Trump chce zmienić Sąd Najwyższy na bardziej konserwatywny

Antonin Scalia zmarł w lutym 2016 roku. Był sędzią o wyraźnie konserwatywnych poglądach. Po jego śmierci Barack Obama zgłosił na jego miejsce kandydaturę Merricka Garlanda, jednak republikanie zablokowali ją w senacie. Do tej pory nie udało się przełamać impasu w tej sprawie i głosy w Sądzie Najwyższym rozkładają się 4:4. Tym samym organ ten nie może podjąć żadnej decyzji, gdyż te zapadają większością głosów, a dziewiątego sędziego obecnie brak.

Trump zapowiadał już w kampanii wyborczej, że rozwiąże tę sprawę. W związku z tym, że republikanie mają obecnie swojego prezydenta, jak również większość w Kongresie, rozwiązanie kryzysu może niebawem nastąpić.

Sprawa jest o tyle istotna, że Sąd Najwyższy USA może podejmować ważne decyzje w kwestiach światopoglądowych jak np. dostęp do aborcji czy dopuszczalność tzw. "małżeństw" jednopłciowych. Jeśli większość będą mieli sędziowie konserwatywni, którzy nominowani są dożywotnio, nietrudno się domyślić, jak może to wpłynąć na decyzje tego organu. I to na długie lata.

Bardzo możliwe jednak, że konserwatyści uzyskają więcej niż jeden głos przewagi za kadencji Trumpa. Wkrótce bowiem na emeryturę mogą przejść liberalni sędziowie: Stephen Breyer (78 lat) i Ruth Bader (83 lata).

Wśród kandydatów prezydenta-elekta na sędziów Sądu Najwyższego, które wymienia m.in. Forbes znalazły się takie osoby jak: Joan Larsen: Sędzia Sądu Najwyższego Michigan, która współpracowała ze zmarłym Antoninem Scalią. Innym kandydatem jest William H. Pryor, były prokurator generalny Alabamy, zdeklarowany przeciwnik orzeczenia Roe vs. Wade.