytanie o spadek duchowy pierwszej Solidarności, z którego nic właściwie nie zostało. Tłum się rozszedł.
Ale pozostali indywidualni naśladowcy postawy ks. Jerzego. Dariusz Karłowicz, filozof, który swoją książkę „Arcyparadoks prawdy” dedykował „Księdzu Jerzemu Popiełuszce, patronowi naszej wolności”, dyrektor marketingu w firmie ubezpieczeniowej, zapewnia, że gdyby nie nauka ks. Popiełuszki, nigdy nie założyłby z przyjaciółmi Fundacji św. Mikołaja. W jej ramach organizuje najgłośniejsze kampanie społeczne, jak akcja pomocy dla warszawskiego hospicjum dziecięcego. – W czasach pokoju patriotyzmu dowodzi się przez pomoc innym ludziom, a z pamięci o bohaterach wyprowadza się cnoty obywatelskie. Uczciwe płacenie podatków, dobre traktowanie pracowników, unikanie korupcyjnych układów.
– Nie martwiłbym się małą liczbą naśladowców – uspokaja ks. Marek Łuczak. – Pismo Święte opisuje niejeden moment, w którym w Jahwe wierzyło dwóch, trzech ludzi, a reszta w bałwany. Rzecz tkwi w sile przesłania. Ale to przesłanie, poczynając od legendarnego „Zło dobrem zwyciężać”, wciąż brzmi tak samo szlachetnie i naiwnie jak przed 20 laty. A może jeszcze bardziej.
Ks. Jerzy Popiełuszko - (1947–1984), absolwent Warszawskiego Seminarium Duchownego, duszpasterz środowisk studenckich, ludzi pracy – średniego personelu medycznego, a potem również środowiska robotników Huty Warszawa, stał się sławny dzięki Mszom za Ojczyznę odprawianym w kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, w każdą ostatnią niedzielę miesiąca po wprowadzeniu stanu wojennego, na które przychodziły tłumy wiernych. Ksiądz był na liście „trudnych” kapłanów. W jego sprawie w kurii często interweniował rządowy urząd do spraw wyznań. Jego działalność budziła też zastrzeżenia hierarchów.
Był inwigilowany i wielokrotnie wzywany na przesłuchania. Po podrzuceniu przez Służby Bezpieczeństwa do jego mieszkania zakazanych materiałów propagandowych oraz broni w grudniu 1983 r. został aresztowany. Uwolniono go po interwencji kościelnych władz. Krótko przed jego zabójstwem prymas Józef Glemp, po sugestii przyjaciół księdza z Huty Warszawa, chciał wysłać go na studia do Rzymu. Ks. Popiełuszko nie skorzystał z tej możliwości.
Funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa – Grzegorz Piotrowski, Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski – uprowadzili go, zamordowali, a zwłoki wrzucili do Wisły z tamy we Włocławku w nocy z 19 na 20 października 1984 r. Ksiądz wracał z odprawianej w Bydgoszczy mszy.