„Kościół jest Europą, Europa jest Kościołem” pisał w 1920 r. Hilaire Belloc. Nieskromny triumfalizm tych myśli już niedzisiejszy. Bo choć statystycznie Kościół w Polsce jeszcze jakoś się trzyma to jego europejskie notowania spadają. Jak reagować? Owszem, można podnieść larum iż świat odchodzi od Chrystusa – wielokrotnie słyszałem narzekające wynurzenia „świadków nadziei”, których los rzucił na Zachód - a w obrębie konfesji „pochylać się” nad statystykami. Ludzie są rozmiłowani w liczbach, zauważył Saint-Exupery, więc i statystyki być muszą.
Można też spojrzeć optymistyczniej. Z nadzieją, a czemu i nie z przymrużeniem oka? Przypomina tu się historia psa, którą w swej autobiografii przytacza Olivier Clement. Otóż pewna dama tak długo karmiła pupila słodyczami, aż ten stracił apetyt. Wtedy ubogi wieśniak zaoferował się wyleczyć psa. Dość drastycznie - wrzucił zwierzę do pustej studni, by „zakosztowało” głodu. Po tygodniu oddał psa właścicielce – znacznie chudszego – ale w rzeczy samej zdrowego. Tyle gwoli „chrześcijańskiej” Europy.
A jak rzecz ma się z chrześcijaństwem w ujęciu globalnym? Ciekawe prognozy przedstawia tu Philip Jenkins, profesor Pensylwania State Univeristy w opracowaniu „Chrześcijaństwo przyszłości”, wydanym w Polsce przez Verbinum. Jego zdaniem chrześcijaństwo czeka światowy boom, „ale znacząca większość wierzących nie będzie ani biała, ani europejska”.
Przyczyna jest prozaiczna: niski przyrost naturalny w Europie. I tak do roku 2025 liczba chrześcijan w Europie może sięgnąć zaledwie 20 procent, ale w tym samym czasie podwoi się ona w Afryce, gdzie co roku przybywa ok. 2,36 procent chrześcijan.
Wbrew obawom rodzime kościoły liczące ok. 40 milionach członków stanowią tylko jedną dziesiątą wszystkich afrykańskich chrześcijan. Dominującym kościołem (w stosunku 3:1) w Afryce jest Kościół rzymskokatolicki. „Afryka w XX w. przeszła od katolickiej ludności liczącej l ,9 miliona wiernych w roku 1900 do 130 milionów w roku 2000, co daje tempo wzrostu w wysokości 6842 procent. To najszybsza ekspansja katolicyzmu na jednym kontynencie w ciągu dwóch tysięcy lat historii Kościoła" zauważa Jenkins. Do 2025 r. Afrykanie będą stanowili jedną szóstą wszystkich członków Kościoła Katolickiego.
Żonglując danymi, opracowanymi przez Centrum Studiów nad Globalnym Chrześcijaństwem, warto zauważyć, że w roku 2005 r. na świecie żyło ok. 2,1 miliarda chrześcijan (różnych wyznań), z czego 531 milionów stanowili Europejczycy. Ale już za Europą jest Ameryka Łacińska z 511 mln chrześcijan, w Afryce ich ok. 389 mln, w Azji to 344 mln, 226 mln chrześcijan to mieszkańcy Ameryki Północnej.
„To Afryka i Ameryka Łacińska będą rywalizowały o tytuł najbardziej chrześcijańskiego kontynentu. Wkrótce wyrażenie „biały chrześcijanin" może brzmieć jak kuriozalny oksymoron, wywołujący lekkie zdziwienie, tak jak „szwedzki buddysta". Tacy ludzie istnieją, ale jest w tym pewna ekscentryczność” zauważa z przekąsem Jenkins i dodaje: „Żaden Kościół ani religia nie mają zagwarantowanego miejsca w żadnym kraju”.
Czy to powód aby rwać szaty? Kościół nie jest Europą, ani Europa Kościołem. „Chrześcijaństwo dopiero się zaczyna” mówił prawosławny duchowny Aleksander Mień. Dynamiczny przyrost wyznawców Chrystusa w krajach Trzeciego Świata jakby potwierdzał profetyczny wydźwięk jego słów. W Europie szkołą żywej wiary są małe, niejednokrotnie ekumeniczne wspólnoty. I czego więcej potrzeba? Przecież Chrystus zmartwychwstał.