Na prośbę kardynała Augusta Hlonda tworzył przed wojną zgromadzenie, które
opiekuje się polskimi emigrantami na wszystkich kontynentach. Dziś ojciec
Ignacy Posadzy jest kandydatem na ołtarze.
Uczniowie strajkują
Szadłowice koło Inowrocławia, jedna z najstarszych wsi na Kujawach. Tutaj 17 lutego 1898 roku urodził się Ignacy Posadzy. Pochodził z wielodzietnej rodziny rolniczej. Zachowało się zdjęcie z przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej. Odświętnie ubrany Ignacy trzyma w ręku zapaloną gromnicę – prawie tak wysoką jak on sam. – Od dziecka wychowywany był w głębokich tradycjach religijnych i patriotycznych – opowiada ks. Kozioł.
Z patriotyzmu szybko przyszło mu zdać egzamin. Gdy w 1905 roku w szadłowickiej szkole ludowej pruski zaborca wprowadził naukę religii po niemiecku – siedmioletni Ignacy przystąpił ze wszystkimi dziećmi do strajku.
Trwała jeszcze I wojna światowa, gdy po maturze w Inowrocławiu wstępował do Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu. Święcenia kapłańskie przyjął już w wolnej Polsce w gnieźnieńskiej katedrze. Jest wikariuszem poznańskiej Fary i prefektem Seminarium Nauczycielskiego w Poznaniu. Współpracuje z „Przewodnikiem Katolickim”.
Jeszcze jako kleryk, w czasie studiów teologicznych w Munster i w Fuldzie, zetknął się z polskimi emigrantami. Podobno wielki wpływ wywarła na nim relacja niemieckiego księdza. Duchowny opowiadał o polskiej dziewczynie, która umierała bez sakramentów, bo nie znała niemieckiego, a żaden z niemieckich księży polskiego.
Poruszony tą historią kleryk Posadzy zaczął odwiedzać polskich emigrantów i uczyć ich katechizmu. Były to czasy, kiedy w Berlinie mieszkało więcej Polaków niż w znajdującym się pod pruskim zaborem Poznaniu.
Gdy został księdzem wizytował ośrodki polonijne w Danii, Argentynie, Brazylii i Urugwaju. Jeździł tam z polecenia Urzędu Emigracyjnego i Prymasa Augusta Hlonda. Nie spodziewał się zapewne wtedy, że niebawem jego kapłańskie życie zwiąże się całkowicie z polskimi emigrantami.