Co zrobić, gdy straciło się wszystko, czym do tej pory się żyło? Zacząć od nowa. Być może jakoś inaczej niż do tej pory. Ale przegrać można tylko na własne życzenie.
Skompromitowany seks-skandalem były prominentny włoski polityk Piero Marazzo przebywa w opactwie Benedyktynów na Monte Cassino. Podobno chce tam odpokutować za swoje grzechy. Sporo czasu spędza na modlitwie. Pracuje też w polu. Co się dzieje w jego duszy? Jakie snuje plany na przyszłość? Tego nie wiemy. Można jednak przypuszczać, że właśnie kładzie fundament pod swoje nowe życie.
Przyznam, że ta wiadomość nieco mnie zaskoczyła. Przywykłem raczej, że politycy wszystko próbują jakoś tłumaczyć. Spiskiem wrogich sił albo tym, że ludzkie słabości są czymś normalnym. Premier kraju, w którym historia się wydarzyła jest tego najbardziej ewidentnym przykładem. Tym bardziej ucieszyła mnie wiadomość o pokucie byłego gubernatora. Nareszcie reakcja adekwatna do sytuacji. I nareszcie ktoś, kto po spektakularnym upadku chce swoje życie sensownie uporządkować. Po chrześcijańsku.
Politycy nie są wyjątkami. Wszyscy jesteśmy skłonni reagować podobnie. Teologowie moralni nie od dziś przypominają, że to nie zły przykład innych, ale własny grzech najbardziej deformuje ludzkie sumienie. Bo nikt nie lubi żyć ze świadomością swoich poważnych braków moralnych. To dlatego, gdy się już upadło, zwłaszcza więcej razy, łatwiej się usprawiedliwiać, niż uderzyć w piersi. Ale czy to jest wyjście?
Gdy wskutek grzechu straciło się wszystko czym dotychczas się żyło, zawsze można zacząć na nowo. Z Jezusem, ucieczką przegranych, życie opromienione blaskiem wieczności może z powrotem nabrać sensu. Choćby miało wyglądać już zupełnie inaczej. My, chrześcijanie, powinniśmy o tym pamiętać, gdy znękani własnym grzechem sami próbujemy jakoś stanąć na nogach. Ale także wtedy, gdy widzimy nawrócenie innych. Radość ojca z powrotu marnotrawnego syna na pewno powinna być nam bliższa, niż podejrzliwe utyskiwanie jego starszego brata.
«« | « |
1
| » | »»