Atak islamistów na redakcję „Charlie Hebdo” i całe zamieszanie spowodowane ściganiem morderców jasno przypomniały pewne oczywistości, których opinia publiczna widzieć nie chciała.
A konkretnie? Po pierwsze to, że w Europy nie zamieszkują jedynie chrześcijanie i muzułmanie. Są też niewierzący. No i cała masa religijnie niezdecydowanych. Nie jest prawdą, jakoby tylko pierwsi i drudzy próbowali skłaniać do przyjęcia ich wiary. Robią to też wrogowie religii. Wszyscy starają się ową masę niezdecydowanych pozyskać dla siebie. Ważne jest, kto w jaki sposób to robi. Kto uczciwie przekonuje, kto manipuluje.
Po drugie, nie jest prawdą, jakoby zawsze religie były przyczyną wojen, a niewierzący byli zawsze miłośnikami pokoju. Jak pokazuje przykład „Charlie Hebdo” oni też potrafią posuwać się do obrażania swoich adwersarzy w niewybredny sposób. Posługują się też (czas teraźniejszy bo chodzi o nasze czasy, nie ostatni tydzień) kłamstwem tworząc różne czarne legendy. I nie stronią od przemocy, czego najlepszym przykładem w XX wieku był budujący obozy koncentracyjne narodowy socjalizm i komunizm.
Po trzecie, wojujący islam jest zagrożeniem dla porządku w Europie nie od wczoraj. Kiedy dobrych parę lat temu zaczęły się pojawiać głosy – np. Oriany Falaci, by zwrócić uwagę co dzieje się w medresach opinie te albo ignorowano albo uznawano za skrajne i z punktu widzenia pokoju w Europie, budowanego wokół idei multikulti nieodpowiedzialne.
Po czwarte, obawy środowisk muzułmańskich przed zemstą tudzież potępienie przez nie zabójstw dobrze pokazują, że muzułmanie w Europie nie są środowiskiem jednorodnym. Czas najwyższy przekonać ich do naszych wartości – byle uczciwie – a nie ciągle poddawać się pod naciskiem przemawiających niby w imieniu wszystkich ekstremistów i tolerować powstawanie państw w państwach.
Po piąte, strach przed wychodzeniem na ulicę, który pojawił się wśród części Paryżan powinien nam uzmysłowić, jak czują się mieszkańcy terenów ogarniętych regularną wojną. Jeśli chcemy by ci ludzie nie musieli przeżywać takich rzeczy nie powinniśmy jako Europa łatwo angażować się po stronie jednych przeciwko drugim i wszczynać wojny (interwencja zbrojna w Iraku, Afganistanie, wspieranie rebelii w Libii i Syrii). Trzeba też zrezygnować z zysków, jakie może przynieść handel z różnej maści rebeliantami. Nawet jeśli proponują potrzebne nam surowce po korzystnych cenach. Odcięci od źródeł finansowanie szybko spuściliby z tonu. No i przede wszystkim pod żadnym pozorem nie powinniśmy sprzedawać rebeliantom broni. Bo takie pieniądze, choć pomnażają nasz dobrobyt, zwyczajnie cuchną.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.