Chodzi o systematycznie pogarszający się stan polskiego szkolnictwa.
Protest młodych Polaków na Litwie, w czasie wyjątkowo niespokojnym w naszej części Europy, może się stać sprawą nawet bardzo poważną, jeszcze bardziej pogarszając stosunki między Warszawą a Wilnem – ocenia szef działu zagranicznego „Rzeczpospolitej” Jerzy Haszczyński.
Jego zdaniem strajk rozpoczynający się 2 września będzie najważniejszym od kilku lat starciem między władzami litewskimi i Polakami w tym kraju. Nie zgadzają się oni na pogarszanie stanu szkolnictwa. Argumentują, że dzieje się tak od dawna, a władza jest nieczuła na prośby i głos obywateli. Jako koronny dowód podają uchwalenie w 2011 r. ustawy oświatowej niekorzystnej dla mniejszości. Władze w Wilnie zignorowały wówczas 60 tys. podpisów w tej sprawie, zebranych przez polską mniejszość.
Teraz widać konsekwencje tej ustawy. Wskutek ograniczenia nauki w ojczystym języku, młodzi Polacy mają problem, żeby na maturze osiągać wysokie wyniki, pozwalające dostać się na dzienne, bezpłatne studia. Uczniowie obawiają się, że ich szkoły w ogóle mogą przestać istnieć. W Wilnie nie wiadomo co będzie z polskimi klasami w najbardziej zasłużonych placówkach.
Litewskie władze nie zgadzają się z tymi argumentami, a organizatorom strajku zarzucają nieliczenie się z dobrem dzieci. Sprawy nie ułatwia także niechęć do Waldemara Tomaszewskiego, przywódcy Polaków na Litwie, kreowanego na „kremlowskiego agenta”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.