19 października 1984 roku funkcjonariusze SB zamordowali ks. Jerzego
Popiełuszkę, kapelana "Solidarności".
Ofiara tajnej gry
Ewa K. Czaczkowska, Tomasz Wiścicki
(tekst ukazał się w "Rzeczpospolitej" nr 214/2004 w dodatku PLUS-MINUS)
Tajemnica śmierci ks. Jerzego Popiełuszki.
W sprawie zamordowania w 1984 roku ks. Jerzego Popiełuszki znamy tylko część prawdy - trudno nawet ustalić, jak wielką. Z całą pewnością możemy określić przebieg wypadków od chwili, gdy samochód morderców, jadąc z włączonymi długimi światłami za autem księdza, zaczął oślepiać kierowcę i pasażera, zwracając ich uwagę - do momentu desperackiego skoku Waldemara Chrostowskiego. Pewność możemy mieć także co do obrażeń księdza, które ujawniono podczas oględzin zwłok i sekcji. Przy tych czynnościach obecne były dwie godne pełnego zaufania osoby: wybitny specjalista medycyny sądowej prof. Edmund Chróścielewski oraz mec. Jan Olszewski.
Za fakt niepodważalny należy uznać przyznanie się sprawców, funkcjonariuszy Departamentu IV MSW: Grzegorza Piotrowskiego, Leszka Pękali i Waldemara Chmielewskiego. Nikt nie podał przekonującego uzasadnienia, dlaczego mieliby wziąć na siebie cudzą zbrodnię. Zorganizowanie takiej mistyfikacji w sposób przekonujący wydaje się zresztą przekraczać możliwości organizacyjne resortu - ogromne, ale jednak ograniczone. Dlatego możemy stwierdzić, że ksiądz został zamordowany w sposób przynajmniej zbliżony do opisanego podczas procesu sprawców w Toruniu, w określonym tam czasie, przez trzech skazanych tam oficerów SB, a obrażenia i przyczyna śmierci podane na procesie także odpowiadają prawdzie. Reszta oparta jest na słowach funkcjonariuszy MSW - resortu, do którego zadań należała dezinformacja. Dlatego wizję wyłaniającą się z ich słów można uznać za jedynie najbardziej prawdopodobną, oczywiście w tych częściach, które nie zawierają wewnętrznych sprzeczności i nie kłócą się z tym, co wiadomo skądinąd oraz ze zdrowym rozsądkiem. (...)
Bezpośrednie okoliczności popełnienia zbrodni można więc uznać za w zasadzie znane - z powyższymi zastrzeżeniami. Nawet zresztą gdyby okazało się, że mordercy pastwili się nad księdzem w nieco inny sposób i w innych miejscach - niewiele to zmienia.
Inaczej jest z mechanizmem, który doprowadził do zbrodni i który działał także po jej popełnieniu. Bezpośredni sprawcy byli przecież funkcjonariuszami państwowymi i zbrodni dokonali w ramach "obowiązków służbowych". Fundamentalne znaczenie miałoby poznanie tego mechanizmu. Niestety, w tej części skazani jesteśmy na hipotezy i możemy jedynie rozważać ich prawdopodobieństwo. Zestawienia tych hipotez dokonał Filip Musiał, historyk z krakowskiego IPN. Jego systematyzacja wyznacza zasadnicze ramy poniższych rozważań, z takim wszakże zastrzeżeniem, że hipotezy mają charakter modelowy i, przynajmniej niektóre z nich, bynajmniej się nie wykluczają.