Decyzje w sprawie sekcji zwłok podejmuje prokurator a nie polityk - powiedziała po wyjściu z prokuratury b. premier Ewa Kopacz. Dziennikarze pytali ją, czy miała, jako ówczesna minister zdrowia, wpływ na decyzje w sprawie nieprzeprowadzenia sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej.
W środę Kopacz zeznawała w Prokuraturze Krajowej w charakterze świadka w śledztwie dotyczącym m.in. nieprzeprowadzenia sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej.
Po wyjściu z prokuratury była pytana, czy wie, dlaczego po przewiezieniu wszystkich ciał do Polski nie odbyły się ponowne sekcje zwłok ofiar katastrofy i czy jako minister zdrowia miała na to wpływ. "Proszę pokazać mi taki kraj, gdzie o przeprowadzeniu sekcji decyduje lekarz, a nie prokurator, urzędnik, a nie prokurator" - powiedziała Kopacz.
Jak dodała, decyzja o tym, "czy ma być przeprowadzona sekcja, czy też nie, czy ma być ekshumacja, czy też nie, należy na pewno nie do polityka, nie do urzędnika, nie do lekarza, ale należy do prokuratora".
Dopytywana, czy to prokuratora popełniła błąd, Kopacz odpowiedziała: "Nie ja to będę oceniać, absolutnie, kto popełnił błąd".
"Jestem po czterech godzinach tutaj i gdyby mnie ktoś zapytał po tych siedmiu latach, czy bym zdecydowała się i pojechała do Moskwy, po odpowiem państwu: tak, zawsze warto być przyzwoitym, pomagać innym" - oświadczyła Ewa Kopacz. Pytana przez dziennikarzy u swój udział w posiedzeniu grupy kryzysowej - tuz po katastrofie samolotu - odpowiedziała: "trudno, żebym tam nie była, na prośbę ambasadora, który mnie poprosił o to, żeby tam być".
"Ja tam nie pojechałam na wizytę dwustronną, na zaproszenie minister zdrowia, bo ja tam nie wykonywałam czynności związanych z ministerstwem zdrowia. Pojechałam opiekować się rodzinami, które tam były, na moją własną prośbę i za zgodą premiera. I taka była moja funkcja, i taka była moja rola. Żadnej innej roli tam nie pełniłam" - podkreśliła.
Kopacz była pytana o wypowiedź rzeczniczki PiS Beaty Mazurek, która we wtorek powiedziała, że warto zastanowić się nad postawieniem przed Trybunałem Stanu Kopacz i b. premiera Donalda Tuska. "Jeśli Trybunał Stanu ma grozić za to, że się pomaga ludziom, to ja mogę nawet co tydzień stawać przed Trybunałem Stanu" - odpowiedziała była szefowa rządu.
"Od siedmiu lat gra się czymś, co jest wielkim narodowym nieszczęściem, więc nie chcę by tak było. Gwarantuję, że jak wtedy, kiedy miałam odwagę pojechać do Moskwy, gdy wszyscy inni nie mieli tej odwagi, tak będę miała odwagę do ostatniej kropli krwi bić się o to, żeby nie upolityczniać jakiegokolwiek zdarzenia tak tragicznego w Polsce. Będę się o to biła. Będę się biła o dobre swoje imię i będę sił biła również o to, aby tragedii politycznych nie wykorzystywać do dzielenia Polaków" - deklarowała Kopacz.
Jak dodała, prokurator poinformował ją, że zgodnie z artkułem 241 Kodeksu karnego nie może udzielać informacji na zakresu rozmowy w prokuraturze. "Jak ja będę mogła odpowiedzieć szczegółowo na każde pytanie nie narażając się na to, że łamię jakikolwiek inny paragraf (...), może nawet książkę na ten temat napiszę. Ale pozwólcie mi dzisiaj zadbać również o swoje bezpieczeństwo, żebym ja nie musiała mówić o rzeczach, które w tym artykule się mieszczą" - odpowiedziała Kopacz na pytanie o obecność patomorfologów i ich udziału w sekcjach zwłok.
Pytana, czy ma sobie coś do zarzucenia, Kopacz podkreśliła, że zawsze wszystko można zrobić lepiej.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.