"Jeśli jedynym sensem obecności krzyży w szkołach ma być kultywowanie tradycji, to nie ma co kruszyć kopii - niech wiszą. A ostatnimi, którzy powinni o tym decydować, są politycy" - komentuje Marcin Król, filozof i historyk idei.
"Rozumiem odruchową reakcję hierarchów na zakaz wieszania krzyży w szkołach. Ale też gwałtowny charakter tej reakcji świadczy o tym, że Kościół nie ma zbyt wielu okazji, by bronić swojej publicznej pozycji. Nie jest jednak pewne, czy tego rodzaju publiczna obecność Kościoła służy w jakimkolwiek stopniu religii i samej wierze" - pisze Król. Jego zdaniem, walka Kościoła o publiczną obecność może nawet przynosić nieoczekiwane negatywne konsekwencje.
Po drugiej stronie znajdują się wszyscy ci, którzy uważają, że publiczna obecność Kościoła - czyli krzyże wiszące w szkołach - ogranicza wolność sumienia. "Jak już wspomniałem, tradycyjno-magiczny charakter obecności tych krzyży sprawia, że nie narusza ona w sposób szczególny wolności sumienia uczniów. Znacznie poważniej potraktowałbym lekcje religii, które ze względu na praktyczny przymus, poziom i przekazywane treści rzeczywiście stanowią ingerencję w sumienia dzieci i młodzieży. Nie byłoby tak, gdyby zamiast mniej lub bardziej udanej katechezy uczono historii światowych religii, a w naszej kulturze w szczególności chrześcijaństwa, na którym wyrosła cywilizacja zachodnia. Argumenty przeciwników krzyży są zatem również na tym polu słabe" - czytamy.
W dalszej części tekstu Król zajmuje się kwestią rozdziału państwa i Kościoła, co jest według niego problemem poważniejszym, bo "w obrębie kultury europejskiej nie ma w tej kwestii jednego solidnego stanowiska". "Sądzę, że problem krzyży w szkołach również nabiera wymiaru politycznego" - konstatuje.Król pyta, do jakiego stopnia politycy powinni i mają prawo wkraczać w kwestie moralne.
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.
Dziś mija 1000 dni od napaści Rosji na Ukrainę i rozpoczęcia tam pełnoskalowej wojny.
Są też bardziej uczciwe, komunikatywne i terminowe niż mężczyźni, ale...
Rodziny z Ukrainy mają dostęp do świadczeń rodzinnych np. 800 plus.