Rola ambasadora w kraju akredytacji powinna polegać na budowaniu zgody i przyjaznych relacji między krajami - tak premier Ewa Kopacz komentuje słowa rosyjskiego ambasadora, że stosunki Polska-Rosja są najgorsze od 45 r. Natomiast MSZ jest zdziwione i zaniepokojone. Minister Grzegorz Schetyna zapowiedział, że ambasador Rosji zostanie wezwany w poniedziałek do MSZ.
"Ambasador Rosji ostatnio bardzo dużo mówi, a ja mam wrażenie, że rola ambasadora w kraju akredytacji powinna polegać na budowaniu zgody i przyjaznych relacji między krajami. Ale mogłabym odpowiedzieć, też jednym zdaniem, bardzo mocnym zdaniem (...) nawet dzieci w Polsce wiedzą, że ani Ribbentrop, ani Mołotow nie byli Polakami" - powiedziała Kopacz.
"Rolą Ambasadora jest szukanie porozumienia, budowanie zaufania i poprawa stosunków z krajem akredytacji. Z niepokojem i ubolewaniem stwierdzamy, że słowa Ambasadora FR temu nie służą" - napisało z kolei MSZ w przekazanym w sobotę PAP oświadczeniu.
Uznało również przedstawione przez Andriejewa oceny za szkodliwe dla stosunków polsko-rosyjskich, ponieważ podważają one dorobek pracy wspólnej instytucji, jaką jest Polsko-Rosyjska Grupa ds. Trudnych, a także przeczą rzetelnym opracowaniom historycznym, np. publikacji "Białe plamy, czarne plamy", która jest próbą wspólnego spojrzenia na polsko-rosyjską historię XX w., w tym również czas II wojny światowej.
O tym, że stosunki polsko-rosyjskie są najgorsze od 1945 roku i nie jest to wina Rosji, lecz wybór strony polskiej, która zamroziła kontakty polityczne, ale i kulturalne - powiedział ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew w piątek wieczorem w TVN24.
Ambasador podważył również rolę Polski w przeciwstawianiu się hitlerowskim Niemcom. "Polityka Polski doprowadziła do tej katastrofy we wrześniu 1939 roku, bo w ciągu lat 30. XX wieku Polska przez swoją politykę wielokrotnie blokowała zbudowanie koalicji przeciwko Niemcom hitlerowskim. Częściowo Polska była więc odpowiedzialna za tę katastrofę, do której doszło we wrześniu" - ocenił Siergiej Andriejew.
Zaprzeczył również, jakoby wkroczenie Armii Czerwonej do Polski 17 września 1939 roku było agresją. "Wojska radzieckie weszły na teren zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy 17 września 1939 roku, kiedy los wojny między Niemcami a Polską był już przesądzony. Przedtem było już jasne, że Wielka Brytania i Francja nie przyjdą na pomoc Polsce. W tamtych warunkach, chodziło o zagwarantowanie bezpieczeństwa ZSRR" - przekonywał.
Pytany o wydarzenia, które miały miejsce w Polsce po 1945 roku takie jak represje wobec żołnierzy Armii Krajowej, aresztowanie szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego i proces moskiewski, Andriejew stwierdził, że "takie były realia tej sytuacji". "Związkowi Radzieckiemu po zwycięstwie nad Niemcami zależało na istnieniu państwa przyjaznego u jego granic" - mówił. Mówił, że nie było innej możliwości niż wywożenie żołnierzy AK do łagrów. Wyraził opinię, że nie mogły istnieć tak duże niekontrolowane siły w pobliżu armii radzieckiej.
W oświadczeniu MSZ czytamy, że resort ze zdziwieniem i niepokojem przyjął przedstawione w programie poglądy ambasadora o przyczynach wybuchu II wojny światowej oraz próby usprawiedliwienia stalinowskich represji wobec Polaków, którzy walczyli o niepodległość swego kraju.
"Narracja przedstawiona przez najwyższego oficjalnego przedstawiciela państwa rosyjskiego w Polsce podważa prawdę historyczną i nawiązuje do najbardziej zakłamanych interpretacji wydarzeń znanych z lat stalinowskich i komunistycznych. Agresja III Rzeszy na Polskę, a następnie wtargnięcie Armii Czerwonej na terytorium RP, czego symbolicznym uwieńczeniem była wspólna +defilada zwycięstwa+ Wehrmachtu i Armii Czerwonej w Brześciu nad Bugiem 22 września 1939 r. jest bezsprzecznym faktem historycznym. Przypominamy, że poprzedzający ją pakt Ribbentrop-Mołotow dzielący wpływy w Europie środkowo-wschodniej został w 1989 r. oficjalnie potępiony przez Zjazd Deputowanych Ludowych ZSRR" - czytamy w oświadczeniu.
MSZ protestuje również wobec słów ambasadora "relatywizujących i usprawiedliwiających antypolskie działania sowieckich +wyzwolicieli+ wyrażające się w aresztach, wywózkach i egzekucjach Polaków". "Traktujemy to jako brak poszanowania dla pamięci ofiar zbrodni NKWD dokonanych z rozkazu najwyższych władz ZSRR" - napisano.
Przeczytaj też: Rosyjski ambasador prowokuje Polskę. Po co?
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.