Nauczanie JPII prowadzi do "piekła dla kobiet"?

Lektura wywiadu doktor Justyny Melonowskiej „Święty nie znaczy nieomylny”, który ukazał się w ostatnim numerze „Wysokich Obcasów”, dodatku do „Gazety Wyborczej”, jest smutnym i konsternującym doświadczeniem.

Tekst wywiadu, w którym szczególne miejsce zajmuje krytyka nauczania Jana Pawła II na temat płci i małżeństwa jest przedziwną mieszanką zniekształceń, nieporozumień i uproszczeń. Autor tego tekstu zgadza się z warszawską feministką w co najmniej jednym punkcie. Rozpoczynając wywiad, słusznie zwraca ona uwagę na częstokroć niski poziom rodzimego komentowania i analizowania filozoficznej i teologicznej myśli Jana Pawła II. Przykro, że jej własne refleksje na ten temat tego poziomu na pewno nie podnoszą.

Strach przed stereotypami

W tle rozważań publicystki „Więzi” znajduje się obawa przed taką refleksją nad naturą mężczyzny i kobiety, która prowadzi do tworzenia stereotypów, nierzadko krzywdzących dla kobiet. Ta obawa daje o sobie znać w takich momentach wywiadu, gdzie pojawiają się wspomnienia wiejskiej religijności, gdzie mężczyźni i kobiety uczestniczą w mszy niedzielnej w odrębny sposób i w odrębnych przestrzeniach. Obawa przed krzywdzącym stereotypizowaniem kobiet daje się także zauważyć w tle sprzeciwu filozofki wobec utożsamiania powołania kobiety z macierzyństwem. Szkoda, że ten sprzeciw, w wielu miejscach wywiadu, połączony jest z upraszczaniem  i zniekształcaniem myśli Karola Wojtyły/Jana Pawła II.

W odpowiedzi na pytanie redaktorki „Gazety Wyborczej” o rozumienie używanego przez Jana Pawła II pojęcia „geniusz kobiety”,  Melonowska krytycznie ripostuje: „Zasadniczo chodzi o macierzyństwo jako podstawowe i jedyne powołanie kobiety”. Takie sprowadzenie bogatej refleksji Jana Pawła II o powołaniu kobiet do powołania do macierzyństwa jest po prostu fałszywe i jest dezinformacją czytelnika. Papież wielokrotnie wypowiadał się pozytywnie na temat różnych form zaangażowania kobiet w przestrzeni publicznej, wielokrotnie za to zaangażowanie w Kościele i świecie dziękował.

W wymiarze duchowym natomiast, niewątpliwie dla Jana Pawła II macierzyństwo jest takim samym duchowym powołaniem i znakiem dojrzałości kobiety jak ojcostwo jest powołaniem mężczyzny. Zarówno macierzyństwo jak ojcostwo nie wyklucza innych powołań kobiety i mężczyzny w ich zaangażowaniach społecznych, politycznych i ekonomicznych. Na pewnej fundamentalnej płaszczyźnie powołanie do bycia zarówno ojcem jak i matką, które inaczej realizuje się w przypadku księdza, zakonnicy, czy rodziców mających swoje biologiczne dzieci, jest ważniejsze od wszystkich innych powołań. Dotyczy to zarówno kobiety jak i mężczyzny, a widzenie tego jako przykładu dyskryminacji kobiety jest po prostu błędem.

O ile potrafimy zrozumieć obawę Melonowskiej przed pośpiesznym tworzeniem stereotypów męskości i kobiecości, o tyle ta obawa w wywiadzie przyjmuje karykaturalne rozmiary. Zdaniem warszawskiej feministki jakakolwiek refleksja nad naturą człowieka, naturą mężczyzny i kobiety prowadzi do instrumentalizacji i dyscyplinowania. W tym miejscu wywiadu pojawia się dość komiczne rozjechanie się intencji obu rozmówczyń.  Na uwagę Melonowskiej, że Jan Paweł II „pozornie promuje emancypację kobiet”, ale jego ostrzeganie przed maskulinizacją, „tak naprawdę skutkuje utrzymywaniem kobiet w ryzach i tradycyjnych rolach”, redaktorka Gazety Wyborczej próbuje zastosować wyćwiczony przy papieżu Franciszku motyw dobrego papieża i złych biskupów i pyta o to, czy władza Jana Pawła II była realna, bo Episkopat Polski nie poświęcił żadnego listu tematowi godności kobiety, co było tak ważnym tematem dla Jana Pawła II.

W odpowiedzi na to pytanie słyszymy zadziwiające u chrześcijanki stwierdzenie,  że tworzenie porządku symbolicznego to forma dyscyplinowania kobiet i mężczyzn przez dyskurs religijny. Temu ma właśnie służyć „nauczanie mężczyzn i kobiet, jakimi są bytami, jakiego rodzaju są stworzeniem, jaka jest natura dana im przez Boga”. Religia w ujęciu Melonowskiej to więc nie przede wszystkim szukanie prawdy o Bogu, człowieku  i świecie, oraz posłuszeństwo odnalezionej prawdzie o Bogu, ale to forma władzy i dyscyplinowania człowieka. Religia ma więc przede wszystkim funkcję horyzontalną, nie wertykalną i służy utrwalaniu niesprawiedliwego porządku społecznego, także w dziedzinie płci.

Tego rodzaju poglądy nie są niczym nowym w zachodniej kulturze. W myśli 19-wieku reprezentował je Fryderyk Nietzsche w swojej dialektyce pana i niewolnika, a w czasach nam bliższych Michael Foucault, dla którego każda prawda jest jedynie funkcją władzy. Pojawienie się tego rodzaju  poglądów w opisywanym wywiadzie może jednak dziwić. Ukazuje to także poważny problem w samym centrum chrześcijańskiego feminizmu Melonowskiej, który polega na interpretowaniu Ewangelii i nauczania Kościoła w myślowych kategoriach, które są im z gruntu obce i przeciwstawne. To jest trochę tak jakby  popatrzeć na ofiarę Maksymiliana Kolbego w kategoriach filozofii neo-darwinowskiej,  na decyzje Prymasa Wyszyńskiego dotyczące polskiego Kościoła przez pryzmat doktryny stalinowskiej, czy na śmierć Karoliny Kózkówny w świetle myśli Sigmunda Freuda.

Problem „chrześcijańskiego” feminizmu  Melonowskiej polega na tym, że – w odróżnieniu od Jana Pawła II – usiłuje tworzyć feminizm opierając się na źródłach całkowicie obcych i wrogich wobec myśli chrześcijańskiej, które w konsekwencji unieważniają to, co istotne dla chrześcijaństwa, a w tym konkretnym miejscu: chrześcijańskie myślenie o kobiecie i mężczyźnie. Tylko w  takim kluczu możemy zrozumieć zadziwiające wypowiedzi w rodzaju: „Od kilku tysięcy lat nie możemy wyjść z klinczu płci. Żadna kultura, żadna religia pod żadną szerokością geograficzną nie wypracowała satysfakcjonującej relacji płci. Zawsze jest to język dominacji i ostatecznie władzy jednej płci nad drugą. Jeżeli nie władzy, to rywalizacji”. Autor tego tekstu był przekonany, że łączy go z autorką przekonanie, że to właśnie Chrystus, zbawiciel ludzkości, ofiarował w swoim Kościele zbawienie zarówno mężczyznom jak i kobietom, a Święta Rodzina Jezusa, Maryi i Józefa, a także te wszystkie rodziny, które ją naśladowały, wyszły z historycznego klinczu płci, przemocy i dominacji. Chyba się myliłem.

Wolność poza naturą

Wspomniana wyżej obawa przed stereotypami przybiera w opisywanym wywiadzie karykaturalne formy. Jak wspomnieliśmy powyżej, prowadzi do generalnej krytyki myślenia religijnego i symbolicznego, które przecież w żadnej religii nie zrezygnuje z tego, żeby uczyć „mężczyzn i kobiet, jakimi są bytami, jakiego rodzaju są stworzeniem, jaka jest natura dana im przez Boga”. Odrzucenie stereotypów, zdaniem Melonowskiej, wymaga też odrzucenia pojęcia natury człowieka, a w szczególności refleksji nad naturą mężczyzny bądź kobiety. Filozofka wskazuje na opresywny charakter myśli katolickiej: „dyskurs katolicki „instrumentalizuje” macierzyństwo, żeby kobietę „dyscyplinować, żeby … zajęła podobno sobie właściwe miejsce”, po czym tłumaczy redaktorce: „to jest skuteczny sposób osłabiania kobiet - mówienie im, że coś jest ich naturą. Co to wówczas oznacza? Działa w pani jakiś mechanizm, który jest od pani niezależny, bo nie kontroluje pani swojej natury. I to on niejako "generuje" pani czyny i decyzje. Gdzie zatem pani wolność? Chociaż oczywiście istnieje nurt "katolickiego nowego feminizmu" i niektóre kobiety odnajdują się w narracji natury, geniuszu kobiecości, ale ja uważam, że rodzicielstwo - jak różne inne zaangażowania - jest doświadczeniem osoby, a więc sprawczości, wolnej woli, autonomii. Poza tym język natury zatraca wszystko to, co biograficzne. Cały dramat pani jednostkowego istnienia, w tym i macierzyństwa”.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
6°C Piątek
rano
13°C Piątek
dzień
14°C Piątek
wieczór
12°C Sobota
noc
wiecej »