Zbiory archiwów państwowych w Polsce są dostępne dla wszystkich chętnych. Na identycznych zasadach mogą korzystać z nich zarówno obywatele polscy, jak i cudzoziemcy - twierdzą zgodnie dyrektorzy Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych, Archiwum Akt Nowych w Warszawie i Centralnego Archiwum Wojskowego, a także placówek gromadzących zbiory w całym kraju.
We wtorek premierzy Donald Tusk i Władimir Putin zadeklarowali gotowość udostępnienia historykom - na zasadzie wzajemności - polskich i rosyjskich archiwów. "Jeśli nasi specjaliści będą mieli dojście do polskich archiwów, to my zapewnimy polskim historykom dojście do archiwów rosyjskich" - zaznaczył premier Rosji. W odpowiedzi premier Tusk podkreślił, że bardzo poważnie traktuje deklarację premiera Putina o gotowości udostępnienia archiwów dotyczących zbrodni katyńskiej. "Akceptuję propozycję, aby wzajemność była tutaj poszanowana" - powiedział.
W rozmowie z PAP wicedyrektor Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych Barbara Berska, odpowiedzialna m.in. za kontakty z zagranicą, poinformowała, że "ze zbiorów polskich archiwów badacze z Rosji mogą korzystać bez żadnych przeszkód".
"Nasze archiwa są dostępne, a korzystanie z nich jest darmowe" - powiedziała i podkreśliła, że "wszyscy badacze z Rosji są mile widziani". "Jeżeli przyjedzie ich nawet setka miesięcznie, to ich przyjmiemy" - dodała Berska.
Mówiła, że trudne jest ustalenie, jak wielu do tej pory badaczy z Rosji prowadziło kwerendy w polskich archiwach, bo nie prowadzi się tego rodzaju statystyk.
Wicedyrektor zaznaczyła jednak, że "rosyjscy historycy rzadko korzystają z polskich archiwów". "To dlatego, że Rosja nie poniosła w czasie wojny strat, które mogłyby być odzwierciedlone w polskich dokumentach" - powiedziała PAP. "Ponadto to nie Polska przywoziła dokumenty z Rosji" - zaznaczyła.
"Zdarza się, że rosyjski badacz przyjeżdża do Polski i korzysta z naszych dokumentów, ale najczęściej jest to historyk, którego tematyka badawcza dotyczy dziejów Polski" - mówiła Berska.
Dodała, że najczęściej Rosjanie w polskich archiwach poszukują dokumentów, które umożliwiają im prowadzenie badań genealogicznych.
W opinii wicedyrektor, dotychczasowa współpraca polskich i rosyjskich archiwów układa się poprawnie.
Jako przykład dobrej współpracy podała m.in. czterotomową publikację pt. "Katyń. Dokumenty zbrodni", która była utworzona pod wspólną polsko-rosyjską redakcją. "Wspólnie z Rosjanami przygotowaliśmy ostatnio także publikację pt. +Polscy jeńcy wojenni w niewoli sowieckiej w latach 1919-1922+. To są materiały archiwalne poświęcone losom żołnierzy polskich, którzy zostali wzięci do niewoli przez Armię Czerwoną w latach 1919-1922" - mówiła wicedyrektor.
Rosjanie mogą bez przeszkód korzystać także z akt dotyczących losów jeńców radzieckich z 1920 r. Zastępca dyrektora Centralnego Archiwum Wojskowego Andrzej Wesołowski wyjaśnił PAP, że rosyjscy historycy mogą z nich korzystać.
"Nie ma najmniejszego problemu z dostępem do nich. Nie ma żadnych specjalnych obwarowań dotyczących dostępu do nich także dla badaczy z Rosji, którzy niekiedy zgłaszają się do nas i badają dokumenty. Trudno mi tak z marszu ocenić, ilu z nich interesowało się dokumentami dotyczącymi jeńców radzieckich z 1920 roku, ale zapewniam, że nikt nie stawiał im żadnych przeszkód" - powiedział Wesołowski.
Jak poinformował PAP dyrektor departamentu organizacji, udostępniania i ewidencji Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych Dariusz Grot, zbiory archiwów są otwarte, jeśli chodzi o ich udostępnianie, nie ma też zbiorów zastrzeżonych.
"Ograniczony jest dostęp tylko do niektórych dokumentów z uwagi na przesłanki prawne, przede wszystkim ze względu na możliwą kolizję ewentualnego udostępnienia ich z prawnie chronionymi interesami osób, których dokumenty dotyczą, np. ich dobrami osobistymi takimi jak prywatność czy dobre imię" - powiedział Grot.
Jak wyjaśnił chodzi m.in. o znajdujące się w dokumentach dane osobowe, w tym szczególnie tzw. dane wrażliwe - dotyczące np. stanu zdrowia.
"Takie informacje udostępniane są jednak do badań naukowych, pod warunkiem anonimizacji danych w ogłaszanych wynikach. To znaczy, że w publikacji nie mogą znaleźć się imiona, nazwiska czy inne dane umożliwiające identyfikację osób" - zaznaczył.
Według Grota, w przypadku niektórych dokumentów udostępnienie ich bywa odraczane czasowo. Dzieje się tak, gdy udostępnienie ich w danym momencie nie jest możliwe ze względu na stan zachowania i konieczność przeprowadzenia prac konserwatorskich lub przeprowadzanie właśnie takich prac.
"Osoba, która przychodzi do archiwum, nie musi tłumaczyć nikomu, dlaczego chce uzyskać wgląd w dokumenty" - zaznaczył. Jak podał, klient archiwum musi: wypełnić dokument o nazwie zgłoszenie użytkownika, podać w nim swoje dane (m.in. nr dowodu osobistego) oraz wymienić dokumenty, które go interesują oraz datę, kiedy zostały wytworzone.
"W przypadku przeszkód prawnych, czyli możliwości kolizji np. z ochroną prywatności, w zgłoszeniu powinno znaleźć się uzasadnienie. Odmowa dostępu do dokumentów nigdy nie jest bowiem automatyczna" - powiedział Grot. Jak tłumaczył, w takich przypadkach dyrektorzy archiwów za każdym razem ważą przeciwstawne interesy osób lub osoby, której dane są chronione i osoby chcącej uzyskać informacje z dokumentów.
Jeśli nie ma przeszkód prawnych, dokumenty udostępniane są tego samego dnia lub w ciągu kilku dni, jeśli np. przechowywane są odległym magazynie.
Obywatele innych krajów mogą korzystać z archiwów państwowych na takich samach zasadach jak obywatele polscy. "W 2007 r. cudzoziemcy zostali ustawowo zrównani w prawach użytkowników archiwów z użytkownikami polskimi" - poinformował.
Grot przypomniał, że wcześniej obywatele innych krajów podlegali specjalnej, odrębnej procedurze. Miała ona charakter scentralizowany i decyzyjny - wszystkie sprawy dotyczące udostępniania dokumentów cudzoziemcom podejmował naczelny dyrektor archiwów w trybie postępowania administracyjnego. "Było to bardzo dolegliwe dla obu stron" - zaznaczył.
Również dyrektor Archiwum Akt Nowych w Warszawie dr Tadeusz Krawczak zapewnił PAP, że archiwum jest "otwarte dla wszystkich i historycy z Rosji nie mają żadnych ograniczeń, poza tymi, które obowiązują wszystkich". "Badacze z Rosji, czy z jakiegokolwiek innego kraju, nie muszą pisać żadnych specjalnych podań, by móc korzystać z archiwów" - tłumaczył Krawczak. Dodał, że czasem rosyjscy badacze przywożą ze sobą rekomendacje swoich profesorów, lecz nie jest to wymagane.
"Po prostu cudzoziemiec przyjeżdża do nas, zgłasza się, wypełnia kartę, co robi każdy użytkownik archiwum, przegląda inwentarze i składa zamówienie wypisując je na rewersach. To wszystko" - powiedział Krawczak i zaznaczył, że rewersy można składać nawet drogą elektroniczną.
W jego opinii, generalna różnica między archiwami w Polsce a tymi w Rosji polega na tym, że "gdy się jedzie do Rosji to nie można liczyć na inwentarze, czyli de facto nie wie się, co się w danym archiwum znajduje". "U nas inwentarz jest pierwszą rzecz, którą badacz otrzyma po przyjściu, by mógł wiedzieć gdzie na przykład znajdują się informacje dotyczące przedwojennych ambasad czy attachatów" - podkreślił.
Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych to centralny urząd administracji rządowej zarządzający archiwami państwowymi w Polsce (w tym Archiwum Głównym Akt Dawnych, Archiwum Akt Nowych, Narodowym Archiwum Cyfrowym, Archiwum Państwowym Dokumentacji Osobowej i Płacowej i archiwami państwowymi). Podlega Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.