Archidiecezja Przemyska, jak i reszta Podkarpacia, to tereny o najwyższej religijności w Europie. O jej specyfice mówi abp Józef Michalik w wywiadzie dla KAI.
Czy jednak głos Kościoła w ważnych sprawach publicznych czy społecznych nie powinien być bardziej słyszalny?
- Problemem nie jest brak głosu Episkopatu w ważnych sprawach życia publicznego. Problemem są oczekiwania partii czy polityków, którzy pragną wykorzystać Kościół dla swoich celów. Sprowadza się to do oczekiwania, że Episkopat, „da po głowie” ludziom z innej, „tamtej” orientacji polityczno-społecznej.
Jako Konferencja Episkopatu publicznie zajmujemy stanowisko w sprawach ważnych dla Kościoła i narodu. A w okresach pomiędzy zebraniami Konferencji prawo do zabrania stanowiska ma Rada Stała Episkopatu bądź jego Prezydium.
Ja sam wielokrotnie wypowiadam się na tematy społeczne w kazaniach. Ale zazwyczaj jest to głos pomijany przez niektóre wpływowe media, gdyż nie jestem ich ulubieńcem. W szczególności „Gazety Wyborczej” i innych mediów stołecznych. Nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia.
W jakich sprawach stanowisko Księdza Arcybiskupa nie jest przekazywane opinii publicznej?
- Wielokrotnie mówiłem, że ponad 50% wyprzedaż pakietów własnościowych w spółkach prasowych, albo np. zamkniecie stoczni gdańskiej czy szczecińskiej to wielka nieodpowiedzialność, ryzyko a niekiedy nieuczciwość. Podobnie taka prywatyzacja, która sprowadza się do wyprzedaży polskich cukrowni, cementowni czy innych zakładów wpędza rolników i pracowników w ślepy zaułek bez perspektyw twórczego rozwoju. Skandalem jest, że po 20 latach nie ma autostrad a o biopaliwach zalega głuche milczenie.
Z innych spraw uważam, że warto zastanowić się nad koncepcją „wojny sprawiedliwej”, które to pojęcie przestało być aktualne. Winno być to punktem wyjścia do refleksji o obecności polskich żołnierzy w Afganistanie czy Iraku. Wiem, że to co mówię nie jest „poprawne politycznie”, ale są to kwestie, których nie można pozostawić.
Kolejna sprawa nie zauważana przez media, to rodzina i konieczność korzystnej polityki rodzinnej. Polska ma chyba najgorszą politykę na rzecz rodziny spośród 27 krajów Unii Europejskiej. Wadliwy system powoduje, że rodziny wielodzietne są wręcz dyskryminowane. Mamy jeden z najniższych w Europie wskaźników dzietności. Demografowie biją na alarm. Jednak kwestie te nie są dostatecznie zauważane przez media. Rodzinę - w szczególności z większą ilością dzieci – prezentuje się jako rodzaj patologii.
Kościół idzie zdecydowanie pod prąd temu sposobowi myślenia. Domagamy się od władz, aby zainicjowały politykę na rzecz rodziny z prawdziwego zdarzenia. Kolejne rządy to obiecują i z niczego się nie wywiązują.
Nowym zjawiskiem są postulaty zrównania praw związków homoseksualnych z prawami jakie przysługują rodzinie. W niektórych krajach takie rozwiązania zostały już wprowadzone. Czy nie obawia się Ksiądz Arcybiskup tego trendu w Polsce?
- Polityka Unii Europejskiej i Strasburga jest w dużej mierze polityką walki z Kościołem i z rodziną. Skąd ta walka? Gdyż są to dwie instytucje, które stoją na gruncie tradycyjnego prawa natury. Dzisiaj „lobby homoseksualne” czy inne środowiska chcą to rozbić. Wiedzą, że najłatwiej jest zdominować człowieka, gdy wyrwie się go z rodziny. Przerabialiśmy to za komunistów. Dzisiaj te same nurty – oświeceniowe, żeby nie powiedzieć masońskie - są w natarciu.
Czy jest to polityka Unii czy pewnych kręgów w jej ramach? Z Unią Europejską kojarzą się dziś takie nazwiska jak Jerzego Buzka, którego nie podejrzewałbym o podobne intencje…
- Są to pewne kręgi, ale bardzo wpływowe. Owszem, mamy już ludzi z Polski w administracji brukselskiej czy w Parlamencie Europejskim. Jednego z naszych europosłów zapytałem dlaczego pan Buzek, uczciwy przecież człowiek, nie zabiera głosu w sprawie wyroku usuwającego krzyże ze szkół. Odpowiedział, że Jerzego Buzka jako przewodniczącego PE obowiązują takie a nie inne uwarunkowania. To daje do myślenia…
To jest wielkie pytanie o europejską chadecję i jej ideowe oblicze. Przecież to największe ugrupowanie w Europejskim Parlamencie...
- Jest to problem wielu europejskich środowisk intelektualnych. Zaobserwować go można nawet wśród intelektualistów katolickich. Znana jest m. in. teoria Karla Rahnera o chrześcijaństwie anonimowym, rzekomo najpopularniejszym.
Nie zgadzam się na takie pojmowanie misji chrześcijaństwa. Chrześcijaństwo przykryte płaszczem zbytniej dyskrecji nie będzie ewangelizacyjne, ani twórcze - nie będzie Chrystusowe. Trzeba głosić Prawdę. Nie wolno jej narzucać, ale głoszenia nie można mylić z narzucaniem. Mamy prawo i obowiązek domagać się poszanowania dla wartości, które są dla nas święte, szanując też „święte” wartości innych ludzi.
Kiedy czytam publicystykę byłej redaktorki wywodzącej się ze środowiska „Znaku” i „Tygodnika Powszechnego”, dziś mocno zaangażowanej w fundacje europejskie - widzę wiele analogii z takim myśleniem. Autorka głosi ideał chrześcijaństwa, powiedziałbym „wyalienowanego”, które wycofuje się z przestrzeni publicznej. A obecność Krzyża w tej przestrzeni jest dlań zagrożeniem dla demokracji. Taka postawa wciąż cechuje wielu „katolików otwartych”. To dramat!
Ludzie ci odgrywali w swoim czasie nawet piękną i istotną rolę. Później znaleźli się pod wpływem środowisk, których symbolem na emigracji był Jerzy Giedroyc i „Kultura” paryska, a w kraju Adam Michnik z koncepcją wspólnej linii jakiegoś „okrojonego” Kościoła i laickiej lewicy. Książkę Michnika zdecydowanej krytyce poddał kard. Stefan Wyszyński.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.