Przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA generał Martin Dempsey ocenił w czwartek, że rosyjskie wojsko najprawdopodobniej niechętnie uczestniczy w konflikcie zbrojnym na wschodzie Ukrainy.
Generał dodał, że choć nie rozmawiał ze swoim rosyjskim odpowiednikiem od około dwóch miesięcy, to "obaj utrzymują ze sobą otwartą linię komunikacji".
"Uważam, że rosyjskie wojsko i jego dowódcy, których znam, w pewnym sensie prawdopodobnie niechętnie uczestniczą w tej formie walki" na Ukrainie - oświadczył Dempsey, wskazując że Rosja wykorzystuje na Ukrainie zarówno swe siły konwencjonalne wzdłuż granicy, jak i separatystów wewnątrz tego kraju.
Wcześniej w czwartek Stany Zjednoczone poinformowały, że Rosja ostrzeliwuje artylerią ze swego terytorium przez granicę pozycje wojsk ukraińskich, wspierając w ten sposób prorosyjskich separatystów w ich konflikcie z Kijowem.
Departament Stanu USA oświadczył, że "istnieją również dowody na to, iż Rosjanie zamierzają dostarczyć większe i potężniejsze wieloprowadnicowe artyleryjskie wyrzutnie rakietowe siłom separatystycznym na Ukrainie".
"Uważam, że to nie zmienia sytuacji" - ocenił generał Dempsey na forum dotyczącym kwestii bezpieczeństwa w Aspen, w stanie Kolorado. Dodał, że zamiast deeskalować sytuację na Ukrainie prezydent Rosji Władimir Putin "właściwie podjął decyzję o eskalacji".
Rosja konsekwentnie zaprzecza, że jest bezpośrednio zaangażowana w konflikt zbrojny na wschodzie Ukrainy. Stany Zjednoczone oraz ich europejscy sojusznicy oskarżają Moskwę o podsycanie rebelii, w tym poprzez dostawy broni.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.