W brytyjskim Sądzie Najwyższym zakończyła się w czwartek rozprawa dotycząca procedury uruchamiającej Brexit. Rząd premier Theresy May liczy na wyrok, który pozwoli mu na samodzielne zainicjowanie procesu wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
Na początku listopada Wysoki Trybunał (High Court) orzekł, że brytyjski rząd nie może rozpocząć negocjacji w sprawie wyjścia z Unii Europejskiej bez zgody obu izb brytyjskiego parlamentu. Od decyzji odwołał się gabinet premier May.
W trwającym od poniedziałku procesie apelacyjnym swoje argumenty przedstawiali m.in. prawnicy rządu, a także opowiadający się po stronie parlamentu przedstawiciele strony pozywającej i administracji lokalnych w Szkocji i Walii.
"Zawsze jest taka pokusa, żeby na podstawie wypowiedzi i pytań sędziów w toku rozpraw oceniać, jaki będzie wyrok. To jednak złudne i myślę, że wciąż wiemy niewiele więcej niż na początku postępowania w poniedziałek" - ocenił w rozmowie z PAP znawca brytyjskiego prawa konstytucjonalnego z Uniwersytetu Oksfordzkiego Mikołaj Barczentewicz.
"Ta sprawa i związane z nią zainteresowanie medialne są bezprecedensowe. Mamy cztery dni transmisji na żywo w BBC i jest duże oczekiwanie w brytyjskim społeczeństwie, żeby coś z tego wynikało od razu - ale jeżeli ktoś wie, jak tego typu sprawy sądowe przebiegają, to ma świadomość, że będziemy musieli poczekać do wyroku" - podkreślił.
Barczentewicz zaznaczył, że wśród kluczowych pytań, na które muszą znaleźć odpowiedź sędziowie, są te, które dotyczą prawnego znaczenia referendum, a także roli administracji lokalnych w procesie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
Jak zwrócił uwagę, nawet przedstawiciele Szkocji - domagający się konsultowania decyzji w sprawie Brexitu ze szkockim parlamentem - nie sugerowali, że mogłoby to zatrzymać cały proces opuszczania Wspólnoty.
Ekspert podkreślił jednak, że gdyby konsultowano się ze Szkocją, ale jej zdanie nie byłoby wiążące w procesie podejmowania decyzji przez brytyjski parlament w Westminsterze, mogłoby to doprowadzić do "kryzysu konstytucyjnego w szerszym, politycznym znaczeniu".
"Część osób bierze pod uwagę taką ewentualność, że zanim Sąd Najwyższy wyda wyrok, może skierować pytanie do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu, jeśli uzna, że do wydania orzeczenia konieczna jest szczegółowa interpretacja artykułu 50. Traktatu Lizbońskiego o wyjściu z Unii Europejskiej. To opóźniłoby wydanie wyroku o przynajmniej kilka miesięcy" - zaznaczył Barczentewicz.
Dodał jednak, że jest to "raczej mało prawdopodobne", a obie strony postępowania zasugerowały w swoich wystąpieniach, że nie jest to koniecznie.
Ostateczny wyrok Sądu Najwyższego w tej sprawie spodziewany jest w styczniu przyszłego roku.
Zgodnie z zapowiedziami formalne rozpoczęcie dwuletnich negocjacji o wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej planowane jest na marzec 2017 roku.
Sugerował, że obecna administracja może doprowadzić do wojny jądrowej.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.