Greckie wybrzeże i malownicze wyspy kryzysu chyba nie odczuły. W czasie wakacji słońce jak zwykle morderczo grzało, a plaże pełne były turystów.
Kiedy Grecja weszła do Unii, była wielka radość, miał być raj, a później przyszła wielka obawa. W kapitalizmie przecież zawsze zdarzają się kryzysy, ale Grecja popełniła też poważne błędy przy podziale otrzymanych z Unii środków. Duże pieniądze wzięło wielu nierobów – mówi. Dla Greków żyjących z daleka od Aten urzędnicy i biurokraci to ludzie, którzy nic nie robią. Tak samo wielkie państwowe syndykaty, jak np. niesprywatyzowane zakłady energetyczne czy telekomunikacja. Athanasios zwraca uwagę, że Grecja ponosi olbrzymie wydatki na armię z obawy przed Turcją. Turyście z zewnątrz trudno dostrzec oznaki kryzysu. Dopiero rozmowy z mieszkańcami czy osobami, dla których Grecja stała się drugą ojczyzną, uświadamiają, że dotyka on ludzi w różnych dziedzinach życia. Wydawałoby się, że w tutejszym klimacie nie ma problemów z wydatkami na np. ogrzewanie domów. Pani Marzena, żona Athanasiosa, prostuje obiegowe opinie. – Od października do kwietnia ogrzewamy mieszkania. Prądem, bo Grecja nie ma węgla. Kiedyś domy były ogrzewane olejem napędowym. Ale dzisiaj nas na to nie stać. Emeryci, którzy kiedyś wybudowali wielkie wille, nie mogą ich ogrzać, bo kosztuje to 4 tys. euro za zimę.
A emerytura to często 400 euro. Ludzie radzą sobie różnie. Moi teściowie wykuli dziurę w ścianie, wstawili piecyk na drzewo, które zbierają na zalesionych stokach Olimpu, i ogrzewają jeden salonik. Gorzej mają mieszkańcy Aten i Salonik. Oni tracąc pracę, jednocześnie tracą podstawę egzystencji. W Grecji nie ma państwowego budownictwa, a mieszkańcy dużych miast najczęściej mieszkania wynajmują. I to oni strajkują. Dla pani Marii, która w centrum Pantaleimanos od 2005 r. prowadzi hotel „Sofia”, kryzys rozpoczął się w 2012 r. Kiedy rozpoczynała działalność, najwięcej turystów pochodziło z Grecji, przyjeżdżało też dużo Niemców. Teraz turystów jest więcej, ale zmienił się ich skład narodowościowy. – W zeszłym roku było dużo Rosjan. W tym roku 80 proc. turystów z zagranicy to Polacy. Są też Serbowie, Bułgarzy, trochę Rumunów, Węgrów i Skopian, czyli mieszkańców Republiki Macedonii.
To byli złodzieje
Dla pani Marii wejście do Unii nie miało żadnego znaczenia. – Przecież od zawsze jesteśmy częścią Europy. Natomiast nie cieszyłam się z wejścia do strefy euro, bo euro nas okradło. Dlaczego? Przed wejściem euro przykładowo włoszczyzna kosztowała 50 drachm, a po wejściu w przeliczeniu na euro już 180. Czyli cztery razy drożej. Mój mąż zarabiał kiedyś 600 tys. drachm, czyli ok. 2 tys. euro. Było nas stać na wszystko, a teraz ledwo wystarcza nam to na życie. Dla mnie nie jest istotne, czy będziemy tu mieć euro, dolary czy drachmy, byle nam wystarczało na życie – mówi. Pani Maria w referendum zagłosowała przeciw reformom. Posłuchała premiera Aleksisa Ciprasa, który apelował o głosowanie przeciw propozycjom wierzycieli, nazywając ich terrorystami. – Ten plan reform nie będzie działał.
To jest dobre dla Niemców i zachodniej Europy, a nie dla nas – uważa pani Maria. – Wprowadzane obecnie reformy nie utrudniają mi działalności. Najgorszy jest wzrost podatków, rachunków za prąd, wodę, a przede wszystkim brak pracy. Mój mąż jest architektem i od 5 lat nie ma pracy. Dwoje dzieci ukończyło studia, a pracują tu w sklepie. Trzeci syn kończy studia i też tu wyląduje. Nie ma pracy. Wie pan, będąc w Atenach, po raz pierwszy widziałam Greków, którzy żebrzą, bo nie mają z czego żyć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.