Gdybym nie wiedział, że to skacze Piotrek Żyła, to bym go nie poznał - stwierdził Maciej Kot po olimpijskim konkursie drużynowym w Soczi. Polacy zajęli czwarte miejsce, a przesądziła o tym nieudana próba Żyły. Wygrali Niemcy.
Poniedziałkowy konkurs na dużym obiekcie był bardzo wyrównany. Polacy skakali - jak sami ocenili - dobrze, ale ich rywale - bardzo dobrze. Przełomowa okazała się pierwsza seria i nieudany w niej występ Żyły, który uzyskał tylko 121 m. Pozostali biało-czerwoni lądowali w granicach 130 m i więcej.
"Piotrek jest świadomy tego, że pierwszy skok nie był dobry, ale w drugim poszybował już tak, jak potrafi. Gdybym nie wiedział, że to on wykonuje tę pierwszą próbę, to bym go nie poznał. Ale nie zamierzam na niego zwalać winy, nie zamierzam też oceniać. Podsumować mogę tylko swoje skoki. Były dobre, lecz rywali jeszcze lepsze" - powiedział Kot.
Zawodnik z Zakopanego osiągnął 131,5 i 129 m. Na podobnym poziomie skakali Jan Ziobro - 130,5 i 133 oraz podwójny mistrz olimpijski Kamil Stoch - 130,5 i 135. Żyła "zawalił" pierwszą serię, ale w drugiej dostosował się do kolegów - 132. Później został wylosowany do kontroli antydopingowej.
"Nie tak miało być, stać nas na więcej. Jestem rozczarowany, bo liczyłem na medal. Nie udało się tego zrealizować, więc ten konkurs rozpatruję w kategoriach porażki. Na pewno nie powiem, że to były dobre zawody i jestem zadowolony z czwartej pozycji" - stwierdził Kot.
W swoich próbach też znalazł "niedoskonałości". Przyznał, że mógł skoczyć po dwa metry dalej, a wtedy przewaga przeciwników byłaby mniejsza.
"Nie można było dziś liczyć na potknięcia rywali. Na nasze dobre skoki oni odpowiadali bardzo dobrymi. Warunki pogodowe, szczególnie w grupach, były sprawiedliwe, dlatego decydowały umiejętności sportowe" - ocenił Polak.
W olimpijskim debiucie Kot był siódmy na normalnym obiekcie oraz indywidualnie 12. i drużynowo czwarty na dużym. Mimo że wielu zawodników takie osiągnięcia wzięłoby w ciemno, podopieczny Łukasza Kruczka nie był zbytnio szczęśliwy.
"Nie zaliczam się do większości, dlatego mnie te rezultaty nie satysfakcjonują. Zrealizowałem moje cele zaledwie w 33 proc. Byłem w +10+ na normalnej skoczni, niewiele zabrakło do tego na dużej, a w drużynówce liczyłem na więcej" - podsumował.
Po nieudanych zawodach indywidualnych do głosu doszli Niemcy i Austriacy. Taka była kolejność na podium w poniedziałek. Brąz wywalczyli Japończycy, w składzie z fenomenalnym weteranem Noriakim Kasai (dwa skoki po 134 m). Biało-czerwoni stracili do Azjatów 13,1 pkt.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.