15-osobowa grupa chłopców w wieku od 13 do 17 lat z salezjańskiego domu dla dzieci ulicy w Namugongo w Ugandzie przyjechała na miesiąc do Polski.
Ich pobyt organizuje Salezjański Ośrodek Misyjny w Warszawie. O sytuacji dzieci ulicy w Ugandzie i programie pobytu chłopców w Polsce opowiadali 30 kwietnia misjonarze salezjańscy na konferencji prasowej zorganizowanej przez Polską Agencję Prasową w Warszawie. Chłopcy są wychowankami salezjańskiej placówki misyjnej CALM – Children and Life Mission, położonej w Namugongo, 15 kilometrów od stolicy Ugandy, Kampali. Ośrodkiem kieruje ks. Ryszard Józwiak SDB. Mieszka i uczy się w nim 135 chłopców ulicy – podopiecznych salezjańskiego programu Adopcja na Odległość. Dzięki niemu na rzecz chłopców polscy darczyńcy przekazali w ub.r. ponad 95 tys. euro. Kupiono za nie m.in. podręczniki, odzież i instrumenty muzyczne. Wychowawca Joseph Wandera wyjaśnił na konferencji, że chłopcy prowadzili na ulicy chaotyczne życie: wiele czynności wykonywali naraz, nie byli poddani jakiejkolwiek kontroli, sami wyznaczali sobie sprawiedliwość. Od kiedy przebywają w salezjańskich ośrodkach, wszystkie codzienne zajęcia – mycie, modlitwa, posiłki, nauka - mają swój porządek i cel. „Dzieci przyzwyczajają się do życia na ulicy, trudno je od tego odciągnąć. Ich pierwsze dni w ośrodku to często walka o przetrwanie. My staramy się im pokazać, że życie może być wspólne i opierać się na modelu rodzinnym, gdzie jest matka i ojciec” – tłumaczył Wandera. Ks. Ryszard Józwiak spędził w Ugandzie 22 lata. Po tak długim okresie – stwierdził – sam czuje się dla chłopców po trosze „ojcem i matką”. „To takie same dzieciaki, jak ich rówieśnicy na całym świecie. Przyjaźnią się, kłócą i godzą, bawią i śmieją, chcą być kochane” – powiedział. Wyjaśnił, że zadaniem misjonarzy nie jest natychmiastowe zabieranie dzieci z ulicy, ale rozeznanie ich sytuacji rodzinnej. Jeśli rodzice nie wykazują zainteresowania opieką nad dziećmi, salezjanie proponują im pobyt w jednym z trzech prowadzonych przez siebie w Ugandzie ośrodków szkolno-wychowawczych. Chłopcy codziennie pieszo wyruszają z ośrodka CALM do szkół w Bombo i Kamuli. Salezjanie kierują ich najpierw do szkoły podstawowej, w której nauka trwa 7 lat, następnie do szkół zawodowych. Chłopcy osiągający najlepsze wyniki w nauce mają szansę na dalszą edukację w szkole średniej, a nawet na studiach wyższych. Oprócz nauki wychowawcy dbają także o właściwe wyżywienie i higienę dzieci, grają z nimi w piłkę, wysłuchują ich zwierzeń, rozmawiają o marzeniach i pasjach. „Są dla chłopaków jak rodzice, od których ciepła i opieki nigdy nie zaznali lub których bardzo wcześnie utracili” – powiedział ks. Józwiak. Ks. Stanisław Rafałko, dyrektor Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego w Warszawie, poinformował o programie miesięcznego pobytu chłopców z Ugandy w Polsce. Złoży się nań m.in. zwiedzanie Warszawy i pobyt na Suwalszczyźnie, gdzie odbędą się warsztaty breakdance i przygotowania do widowiska taneczno–muzycznego pod okiem animatorów kultury ze Stowarzyszenia ENGRAM w Białymstoku. Wspólnie z młodymi ludźmi z Polski uczestniczyć będą w warsztatach artystycznych, zaprezentują swoje talenty oraz kulturę ugandyjską. Ich występy będą się składać m.in. z akrobacji, gry na bębnach i gitarach. Chłopcy odwiedzą też m.in. Gdańsk, Toruń, Bydgoszcz, Łódź, Częstochowę, Kraków, Wadowice i Zakopane. Szczegółowy plan pobytu chłopców z Ugandy w Polsce podano na stronach www.misje.salezjanie.pl . Na świecie żyje ok. 90 mln dzieci ulicy, z czego najwięcej w Ameryce Łacińskiej (40 mln) i Azji (32 mln, w tym w Indiach – 14 mln). W Europie problem ten dotyka 3 mln dzieci, głównie na wschodnich terenach – Rumunii i Rosji oraz na Białorusi. W Polsce salezjanie prowadzą dla dzieci ulicy m.in. oratoria, czyli centra młodzieżowe, a także domy dziecka, szkoły zawodowe, techniczne i ogólnokształcące, ośrodki wychowawcze i internaty. Salezjańscy misjonarze i wolontariusze pracują w 130 krajach świata. W czerwcu ub. roku zorganizowali w Polsce pobyt dzieci z Zambii. lk / ju
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.