O tym, jak wyglądało codzienne życie na emeryturze kard. Franciszka Macharskiego, opowiadają siostry albertynki.
To u nich zmarły w zeszłym tygodniu kardynał mieszkał przez ostatnie lata po tym, jak przestał pełnić funkcję metropolity krakowskiego. Dziś siostry wspominają, że przebywanie z kardynałem seniorem było "przestrzenią wielkiej przyjaźni, ale także świętości dnia codziennego".
Jak opowiada s. Krzysztofa Babraj, przełożona generalna albertynek, zamieszkanie kard. Macharskiego w zgromadzeniu to było działanie Boże. - Sam ksiądz kardynał mówił, że on nie wie, jak to się stało, iż taka myśl mu przyszła, że mógłby zamieszkać blisko "Ecce Homo", św. Brata Alberta i matki Bernardyny. Przyjechał tutaj, żeby o to zapytać, i akurat był świeżo wyremontowany ten mały budyneczek, nazywany przez nas "chatką", który pokazała mu ówczesna przełożona generalna. Tak to się zaczęło - mówi zakonnica.
Przypomina, że w "chatce" kilkakrotnie swoje dni skupienia odprawiał kard. Karol Wojtyła. - Kard. Franciszek wiedział o tym i zawsze to podkreślał, gdy przyjeżdżali do niego różni goście - mówi s. Krzysztofa.
- Wnętrze podkreślało jego niezwykłą skromność. Były tam szafa z rzeczami osobistymi, dwa biureczka, łóżko i krzesła. Muszę przyznać, że gdy zobaczyłam garderobę ks. kardynała, pomyślałam, że wiele osób, które ślubowały ubóstwo, zawstydziłoby się skromnością tego księcia Kościoła. On nic nie gromadził, miał w sobie niesamowitą wolność od rzeczy - dopowiada s. Dolorosa Kilnar, która przez ostatnie 5 lat opiekowała się stale kard. Franciszkiem.
Albertynki podkreślają, że przy sanktuarium "Ecce Homo" kardynał "pięknie się starzał, ale był aktywny". - Na emeryturze, dopóki mógł, wyjeżdżał z różnymi posługami duszpasterskimi, proszony przez ks. kard. Stanisława Dziwisza - czy to do parafii na bierzmowanie, czy na uroczystości lub pogrzeby - wspomina s. Krzysztofa. - Nigdy nie odmówił przyjęcia kogoś do domu, nawet jeśli była to osoba niezapowiedziana i nie miał na to siły - dodaje s. Dolorosa.
Łukasz Kaczyński /Foto Gość
Wytchnienie kard. Macharski znajdował m.in. w dużym ogrodzie, po którym często spacerował
Kardynał dużo czasu poświęcał także modlitwie za innych. Czytał każdy list, który otrzymywał, zbierał je, a następnie - gdy było ich odpowiednio dużo - wkładał listy za Mszał i odprawiał w tych intencjach Mszę św.
- Absolutnie najważniejsza dla niego rano była Msza św. i modlitwa. W modlitwie był całkowicie zdany na Pana Boga. Cokolwiek mu Pan Bóg dał, on to przyjmował. Był mistykiem - widziałam wiele takich sytuacji, jak modlitwa brewiarzowa, którą mówi się płynnie, zajmowała mu na przykład naraz dwie godziny, bo popadał w taki stan kontemplacji - opowiada s. Dolorosa.
Kardynał był traktowany przez siostry jak domownik. Zawsze był zapraszany na wszelkie uroczystości zgromadzenia i jeśli tylko mógł, przychodził do sióstr, głosił im słowo Boże. Pojawiał się także w chwilach zabawy - choćby na organizowanych w ogrodzie ogniskach.
Na wikcie u albertynek kardynał - co nawet dla niego było zaskoczeniem - przybrał na wadze. - Przez całe życie w porywach ważył do 64 kg, a przez ostatnie lata - nawet 80 kg - uchyla rąbka tajemnicy s. Dolorosa.
Być może stało się tak dlatego, że kardynał po przejściu na emeryturę "wyhamował", jak mówią siostry. Wytchnienie znajdował m.in. w dużym ogrodzie.
- Niezmiernie kochał przyrodę. Wieloma rzeczami wprawiał mnie w zdumienie. Kiedy szedł na spacer, a na jego drodze znalazły się ptaki, czekał, aż sobie coś wydziobały i odleciały. Dopiero wtedy przechodził - wspomina s. Dolorosa. - Był obserwatorem z duchem franciszkańskim, który był w nim bardzo wyraźny. Umiał się cieszyć z tego, co wokoło, bez oczekiwania na wielkie rzeczy - dodaje s. Krzysztofa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W swojej katechezie papież skoncentrował się na scenie pojmania Jezusa.
2,1 mld. ludzi wciąż nie ma dostępu do bezpiecznej wody pitnej.
Sytuację nauczycieli religii pogarsza fakt, że MEN dał im za mało czasu na przekwalifikowanie się.