Wyrok trybunału przypomina, że wolność sumienia jest bardziej pierwotna niż przepisy jakiejkolwiek ustawy, a państwo nie może swobodnie kształtować przepisów prawa w sposób, który ograniczałby podstawowe prawa i wolności człowieka.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego, choć korzystny da środowiska lekarskiego, to jednak nie usuwa systemowych problemów związanych ze sprzeciwem sumienia pracowników ochrony zdrowia, a jedynie przenosi ich ciężar z lekarza na władze publiczne. Odpowiednie organy władzy będą musiały podjąć wysiłek zorganizowania dostępu do niektórych świadczeń, które uznaje się za legalne (np. aborcji w sytuacji, gdy nie istnieje zagrożenie dla zdrowia lub życia matki) na innych zasadach niż dotychczas. Przede wszystkim chodzi o obowiązek udzielenia informacji o miejscu ich realizacji. Pojawiają się propozycje przeniesienia tego obowiązku na zakład opieki zdrowotnej, Narodowy Fundusz Zdrowia, Biuro Rzecznika Praw Pacjenta, albo odpowiednie departamenty Ministerstwa Zdrowia.
Jest jednak możliwa sytuacja, że wszyscy lekarze zatrudnieni w danej placówce odmówią realizacji świadczeń, które nie mają na celu ratowania życia i zdrowia pacjenta, a zatem nakładanie takiego obowiązku na zakład opieki zdrowotnej może okazać się nieskuteczne. Teoretycznie możliwa jest również sytuacja, że urzędnicy wspomnianych urzędów będą powoływać się na prawo do sprzeciwu sumienia (według konstytucji wolność sumienia przysługuje bowiem „każdemu człowiekowi”) i domagać się odpowiednich regulacji prawnych w tym zakresie (np. „urzędnicza klauzula sumienia”). Zatem przeniesienie na inne osoby zobowiązania do współuczestnictwa w czynie uznawanym przez nich za niegodziwy nie rozwiąże tej trudnej kwestii.
Istota problemu tkwi bowiem w definicji i zakresie świadczeń gwarantowanych przez państwo. Ustawowe definicje świadczeń zdrowotnych są dość szerokie i wykraczają poza przyczyny medyczne, a tym samym poza naturalne, wewnętrzne cele medycyny. Mamy zatem do czynienia z sytuacją, w której potoczne rozumienie pojęcia „pomocy lekarskiej” nie pokrywa się z prawnym pojęciem udzielania „świadczeń zdrowotnych”, a ta rozbieżność pomiędzy prawem i rzeczywistością ma daleko idące konsekwencje w organizacji systemu ochrony zdrowia. Pozwala to na poziomie rozporządzeń Ministra Zdrowia na objęcie koszykiem świadczeń gwarantowanych również działań niezwiązanych z ratowaniem zdrowia i życia pacjenta, które każdy szpital i przychodnia musi zobowiązać się realizować podpisując umowę z NFZ (np. aborcja w sytuacjach innych niż zagrożenie życia matki na oddziałach ginekologiczno-położniczych, albo założenie wkładki wewnątrzmacicznej w przychodni ginekologicznej). Wyrok trybunału nie zmienia legalnego statusu tych świadczeń, a jedynie wskazuje, że nie można lekarzy zobowiązywać do ich realizacji.
Aby uniknąć kolejnych spornych sytuacji należałoby wyodrębnić z koszyka świadczeń gwarantowanych te czynności, które nie są związane z ratowaniem zdrowia i życia pacjenta i nie kontraktować ich obligatoryjnie z każdą placówką medyczną. Takie rozwiązania zresztą zastosowano w odniesieniu do zapłodnienia pozaustrojowego, które państwo finansuje na podstawie kontraktu z nielicznymi placówkami mającymi status Centrów Leczenia Niepłodności. W ten sposób uniknie się problemu sprzeciwu sumienia w innych sektorach systemu ochrony zdrowia i poprawi równowagę pomiędzy uprawnieniami świadczeniodawców i świadczeniobiorców. Pozwoli to również na zachowanie wierności swojemu sumieniu przez osoby wykonujące zawody medyczne, w tym wierności zasadom etyki zawodowej, bez narażania pacjentów na ryzyko nieudzielenia pomocy w sytuacjach zagrożenia zdrowia lub życia.
*dr hab. Jakub Pawlikowski jest pracownikiem Zakładu Etyki i Filozofii Człowieka Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Jest z wykształcenia lekarzem, filozofem oraz absolwentem studiów doktoranckich z zakresu prawa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.