Lektura wywiadu doktor Justyny Melonowskiej „Święty nie znaczy nieomylny”, który ukazał się w ostatnim numerze „Wysokich Obcasów”, dodatku do „Gazety Wyborczej”, jest smutnym i konsternującym doświadczeniem.
Autorka „Więzi” ma rację mówiąc, że „życzliwość, empatia, altruizm, szacunek dla drugiego człowieka” to są cechy ogólnoludzkie. Tylko, że życzliwy i empatyczny może być kierowca w tramwaju dla spóźnionego pasażera, któremu nie zamyka drzwi przed nosem; policjant może mieć szacunek dla osobowej godności skazanego, którego wyprowadza z sali sądowej. Czy rzeczywiście miłość matki do dziecka, które nosi w sobie przez szereg miesięcy jest tego samego rodzaju, nie sądzę. Istnieje cały szereg badań, które ukazują różnicę między miłością ojca i matki do swoich dzieci. Z jednej strony w badaniach na ten temat należy unikać stereotypów; z drugiej strony, filozofia i teologia powinny umieć postawić sobie o te różnice pytania, a nie unikać tego, jak robi to doktor Melanowska.
Unikiem przed taką refleksją, zresztą unikiem niekonsekwentnym, ma być pojęcie osoby: „Moim zdaniem rozwiązaniem jest koncepcja osoby. Gdybyśmy koncentrowali się nie na tym, żeby wychowywać dziewczynki na kobiety, a chłopców na mężczyzn, tylko dziecko na porządną osobę, tobyśmy mieli fantastycznego, mocnego i sprawczego człowieka, na którym można polegać, który wie, kim jest, można się na nim oprzeć. Jest zdolny dokonywać autonomicznych wyborów i brać za nie pełną odpowiedzialność”. Redaktorka „Wysokich Obcasów” wydaje się mieć wątpliwości: „Ale ta płeć jest i będzie zawsze”, na co doktor Melonowska odpowiada: „Tak, i właśnie dlatego nie należy się nią zajmować. Za długo już zastanawiamy się, co to znaczy być kobietą czy mężczyzną. Porzućmy płeć, bo ta aberracja trwa zbyt długo. Włóżmy połowę tego wysiłku w wyjście poza nią, a potem to wszystko - czyli nasza płciowość – wskoczy na odpowiednie miejsca”.
Rozwiązaniem problemu płci jest więc unikanie tego tematu. Jest to jednakże rozwiązanie dla samej Melonowskiej zbyt trudne do zrealizowania, bo przecież gdyby chciała je zrealizować to nie przyjęłaby zaproszenia do dodatku kobiecego (sic!) do „Gazety Wyborczej”, łączącej się z tym sesji fotograficznej i rozmowy na temat tego, jak nauczanie Jana Pawła II prowadzi do piekła kobiet. Gdyby pani doktor chciała być konsekwentna, to chyba nie powinna pisać ani publikować swojego doktoratu na temat tego – jak możemy się domyśleć – że o kobietach trzeba już przestać mówić.
Powierzchowność i wewnętrzna sprzeczność tego niby-personalistycznego rozwiązania problemu płci ukazuje się jednak najwyraźniej w samej wypowiedzi Melonowskiej, kiedy na koniec wywiadu mówi o Janie Pawle II: „Popełnia fundamentalny błąd wciąż w dyskursie katolickim obecny – postrzega kobietę jako matkę człowieka, a nie jako córkę Boga. Powinniśmy rozwijać taką teologię kobiecości!”, po czym w odpowiedzi na pytanie redaktorki: „Co to znaczy być córką Boga?” kontynuuje: „Nie wiem, właśnie nad tym powinniśmy się zastanawiać. Myślę, że po 2014 latach istnienia chrześcijaństwa powinnam już znać jakieś odpowiedzi. Mamy już koncepcję dziecięctwa bożego. Uczestnicząc w mszy, słyszymy, że ‘nazywamy się dziećmi bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy’, ale nikt z nas nie wie, w jaki sposób córka Boga zaparza kawę, w jaki sposób wybiera kolczyki, w jaki sposób córka Boga kłóci się z mężem, który jest synem Boga. Cały ten wymiar egzystencjalny jest dopiero do odkrycia”.
Godne zastanowienia jest, że chwilę temu pani doktor mówiła o tym, że czas jest zakończyć narrację płci, męskości i kobiecości, po czym – na tym samym oddechu – odsuwa na bok neutralne genderowo pojęcie „dziecięctwa Bożego” i proponuje refleksję nad teologią kobiecości zawartą w pojęciu „córka Boga”. Tyle jeśli chodzi o rozwikłanie problemu różnicy płci przez genderowo neutralne pojęcie osoby. Źle, kiedy tym problemem zajmują się inni; widocznie warto jednak, aby zajęła się nim Melonowska.
Taki feminizm? Nie, dziękuję.
Autorowi tych słów nie sprawia satysfakcji krytyka poglądów doktor Justyny Melonowskiej przedstawionych w omawianym wywiadzie. Jako ktoś, kto od 25 lat zajmuje się myślą Karola Wojtyły/Jana Pawła II i dzieli krytyczne uwagi warszawskiej feministki na temat niskiego poziomu polskiej analizy myśli Karola Wojtyły/Jana Pawła II, chciałbym czytać – szczególnie w prasie wysokonakładowej – ciekawe i inspirujące teksty na ten temat. Niestety, jeszcze nie teraz.
Wywiad Justyny Melonowskiej dla Gazety Wyborczej miał być przykładem alternatywnej, otwartej i twórczej teologii katolickiej. Niestety, jest wyrazem zewnętrznej, feministycznej krytyki myśli Jana Pawła II, którego autorka „Więzi” nie rozumie i nie zna na tyle, żeby kompetentnie się na jego temat wypowiadać. Jeśli miał oznaczać świeże, „kobiece” spojrzenie na refleksję Jana Pawła II o „geniuszu kobiety”, to okazał się kompletnym niewypałem, który spotka się z zachwytem stałego grona krytyków Jana Pawła II, zaś wśród osób szukających zrównoważonego poglądu na teologię płci spowoduje zamieszanie co do poglądów Jana Pawła II lub po prostu niechęć do feministycznych prób w teologii.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.