Volkswagen to dla Niemców synonim samochodu. Ostatnia afera z montowaniem oprogramowania zaniżającego odczyt emisji spalin może zachwiać zaufaniem nie tylko do marki, ale i całego kraju.
Gdy Volkswagen zdecydował się, by jego hasło reklamowe brzmiało po prostu: „Das Auto”, nie był to wyraz pychy. Dla Niemców VW to naprawdę Samochód, pisany przez duże S – i choć jeżdżą oczywiście także pojazdami innych marek, to jednak VW jest punktem odniesienia. Po niemieckich ulicach jeździ 9,5 mln volkswagenów, a drugich w tabeli opli jest „zaledwie” 4,8 mln. Co piąty Niemiec ma samochód tej firmy, a wliczając w to marki zależne od VW, takie jak np. Audi czy Škoda, okazuje się, że co trzeci. Wóz wrósł w niemiecką kulturę, kolejne modele stały się wręcz członkami niemieckich rodzin. Jednak to może się zmienić, ponieważ w połowie września okazało się, że Volkswagen w 11 mln swoich samochodów zamontował oprogramowanie przekłamujące poziom zawartości trujących gazów w spalinach – i to nie tylko w Stanach Zjednoczonych Ameryki, jak się na początku wydawało, ale także w wielu innych krajach. W efekcie pracę stracił prezes Volkswagena Martin Winterkorn, a ceny akcji giganta spadły w ciągu 2 tygodni o 40 proc. Nie jest to pierwszy skandal związany z VW. Niemcy wybaczyli mu, gdy w 1993 roku świeżo zatrudniony nowy członek zarządu José Ignacio Lopez wyniósł ze swojej starej firmy, Opla, ważne dokumenty mogące pomóc nowemu pracodawcy w walce na rynku. Przymknęli też oko na korumpowanie posłów do Bundestagu czy opłacanie wizyt w operze Gerharda Schrödera (jak widać, były kanclerz Niemiec, jeszcze będąc szefem rządu Dolnej Saksonii, lubił używać życia na cudzy koszt). Pewnie dlatego, że choć moralnie naganne, były to działania na korzyść „narodowego championa”. Teraz jednak miarka się przebrała, bo najnowsze oszustwo było skierowane przeciwko zdrowiu klientów i czystości środowiska. A tego Niemcy bardzo nie lubią. Zresztą nie tylko Niemcy, także mieszkańcy innych rozwiniętych krajów świata, którzy kojarzą VW jako wizytówkę całych Niemiec. Dlatego gdy okazuje się, że firma jest nierzetelna, cierpi na tym wizerunek nie tylko Wolfsburga, miasta, w którym siedzibę ma firma i którego życie toczy się wokół funkcjonowania koncernu, ani nawet Dolnej Saksonii, o której się mówi, że „gdy Volkswagen kaszle, choruje cały land”, ale całej RFN.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.