Zgoda, spolegliwość to za mało. Ale bez miłości, to nawet wiara przenosząca góry jest niczym.
Można i trzeba nawracać muzułmanów – twierdzi na łamach francuskiego tygodnika Famille Chrétienne, Fabrice Hadjadj, francuski filozof i dramaturg. Postać dość znacząca. Z pochodzenia Żyd, bohater głośnego nawrócenia na chrześcijaństwo, dziś członek Papieskiej Rady ds. Laikatu. I trudno się z nim nie zgodzić. Wszak „wszelkiemu stworzeniu”, bez wyjątków, mamy głosić Ewangelię. Jezus Chrystus jest jedynym Zbawicielem. I jeśli jest możliwe zbawienie człowieka bez chrztu, to przecież na zasadzie wyjątku. Normalną doń drogą jest wiara i chrzest. A że muzułmanie to też Boże stworzenia, miłość do nich domaga się, by szanując ich jako ludzi i ich przekonania jednak pokazywać im Jezusa. W całej prawdzie, nie w interpretacji ich religii.
Nie zamierzam jednak wzywać tu do nawracania muzułmanów. Wydaje mi się, że Fabrice Hadjadj zrobił to znacznie lepiej niż zrobiłbym to ja, w nieudolnych słowach powtarzając jego przemyślenia. Chciałbym tylko zwróci uwagę, jaki obraz chrześcijan przed nami stawia. Chrześcijan odważnych, gotowych dla Ewangelii narazić się na szwank, a jednocześnie w swojej gorliwości na wskroś uczciwych, dalekich od narzucania inaczej myślącym swoich przekonań jakąś manipulacją. I od razu widzę nie tylko chrześcijan zabijanych dziś za swoją wiarę w Chrystusa, ale też nas, chrześcijan Polski początku XXI wieku.
Wryła mi się w pamięć scena, w której pewien znany i szanowany ksiądz przed laty tłumaczył się przed telewizyjnymi kamerami ze swoich związków z PRL-owską bezpieką. „Rozmawiałem, ale nie donosiłem” mówił z lękiem i niedowierzaniem w oczach. Być może dla niektórych to rozróżnienie nie miało żadnego znaczenia. Ale ja rozumiałem. Prawy chrześcijanin nie skrywa swojej wiary wobec tych, którzy są daleko od Boga. Wręcz powinien w takich sytuacjach o niej świadczyć. Wszak esbek to też stworzenie Boże. I myślę, że tego rodzaju postawa wielu uczciwych chrześcijan, którzy mieli odwagę – jak sługa Boże Franciszek Blachnicki – w każdych okolicznościach przyznać się do swojej wiary w Chrystusa, przyczyniła się do rozkładu starego systemu dużo bardziej niż tajne spotkania zakonspirowanych grup opozycjonistów, którzy z „władzą” kontaktów nie mieli. Niestety, po latach cnotą stało się nie odważne świadczenie, ale knucie w ukryciu.
Myślę też o teraźniejszości. Wbrew pozorom dziś przyznanie się w Polsce do wiary wiele nie kosztuje. Ba, często wręcz przynosi splendor. Dlatego odważnych nie brakuje. Czasem można nawet odnieść wrażenie, że trwa swoista licytacja, kto swoje poglądy mocniej (niekoniecznie dosadniej) wyrazi. Ale często brak w tym wszystkim tego, co jest fundamentem chrześcijaństwa: miłości. Przecież świadectwo wiary ma pociągnąć, a nie odepchnąć. Nawet jeśli trzeba czasem powiedzieć coś trudnego do przyjęcia...
Zgoda, spolegliwość to za mało. Ale bez miłości, to nawet wiara przenosząca góry jest niczym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.