Po znakomitym meczu Brazylia pokonała Chorwację 3:1 w meczu inaugurującym mistrzostwa świata w piłce nożnej.
Pierwsze 20 minut było popisem Chorwatów. Nie dlatego, że dominowali - ta rola, rzecz jasna, zarezerwowana była tego wieczoru dla Brazylijczyków. Chorwaci grali jednak niebezpiecznie z kontry i po jednej z nich zdobyli bramkę. Rakitić popędził lewą stroną, dośrodkował, Olić zdołał dotknąć piłki, ta wpadła pod nogi Marcelo. Zaskoczony obrońca Realu Madryt wbił ją do własnej bramki. W 28 min. Neymar - największa gwiazda reprezentacji Brazylii - precyzyjnie strzelił w róg po ziemi z dystansu i było 1:1.
Po przerwie Neymar raz jeszcze zdobył bramkę z kontrowersyjnie podyktowanego rzutu karnego. Wprawdzie obrońca chorwacki miał dłoń na ramieniu napastnika "canarinhos", którym był Fred, ale nie było widać, aby go pociągał. Neymar strzelił karnego mocno, w swą lewą stronę. Pletokosa miał piłkę na rękach, ta jednak wpadła do siatki. Bohaterem kolejnych dwóch akcji był David Luiz. Stoper Chelsea w przeciągu paru minut mógł wpisać się dwukrotnie na listę strzelców, przy czym raz mogła to być bramka samobójcza. Chorwaci nie byli już w tym fragmencie gry tak skoncentrowani, jak w pierwszej połowie. Ale i oni mieli szansę na wyrównanie krótko przed ostatnim gwizdkiem japońskiego sędziego. To, co im się nie udało, chwilę potem udało się się Oscarowi. Brazylijczyk dobił ich strzałem na 3:1.
Gospodarze mundialu mogą przyjmować gratulacje za zwycięstwo w Sao Paulo, ale i Chorwaci pokazali się z jak najlepszej strony. Drużyna, która z trudem zakwalifikowała się do mundialu, nie bez problemów wygrywając w barażach z Islandią, zaprezentowała poziom nieosiągalny obecnie dla reprezentacji Polski.
Luis Felipe Scolari (trener Brazylii) powiedział po meczu, że początek spotkania nie wyszedł jego drużytnie. - Presja i trema zrobiły swoje. Większość moich piłkarzy debiutowała na mundialu. Straciliśmy pechowo bramkę, ale wraz z nią jakby spadł z zawodników balast. Drużyna świetnie zareagowała, pokazała jeszcze większą determinację. Kibice stworzyli znakomitą atmosferę i bardzo nam pomogli. Zwycięstwo cieszy, ale nie popadamy w euforię. To dopiero pierwszy krok, a jeszcze sześć musimy wykonać. Co do karnego, to oglądałem powtórki tej sytuacji już dziesięć razy i uważam, że należała nam się +jedenastka+. Sędzia miał prawo i podstawy, by ją podyktować" - ocenił Scolari.
Oburzony raca sędziego był selekcjoner Chorwacji Niko Kovac. - Wstyd. Moi chłopcy zostali okradzeni. Zagrali, jak mogli najlepiej, ciężko pracowali przez 90 minut na dobry wynik, a jeden fałszywy gwizdek sędziego wszystko popsuł. Wszyscy wokół mówią o fair play i szacunku. To słowo znajduje się nawet w logo FIFA. Dziś tego szacunku wobec reprezentacji Chorwacji zabrakło. Wszyscy na stadionie oraz dwa i pół miliarda ludzi przed telewizorami widziało, że żadnego karnego nie było. To był cyrk. Mimo wszystko wierzę, że możemy znaleźć się w 1/8 finału. Musimy tylko zapomnieć o tym, co się stało w Sao Paulo i znów wysoko unieść nasze głowy. Myślę, że gra, jaką zaprezentowaliśmy, daje powody do optymizmu - stwierdził niebezpodstawnie Kovac.
Neymar cieszył się z wysokiego - jak powiedział zwycięstwa. - Mimo żółtej kartki, którą ukarał mnie sędzia, starałem się grać normalnie, bez żadnej kalkulacji. Myślę, że każde inne założenie byłoby złe - powiedział po meczu.
Marcelo opowiadał, jak jego drużyna i klinice zareagowali na strzelenie przez niego bramki samobójczej: - Koledzy mi pomogli, wsparli słowem, dodali otuchy, a trybuny skandowały moje nazwisko. Atmosfera była wspaniała, nie mogliśmy zawieść. Każdy mecz będzie grać tak, jakby miał być naszym ostatnim w mistrzostwach - zadeklarowął gracz Realu.
Kapitan drużyny Chorwacji Darijo Srna powtórzył, że rzutu karnego dla Brazylii nie powinno być. - Gdyby nie był to mecz gospodarzy, pewnie sędzia by nie gwizdnął. Jestem oburzony tym, co zrobił. Po Brazylii spodziewałem się czegoś lepszego. Na pewno reprezentację gospodarzy stać na więcej - mówił rozgoryczony.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.