Archidiecezja Przemyska, jak i reszta Podkarpacia, to tereny o najwyższej religijności w Europie. O jej specyfice mówi abp Józef Michalik w wywiadzie dla KAI.
Jerzy Giedroyć ma z pewnością olbrzymie zasługi dla Polski i polskiej kultury, ale nie jako myśliciel uniwersalny, bez uprzedzeń otwarty na chrześcijańską misję społeczną. Przez wiele lat Giedroyć i Turowicz oraz środowisko „Tygodnika Powszechnego” żyło w obsesji rzekomego oblężenia przez Narodową Demokrację. Jest to obsesja nie znajdująca potwierdzenia. Nie trzeba z endecji robić mitologicznego straszaka. Dziś koncepcje radykalnego jej skrzydła kontynuują tylko marginalne kręgi. Będąc przeciwni nacjonalizmowi i wszelkiego rodzaju szowinizmem, nie możemy zwalczać patriotyzmu. W Europie bardzo potrzebny jest głos z Polski, kierowany przesłankami patriotycznymi, których korzenie tkwią w tysiącletniej tradycji chrześcijańskiej.
Inna bolesna sprawa, to ciągłe oskarżanie Polaków o antysemityzm, w czym przodują te same kręgi. Oczywiście byli przestępcy i szmalcownicy, ale nie wolno wmawiać, że taki był wzorzec zachowania Polaków. Najlepiej świadczą o tym drzewka w Instytucie Yad Vashem. Ze wszystkich narodów, największa ilość Polaków oddała życie, ratując Żydów. Wspomnę chociażby słynną rodzinę Ulmów z wioski Markowa w naszej diecezji.
Tak jak ogółu Polaków nie cechuje antysemityzm, tak samo nie cechuje ich niechęć do muzułmanów, którą przesiąknięte są liczne zachodnie elity intelektualne. Dziwię się tym lękom. Muzułmanie mają swoją religijną kulturę i etykę, i trzeba z nimi rozmawiać, szanować ich pracę, która wykonują na rzecz Europy jako emigranci, a przy tym pamiętać, że jest możliwe z nimi współżycie skoro w Polsce byli od wieków, walczyli i ginęli w obronie jej wolności. Na cmentarzu pod Monte Cassino obok chrześcijan leżą muzułmanie i żydzi - polscy patrioci.
Z drugiej strony wartością środowisk „Znaku” i „Tygodnika” była promocja Soboru Watykańskiego II. Dziś obserwuję zjawisko – obecne w publicystyce krytyków katolicyzmu otwartego – polegające na próbie dezawuowania osiągnięć Soboru. To też chyba jest niebezpieczne?
- Prowadzi to do innej skrajności, którą jest reakcja lefebrystyczna. Te kręgi - w oparciu o nadużycia, których było niemało - potępiają Sobór. Pamiętajmy, że to nie Sobór spowodował nadużycia, lecz jego interpretatorzy. Ci co wyrzucali tabernakula, ołtarze czy rzeźby z kościołów to niebezpieczni pseudoreformatorzy, nie znający głębiej nauczania Soboru lecz traktujący je instrumentalnie, aby „zaistnieć”, zaprowadzić w Kościele swoje porządki.
Oczywiście, moje krytyczne spojrzenie na niektórych redaktorów „Tygodnika” czy „Znaku”, a także na niektóre ich tendencje nie przekreśla zasług i poświęceń wielu ludzi z tych środowisk. Zresztą i dzisiaj ich potencjał intelektualny i ich relacje ze światem zachodnim i wschodnim potrzebne są Kościołowi w Polsce.
Najlepszym chyba interpretatorem Soboru był Jan Paweł II, który umiał pogodzić wierność tradycji z otwarciem na nowe wyzwania?
- Najlepszym interpretatorem Soboru jest Kościół. Dla wprowadzenia Soboru w Polsce najwięcej zrobił Episkopat, Prymas Wyszyński, kard. Wojtyła, księża i wszyscy biskupi, a także zwykli, szarzy wierni, którzy realizowali wskazania Soborowe, a przede wszystkim modlili się. Nie Jerzy Turowicz i „Tygodnik”.
Przytoczę powiedzenie Pawła VI, który podkreślał, że aby osiągnąć prawdziwą reformę Kościoła, ten, kto idzie z przodu, powinien umieć dostosować swój krok do tych, idących na końcu. Taką metodę w Polsce stosował Prymas Wyszyński. Nie zapominajmy, że reforma liturgii i wprowadzenie doń języka narodowego miało w Polsce wielu przeciwników. Należał do nich nawet Kisiel z „Tygodnika Powszechnego”, dla którego było to herezją.
We wprowadzenie reform soborowych u nas zaangażował się cały Episkopat. Pod tym względem był on bardziej jednolity niż Episkopat francuski, z którego wywodzi się skrzydło lefebrystów. Kard. Wojtyła napisał książkę: „W nurcie zagadnień posoborowych”, którą poświecił interpretacji Soboru. Żył tym do końca. Nie znam biskupa w Polsce, który byłby przeciwnikiem Soboru.
Kiedyś – już po latach - w rozmowie z Janem Pawłem II zapytałem, czy nie nadszedł czas trzeciego soboru watykańskiego? Zareagował natychmiast, gwałtownie: „Absolutnie nie!” Powiedział, że Sobór był tak silną eksplozją mądrości i łask Ducha Świętego, że trzeba go wciąż wprowadzać.
Moim zdaniem, Sobór Watykański II miał pewne słabości, ale w innej sferze. Zabrakło np. napiętnowania komunizmu i jego nieludzkich nadużyć. Ale była to może generalna słabość polityki wschodniej Watykanu w tym okresie, albo lęk aby przez radykalne potępienie nie pogorszyć jeszcze doli prześladowanych przez ateistyczny marksizm katolików w krajach wschodnich. Dziś łatwo oferujemy wyroki, wtedy trzeba było je odpowiedzialnie wyważać.
Pokolenie tych biskupów, o których mówił Ksiądz Arcybiskup, jest dziś pokoleniem odchodzącym. Co dalej?
- Każda epoka ma swoich liderów. Jeśli chodzi o Kościół, to wierzę, że nad ich wyborem czuwa Opatrzność. Dlatego tak potrzebny jest udział całego Kościoła w modlitwie w tej intencji. Powiedziałbym także, że mamy takich pasterzy na jakich zasługujemy. Mamy takich biskupów jakich mamy księży, a księży takich jakie mamy rodziny.
Benedykt XVI w najnowszej encyklice „Caritas in veritate” poddaje dość poważnej krytyce współczesny model liberalnej gospodarki, która – jak wykazuje – oderwała się od podstawowych zasad etycznych. Czy Ksiądz Arcybiskup zgadza się z tą tezą i jak to postrzega w lokalnym, polskim kontekście?
- Encyklika jest bardzo wnikliwą analizą mechanizmów współczesnego świata. Wykazuje m. in., że o ekonomii światowej decydują dziś anonimowi właściciele kapitału. Wielki kapitał i biznes, w którym nie znajdujemy odpowiedzialności za dobro wspólne. A dojrzałość to odpowiedzialność.
Papież mówi, że globalizacja nie jest ani dobra, ani zła, a wszystko zależy od tego, kto ją buduje. Podobnie prywatyzacja nie jest ani dobra, ani zła. Zależy w jaki sposób będzie realizowana. Przełomowe znaczenie ma także negatywna ocena ONZ. Benedykt XVI podkreśla, że reformy wymagają najwyższe światowe struktury.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.