Reklama

Chciał iść i szedł

Wyruszając w 1931 roku do Afryki, Kazimierz Nowak myślał o jednym: by pisaniem reportaży zapewnić byt żonie i dwójce dzieci. Samotna wyprawa wzdłuż kontynentu zajęła mu pięć lat. Przed nim nikt czegoś takiego nie dokonał.

Reklama

To z miłości…

– Wielu ludzi bulwersuje fakt, że Nowak, wyjeżdżając do Afryki, zostawił rodzinę na tak długo. Ale przecież on nie wiedział, ile czasu zajmie mu podróż. Nikt nie wiedział, bo nikt przed nim czegoś takiego nie dokonał. Poza tym, aby zrozumieć sytuację życiową Nowaków, musielibyśmy się cofnąć do tamtego czasu – mówi Łukasz Wierzbicki, który chcąc poznać klimat i problemy ówczesnej Polski, przeszukał wiele pamiętników. – Opisywały nędzę i bezrobocie okresu międzywojennego, tłumy ludzi, którzy gromadzili się przed urzędem pracy i odchodzili z kwitkiem, bo tej pracy nie było – mówi. – Również Kazimierz Nowak, zanim podjął decyzję o wyjeździe, rozpaczliwie szukał zatrudnienia.

Przejmująca jest jego prośba o przyjęcie do pracy z 1924 roku:

Powołując się na cenne ogłoszenie w Kurierze Poznańskim polecam niniejszym moje usługi na stanowisku książkowego. Żonaty, mam 9 i pół letnią praktykę jako książkowy. Ostatnio pracowałem 3,5 roku jako szef książkowości w Poznańskim Banku Ubezpieczeń, Towarzystwo Akcyjne w Poznaniu. Znam zawód mój, pracuję chętnie i pilnie. Na wszelkie warunki godzę się z góry i zaręczam, że za wszelkie skorzystanie z mych usług usilną i staranną pracą odwdzięczę się Szanownemu Państwu. W załączeniu przysyłam odpis ostatniego świadectwa. Proszę usilnie o łaskawą odpowiedź, czy mogę oferowaną posadę uzyskać. Nadmieniam równocześnie, że uzyskanie posady jest kwestią życia mojej chorej żony i dziecięcia, którym ze względu na brak dochodu nie mogę ani skromnego bytu zapewnić.głębokim poważaniem. Kazimierz Nowak

– To przecież nie jest tak, że on wsiadł na rower i dla zaspokojenia swej podróżniczej pasji pojechał do Afryki, zostawiając tak po prostu rodzinę. Ta wyprawa była konsekwencją jego drogi życiowej i sytuacji materialnej, w jakiej się znajdowali Nowakowie – tłumaczy Wierzbicki.

Zanim Nowak wyruszył do Afryki, myślał o Ameryce. Wierzył w „amerykański sen”. Nie wyjechali. Nie było ich stać. Zdesperowany, 4 listopada 1931 roku rusza pociągiem do Rzymu, potem nie bez komplikacji dociera do Neapolu, następnie przeprawia się przez Morze Śródziemne. W Trypolisie wsiada na swój siedmioletni rower i zaopatrzony w zapas łatek na dętki i 60 kg bagażu, rusza przez Saharę i cały kontynent ku oddalonemu o kilkadziesiąt tysięcy kilometrów Przylądkowi Igielnemu. Jak reagowano na cyklistę w Afryce i jak ekstremalna była to wyprawa, obrazowo oddają reportaże Nowaka.

Zjawienie się moje w oazie stało się nie lada sensacją. Co żyło, wybiegło na ulicę, by zobaczyć rower, niezwykłą rzecz ani trochę do wielbłąda niepodobną, która jednak przyszła tutaj z dalekiej pustyni. Dzieci bawiące się w cieniu palm, pierzchły na mój widok, by po chwili powrócić i otoczyć mnie zwartym pierścieniem. Z tłumu wyrwał mnie komendant twierdzy. – Którego dzisiaj mamy? – zapytałem sennym głosem. – Drugi dzień lutego. – Ach, więc cały miesiąc spędziłem na pustyni.

Kochanej Marysieńce

Reportaże Nowaka to więcej niż relacja z samotnej podróży przez afrykański kontynent. To opowieść o poświęceniu, wierności i miłości. Nowak jechał, pisał i tęsknił. Jako że nie miał pieniędzy, pisał na najcieńszym, pergaminowym papierze. Był lżejszy do transportowania i taniej go kosztowały wysyłki. Jego listy do żony to literatura bardzo piękna, ale i ciężka.

Jeszcze nie opuścił Europy, a już z Rzymu pisał do żony: „Jednak ciężko w świecie samemu, Boże. Żeby choć raz móc zdobyć jakąś egzystencję i móc być już razem, na zawsze razem”.

Albo tydzień później z Neapolu:

Wiem, Maryś, że ci bardzo ciężko, ale wiesz, że razem z tobą cierpię, nie biedę już, ale skrajną nędzę. Zaraz z Afryki zamonituję w „Na Szerokim Świecie” i sądzę, że zaraz przyślą należności moje, a może z innej strony coś nadejdzie. Mam jeszcze trochę klisz, zaraz pierwszego dnia porobię zdjęcia i poślę do prasy poznańskiej.

W Neapolu podróżnik nie miał nawet pieniędzy na statek. Żeby kupić bochenek chleba, fotografował niemieckich turystów, wywołując potem zdjęcia w namiocie, za miastem. – Był zdesperowany, jeszcze zanim dotarł do Afryki – mówi Łukasz i odczytuje fragment kolejnego listu: „Oj, Maryś, żeby choć mieć pewność, że trochę grosza dochodzi do was”.

Korespondencję wysyłaną do żony Nowak tytułował: „Kochanej Marysieńce”. I marzył:

O Maryś! – jak ja bardzo pragnę już raz napisać książkę – taką grubą, ciekawą – a jeden z pierwszych egzemplarzy właśnie ręcznie dedykować: „Ukochanej mojej Marysieńce”. Ale to jeszcze marzenie tylko – czasu zbiegnie sporo, zanim krytyka weźmie mię w swoje szpony.

– Z tych listów wyziera wielka miłość, oddanie, tęsknota – mówi Łukasz. – Wiemy, że bardzo się kochali – zarówno przed, jak i po powrocie z Afryki. Wiemy też, że Marysi, jego żonie, było ciężko samej z dwójką dzieci. Ale trudno nam to dziś oceniać i nawet nie powinniśmy. Trzeba wczytać się w reportaże Nowaka.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
4°C Niedziela
dzień
5°C Niedziela
wieczór
4°C Poniedziałek
noc
2°C Poniedziałek
rano
wiecej »

Reklama