Do 11 stycznia wrocławski Sąd Apelacyjny odroczył wydanie wyroku w procesie odwoławczym Artura W., oskarżonego o zabójstwo 15-letniej Wiktorii z Krapkowic (Opolskie).
W piątek odbyła się rozprawa apelacyjna w sprawie zabójstwa. Sąd zdecydował, że wyrok zapadnie 11 stycznia. "Sąd chce się zastanowić nad kwestiami proceduralnymi, które zostały zasygnalizowane przez prokuratora" - powiedział przewodniczący składu sędziowskiego, sędzia Tadeusz Kiełbowicz.
Wiktoria C. zaginęła 7 marca 2015 r. Jej ciało znaleźli po 11 dniach poszukiwań w przepompowni w Krapkowicach (Opolskie) pracownicy Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji.
Pod koniec września Sąd Okręgowy w Opolu uznał Artura W. za winnego zabójstwa nastolatki. Sąd zakwalifikował ten czyn jako zabójstwo z zamiarem ewentualnym (co znaczy, że sprawca miał świadomość, że w wyniku swego działania może pozbawić życia ofiarę). W chwili popełnienia zbrodni Artur W. miał 17 lat, więc z mocy prawa nie groziło mu dożywocie, lecz najwyżej 25 lat więzienia. Sąd wymierzył mu karę 14 lat pozbawienia wolności.
Apelację od wyroku złożyły zarówno prokuratura, jaki i obrona. Obrona domaga się zmiany kwalifikacji czynu na pobicie z obrażeniami skutkującymi śmiercią. Oskarżenie zaś wniosło o zaostrzenie kary do 25 lat więzienia.
Prokurator Zbigniew Jaworski z Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu uznał apelację obrony za bezzasadną. "Dokładnie ustalono mechanizm zbrodni i to, co było przyczyną śmierci małoletniej Wiktorii (...) a zatem zmiana kwalifikacji czynu jest bezzasadna" - mówił prokurator.
Dodał, że dziewczynka nie musiała zginąć. "Mogła żyć, mimo tego zdarzenia, którego początkiem był rozbój i zabór telefonu. Mogła żyć, gdyby nie pełna determinacja oskarżonego, gdyby nie jego upór i chęć uniknięcia odpowiedzialności karnej, za to co zrobił. Dziewczynka mogła przeżyć, skończyłoby się na obrażeniach ciała w żaden sposób niezagrażających jej życiu, () ale oskarżony podjął najgorszą z możliwych decyzji, która miała zapewnić mu bezkarność" - mówił prokurator, podkreślając, że Artur W. wrócił na miejsce rozboju i wyrzucił nieprzytomną dziewczynkę do kolektora ściekowego.
Prokurator domagając się zaostrzenia kary do 25 lat więzienia podkreślił, że makabryczność czynu i zachowanie oskarżonego powodują, że wymierzona przez sąd pierwszej instancji kara "nie spełnia swoich celów; jest niesprawiedliwa".
Według ustaleń śledztwa i procesu, W. - już wcześniej karany przez sąd rodzinny m.in., za kradzieże - napadł na wracająca do domu Wiktorię, bo chciał jej zabrać telefon komórkowy. Gdy szarpał dziewczynę, ta upadła, uderzyła głową o betonowe podkłady kolejowe i straciła przytomność. W. zabrał jej wtedy telefon i uciekł. Po chwili wrócił, by zatrzeć ślady rozboju. Przeciągnął nieprzytomną dziewczynę na teren przepompowni ścieków i wrzucił do kolektora ściekowego.
W. nigdy nie przyznał się do zabicia dziewczyny, a jedynie do dokonania rozboju, na skutek którego Wiktoria zmarła. Według pierwotnych ustaleń śledztwa, przyczyną zgonu dziewczyny były obrażenia doznane w wyniku upadku; później okazało się, że zmarła na skutek utonięcia po wrzuceniu jej do kolektora.
Artur W. w piątek przed sądem przeprosił za swój czyn.
Miejsce to będzie oddalone od miejsc pochówków ludzi, "aby nikogo nie urazić".
Był to pierwszy zdobyty przez Polaków główny wierzchołek ośmiotysięcznika.
Oferuje bazę wojskową i złoża litu i przyjęcie przesiedlanych ze Strefy Gazy.