Z udziałem niewielkiej już grupy tych, którzy przeżyli stalinowskie represje, na Jasnej Górze odbyła się ogólnopolska pielgrzymka żołnierzy-górników.
To ci, którzy w latach 1949-59 głównie z powodów politycznych trafili do tzw. wojskowych batalionów pracy, czyli oddziałów roboczych, zorganizowanych na wzór radziecki w kopalniach węgla kamiennego i uranu oraz kamieniołomach.
Los prześladowanych nadal pozostaje jedną z nierozliczonych kart historii PRL, choć, jak podkreśla Jan Dziadkowiec, jest jednym z bardzo ważnych świadectw cierpienia narodu: „Wcześniej nasi ojcowie, nasi starsi bracia walczyli z bronią w ręku, ale z tymi zdążono się rozprawić, a zostali jeszcze młodsi, których trzeba było jakoś sterroryzować – mówi żołnierz-górnik z Rzeszowa. – W tej chwili nasze świadectwo jest uzupełnieniem ukazywania tego, czym był w Polsce komunizm”.
W czasach komunistycznych ponad 210 tys. poborowych, młodych mężczyzn zaliczanych do „elementu niepewnego klasowo”, osób według władzy ludowej wrogo do niej ustosunkowanych, a także związanych bliżej z Kościołem trafiło do Wojskowych Batalionów Górniczych. „Ponad tysiąc górników zginęło, dziesiątki tysięcy przedwcześnie utraciło zdrowie i siły – przypomniał Stefan Sobczyk z Katowic. – Przez 10 lat setki tysięcy chłopców pracowało w mundurku; po to dawali mundur, by powiedzieć: ty jesteś żołnierzem, a żołnierzowi się nie płaci”.
Częstochowski metropolita senior abp Stanisław Nowak podkreślał w kazaniu, że żołnierze-górnicy są znakiem dla Polski, i apelował, by przebaczać, ale nade wszystko, by pamiętać.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.