Komisja ds. wywiadu Izby Reprezentantów zbada czy Rosja usiłowała wpłynąć na przebieg kampanii prezydenckiej - powiedział w środę w telewizji MSNBC przedstawiciel Demokratów Adam Schiff. Zaznaczył, że Demokraci i GOP zawarli pisemne porozumienie w tej sprawie.
"Zarówno republikańska większość, jak i demokratyczna mniejszość w komisji ds. wywiadu chce sprawdzenia zarzutów dotyczących ingerencji Rosji w przebieg kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa" - podkreślił Schiff.
W deklaracji podpisanej przez szefa komisji, Republikanina, Devina Nuna i samego Schiffa, zaznaczono, że głównym pytaniem, na które komisja postara się odpowiedzieć, będzie kwestia czy starając się wpłynąć na przebieg wyborów, "Rosjanie uciekali się do wykorzystania powiązań istniejących pomiędzy Rosją a osobami fizycznymi zaangażowanymi w kampanię wyborczą, a także osobami sprawującymi ważne funkcje publiczne w państwie?"
Oznacza to zmianę w stanowisku Republikanów, którzy dotąd nie uważali tej sprawy za kluczową - pisze agencja Reutera. Jeszcze w poniedziałek Devin Nunes mówił, że służby specjalne USA nie przedstawiły dotąd komisji do spraw wywiadu Izby Reprezentantów żadnych dowodów na kontakty sztabu wyborczego Donalda Trumpa z wywiadem rosyjskim, w związku z czym "nie ma potrzeby powoływania specjalnego prokuratora do zajęcia się tą sprawą".
Specjalnego dochodzenia komisji, które wyjaśniłoby sprawę potencjalnych kontaktów ekipy wyborczej Trumpa z Rosją i ewentualnego rosyjskiego wpływu na przebieg ubiegłorocznych wyborów chcieli Demokraci. Większość Republikanów w Kongresie uważała, że byłoby to bezzasadne.
Nunes mówił w poniedziałek, że "jedynym poważnym przestępstwem" były przecieki informacji z administracji Trumpa do mediów i innych podmiotów. Dodał, iż nie chce "polowania na czarownice" w formie stawiania obywateli USA przed ciałami śledczymi Kongresu w rezultacie doniesień mediów na temat ich potencjalnych więzi z Rosją.
Zapowiedział, że kierowana przezeń komisja opracowuje zakres śledztwa, które określił jako rozszerzenie "długiego i wciąż trwającego dochodzenia" w sprawie mających się odbywać przez miesiące rosyjskich działań.
W upublicznionym 6 stycznia raporcie służby wywiadowcze USA napisały, że "z dużą pewnością" mogą ocenić, iż to prezydent Rosji Władimir Putin zlecił przeprowadzenie kampanii mającej na celu pomoc Donaldowi Trumpowi w wyborach prezydenckich w 2016 roku. Według raportu Kreml "zdecydowanie preferował" wybór Trumpa.
Strona rosyjska wcześniej stanowczo zaprzeczała, aby w jakikolwiek sposób usiłowała wpłynąć na wynik wyborów prezydenckich w USA. Ponadto założyciel portalu WikiLeaks Julian Assange zaprzeczył, jakoby Moskwa była źródłem licznych e-maili pochodzących z serwerów Partii Demokratycznej, które opublikował podległy mu portal.
W odpowiedzi na wcześniejsze informacje wywiadu USA o ingerencji Rosjan w amerykański system wyborczy 29 grudnia prezydent Barack Obama podjął decyzję o wydaleniu z USA 35 Rosjan, których amerykańska administracja podejrzewa o działalność wywiadowczą pod przykrywką działalności dyplomatycznej, i nałożeniu sankcji m.in. na Federalną Służbę Bezpieczeństwa (FSB) i Główny Zarząd Wywiadowczy Sztabu Generalnego (GRU).
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.