Nikt nie wie, ile dokładnie miliardów dolarów, kontaktów i rzeczywistych wpływów na świecie zostawił po sobie zmarły niedawno David Rockefeller. Wiadomo tylko, że... na pewno je tutaj zostawił.
W 1932 roku Charles Clyde Ebbets wykonał zdjęcie: robotnicy siedzący na długiej metalowej konstrukcji, umieszczonej na ponad 200 metrach wysokości, podczas budowy Rockefeller Centre spożywają posiłek, przypalają papierosa. Reprodukcja tej fotografii, znanej jako „Lunch na szczycie drapacza chmur”, jest chyba najczęściej sprzedawanym wystrojem ścian mieszkań, kawiarni i pubów na całym świecie. Stała się niemal symbolem kultu, jakim cieszy się w popkulturze Nowy Jork. Fotografia zapiera dech w piersiach, bo pod robotnikami widoczna jest ogromna przepaść i panorama Manhattanu. Wystarczy jeden fałszywy ruch... No właśnie, czy na pewno? Od lat nie ustają spory, czy dzieło jest autentyczną fotografią, pokazującą odwagę robotników budujących symbol potęgi Nowego Jorku, czy też zgrabnym fotomontażem – nieco zamglonego widoku na miasto z doklejonymi budowlańcami, siedzącymi, owszem, na metalowej „belce”, ale umieszczonej na wysokości pozwalającej czuć grunt pod nogami. Trudno oprzeć się wrażeniu, że równie legendarna – pełna niedomówień, domysłów, faktów pomieszanych z mitami – jest postać Davida Rockefellera i właściwie całego rodu Rockefellerów. Nie ulega wątpliwości, że zawiadywanie jedną z największych fortun w historii nie ograniczało się tylko do kupowania droższych krawatów, obiadów i samochodów. Przekonanie, że pieniądze rządzą (tym) światem, dobrze ilustruje właśnie historia Rockefellerów. Nawet jeśli jakaś jej część składa się z wyolbrzymianych i powtarzanych epizodów, to powody do tego dawał nieraz sam zainteresowany.
Zdobyć jabłko
Będąc kilka razy w Nowym Jorku, zastanawiałem się, dlaczego właściwie nie przemianowano nigdy Manhattanu na Rockefeller. Nie tylko słynne Rockefeller Centre, ale też nieistniejące już budynki World Trade Center, których jednym z pomysłodawców był właśnie „król nafty” David Rockefeller, przez całe dekady były najbardziej rozpoznawalnymi symbolami Wielkiego Jabłka, jak od lat 20., a bardziej 30. XX wieku zaczęto określać stolicę wschodniego wybrzeża USA. Określenie to wzięło się od nowojorskich torów wyścigowych, nazwanych przez dżokejów „big apple”, co później podchwycił pewien dziennikarz sportowy, a następnie przejęli... muzycy jazzowi. Słynne stało się hasło: „Drzewo sukcesu ma wiele jabłek, ale gdy zdobędziesz Nowy Jork, zdobędziesz Wielkie Jabłko”. Kariera rodu Rockefellerów, a przede wszystkim zmarłego w ubiegłym tygodniu Davida, stała się modelowym przykładem tego sukcesu – tyle że dostęp do niego ograniczony jest jednak do bardzo wąskiej grupy „szczęściarzy”. Poza tym aspiracje i możliwości rodu nie ograniczały się tylko do Nowego Jorku czy nawet Stanów Zjednoczonych. Przy tak strategicznym biznesie, jakim jest przemysł naftowy, do tego prowadzonym w jedynym światowym supermocarstwie, trudno nie tworzyć sieci powiązań gospodarczych i politycznych, które wykraczają daleko poza granice państwa. I poza granice rzeczywistych kompetencji związanych z samym biznesem. Powstające w ten sposób całe obszary wpływów, powiązań i coraz większych aspiracji, nie tylko politycznych, ale wręcz cywilizacyjnych, same z siebie stają się naturalnym gruntem do tworzenia bardziej lub mniej spiskowych teorii. No właśnie – czy aby na pewno tylko „spiskowych” i tylko „teorii”?
Spadek po dziadku
David był ostatnim żyjącym wnukiem Johna D. Rockefellera, twórcy naftowej potęgi rodu, założyciela Standard Oil Company, uznawanego za najbogatszego człowieka w historii, i synem Johna D. Rockefellera juniora, który odziedziczył po ojcu majątek, a który później przejął właśnie David. Czytając historię rodu, uwagę zwraca szczególnie sposób, w jaki dziadek Rockefeller zbudował swoje imperium. Można by mówić o trzech skrzydłach, które zaważyły na sukcesie: obniżanie kosztów przetwarzania ropy, płacenie pracownikom więcej niż konkurencja i zinstytucjonalizowana działalność filantropijna. Pierwsze i drugie skrzydło nie stało ze sobą w sprzeczności: obniżanie kosztów produkcji było możliwe przy jednoczesnym godziwym opłacaniu pracowników – to drugie pozwoliło Rockefellerowi uniknąć całej fali strajków, które skutecznie obniżały pozycję wielu innych przedsiębiorstw. Problem w tym, że pomija się czasem również czwarte skrzydło tego sukcesu: monopolistyczne praktyki, które wyniszczyły wiele innych firm i za które w końcu Sąd Najwyższy w 1911 roku kazał podzielić przedsiębiorstwo Rockefellera na kilkadziesiąt mniejszych firm. Dziś prawa do dziedzictwa po Standard Oil posiada ExxonMobil. Sukces biznesów prowadzonych przez potomków Rockefellera również opierał się na dodatkowych skrzydłach: dobrych związkach ze służbami, z politykami i licznych zwolnieniach podatkowych.
David Rockefeller urodził się w 1915 roku. Mówi się, że przeżył aż 101 lat, bo kilka razy przechodził przeszczep serca (powtarzana jest wersja o 7 sercach, ale trudno znaleźć potwierdzające to wiarygodne źródła). Zdobył bardzo dobre wykształcenie na Uniwersytecie Harvarda i doktorat z nauk humanistycznych na Uniwersytecie Chicagowskim. W czasie II wojny światowej służył w wywiadzie wojskowym m.in. we Francji, a po wojnie był m.in. współzałożycielem, a później również szefem słynnej Rady Stosunków Międzynarodowych. To ta organizacja była przez wielu traktowana jako narzędzie do tworzenia tzw. światowego rządu, którego orędownikiem i architektem miał być m.in. David Rockefeller.
Tajne kluby
Faktem jest, że to w jego posiadłości zawiązano Klub Rzymski, którego m.in. „proekologiczna” działalność produkowała raporty uzasadniające politykę „jednego dziecka” (motto jednego z raportów brzmiało: „Ziemia ma raka, tym rakiem jest człowiek”). Generalnie za utopijnymi hasłami o „zarządzaniu wzrostem gospodarczym”, „walką z nierównościami” czy „zmianami klimatycznymi” stało finansowanie projektów, które miały na celu regulację przyrostu naturalnego (niesławna książka pt. „Granice wzrostu”, wydana przez Klub w 1972 roku). Niejasna do dziś jest także rola, jaką w wydarzeniach na świecie odgrywa tzw. Grupa Bildenberg, gdzie w grupie doradczej królował właśnie David Rockefeller, współpracujący ściśle z Henrym Kissingerem. W tajnych obradach Grupy uczestniczą szefowie największych światowych banków, korporacji, członkowie Izby Lordów, byli premierzy, aktualni ministrowie i wielu innych przedstawicieli światowej finansjery i biznesu. David Rockefeller był jednym z mózgów tego tajnego klubu także dzięki szerokim kontaktom z ponad 100 tysiącami wpływowych osób na świecie – sam chwalił się w wywiadach, że więcej ma może tylko Kissinger... W swoich wspomnieniach wydanych w książce sam przyznał: „Niektórzy uważają, że jesteśmy częścią tajnej koalicji działającej wbrew najlepszym interesom Stanów Zjednoczonych, opisując moją rodzinę i mnie jako »internacjonalistów« spiskujących z innymi na całym świecie w celu zbudowania bardziej zintegrowanej globalnej struktury politycznej i gospodarczej – jednego świata, jak wolicie. Jeśli to jest zarzut, to owszem, jestem winny i jestem z tego powodu dumny”. Nie wiemy, jaki faktycznie wpływ na rzeczywistość miały jego liczne inicjatywy i fundacje. Nie wiemy też, czy do końca wierzył w pochwalany przez dekady socjalizm w różnych formach. On sam dziś potrzebuje już tylko modlitwy. Rządzenie światem, nawet jeśli miał w nim swój udział, straciło już dla niego znaczenie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.