Nowości w śledztwie smoleńskim czy przedwyborcze gry... - zastanawiają się publicyści.
Publicysta "wSieci" Krzysztof Feusette zastanawia się, dlaczego dopiero teraz ujrzały światło dzienne ustalenia biegłych, o których poinformowało dziś RMF FM.
Feusette w komentarzu dla serwisu wpolityce.pl stawia kilka kłopotliwych pytań na temat ujawnionych dziś rewelacji Radia RMF. Przede wszystkim zastanawia się, dlaczego te – jak twierdzi się – nowe ustalenia o odczytaniu 1/3 słów więcej z kopii zapisu rejestratorów dźwięku w kokpicie prezydenckiego Tu-154M pojawiły się dopiero teraz, skoro materiały strona rosyjska udostępniła już ponad rok temu – w lutym 2014 roku.
„Kto sprawił ten cud” – pyta ironicznie publicysta i zwraca uwagę, że wydarza się on nie tylko przed piątą rocznicą katastrofy, ale też w momencie, gdy obecnie urzędującemu prezydentowi w trwającej kampanii wyborczej może odebrać głosy publikacja książki niemieckiego dziennikarza Jurgena Rotha, prezentująca dokumenty niemieckiego wywiadu, które mogą potwierdzać niepopularną tezę o tym, że w Smoleńsku w 2010 roku doszło do zamachu.
Przypomnijmy, że Jurgen Roth, dziennikarz śledczy, jest autorem książki „Zamknięte Akta S”. Ma się ona ukazać 8 kwietnia. W oparciu o tajną notatkę Federalnej Służby Wywiadowczej, która głosiła, że w Smoleńsku nie doszło do wypadku, prezentuje on stanowisko o możliwości dokonania zamachu na prezydencki samolot. W oficjalnym komunikacie, po ujawnieniu jego ustaleń, niemieckie służby poinformowały, że nie twierdziły, jakoby w Smoleńsku miał miejsce zamach. W rozmowie opublikowanej w serwisie niezalezna.pl dziennikarz przekonuje, że po wydaniu opinii niemieckich służb na temat jego książki zdziwił się najbardziej tym, że jakikolwiek głos w ogóle się pojawił.
Przekonywał też, że służby, idąc w zaparte, działają według klucza politycznego. Zauważa, że obecnie relacje pomiędzy Angelą Merkel i Donaldem Tuskiem są bardzo dobre i nikomu nie zależy na tym, żeby to zmienić. Niewygodne ustalenia są zatem niemile widziane. Dlatego Roth przekonuje, że w sprawie katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. nigdy nie dowiemy się prawdy. „Będziemy mieli tylko tyle poszlak, wskazówek i informacji, by móc stwierdzić, że to nie była zwykła katastrofa, ale cała prawda, szczegóły sprawy, nie wyjdzie i nie może wyjść na jaw” – powiedział.
Krzysztof Feusette w tym kontekście i wobec tych ustaleń, o których poinformowało dziś RMF FM, zastanawia się, czy partia rządząca będzie w dalszym ciągu przeciwna powołaniu międzynarodowej komisji do wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.