W sobotę zakończył się 62. festiwal filmowy w Wenecji. Złoty Lew powędrował do Amerykanina Anga Lee, który w „Brokeback Mountain" przełamał stereotyp nieskazitelnego moralnie zdobywcy prerii.
Zakazana miłość, religijna obsesja i rewolucja to tematy trzech filmów, które triumfowały w Wenecji w tym roku. Bez nagrody powrócił Krzysztof Zanussi. Pomimo dobrego przyjęcia dramat „Persona non grata” nie przekonał jurorów. Seks wśród owiec Ang Lee jest, obok Mike’a Newella, największym reżyserskim kameleonem. Każdy jego kolejny film zaskakuje zarówno tematem, jak i stylem. Hojnie nagradzany na festiwalach Amerykanin urodzony na Tajwanie ma na koncie komedie „Przyjęcie weselne” i „Jedz, pij, kobieto, mężczyzno”, dramat „Burza lodowa” oraz zaadaptowany komiks „Hulk”. Akcję obrazów kostiumowych – „Rozważnej i romantycznej” według Jane Austen, „Ride with the Devil” oraz „Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka” – rozgrywał na trzech kontynentach. Teraz zaś sięgnął po najbardziej schematyczny gatunek kina – western. Lee wywrócił go na nice, proponując w jego obrębie tematykę, jakiej przed nim nikt jeszcze nie podjął, kręcąc film w plenerach Dzikiego Zachodu. Oparta na opowiadaniu Anne Proulx („Kroniki portowe”) historia opowiada bowiem o wielkiej, trwającej przez 20 lat, miłości... kowbojów. Jack (Jake Gyllenhaal) i Ennis (rewelacyjna kreacja Heatha Ledgera) poznają się w 1963 r., zaprzyjaźniają i zakochują w sobie. Wspólny czas spędzają głównie podczas wypasów owiec. Ich skomplikowany związek zostaje zbudowany na obłudzie i kłamstwie życia rodzinnego obydwu – przykładnego, heteroseksualnego i całkowicie na pokaz. W sieci pojawiły się już gniewne komentarze rozsierdzonych seksistowskich kowbojów, obrażonych na Lee za przedstawianie potomków legendarnych pionierów w rzekomo niepoprawnym świetle. Na szczęście przeważają wyznania pełne zachwytów nad „niezwykłym i wzruszającym” filmem, który jest przede wszystkim przejmującą historią miłosną. Jezus mnie kocha Jury pod przewodnictwem scenografa Dantego Ferrettiego drugą nagrodę także przyznało Amerykaninowi Ablowi Ferrarze za „Mary”. Juliette Binoche gra postać tytułową, aktorkę, która po zagraniu roli Marii Magdaleny w kontrowersyjnym filmie o Jezusie popada w obsesję na jej temat. Wątek bohaterki przeplata się z losami egotystycznego reżysera i odtwórcy Chrystusa (Matthew Modine) oraz nowojorskiego dziennikarza (Forest Whitaker). Włoszka Giovanna Mezzogiorno, znana z „Okien” Ferzana Ozpetka, została najlepszą aktorką festiwalu. Odebrała Puchar Volpiego za rolę w „Bestia nel cuore” Cristiny Comencini. Złotego Lwa za całokształt twórczości przyznano aktorce Isabelle Huppert. Majowi marzyciele Reżyser „Les amants reguliers” odebrał Srebrnego Lwa dla filmu przywołującego paryski maj 1968 r. Philippe Garrel opowiedział swoją love story w huku wybuchających koktajli Mołotowa. Wielki faworyt festiwalu, „Good Night and Good Luck” George’a Clooneya, nie dostał wprawdzie Złotego Lwa, ale otrzymał aż trzy inne wyróżnienia, w tym cenną nagrodę dla najlepszego aktora, Davida Strathairna. Był też akcent polski. Lech Kowalski nakręcił najwyżej oceniony dokument „East of Paradise”, ale autor występował w barwach Francji. Ani jeden z jego filmów nie powstał w naszym kraju.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.