Szwedzkie województwa, które odpowiedzialne są za opiekę zdrowotną, nie wiedzą, co zrobić z blisko 9 milionami dawek szczepionki przeciwko tzw. świńskiej grypie. Czy się zmarnują? - zastanawia się w piątek gazeta "Metro".
Szwecja jako jedno z pierwszych państw na świecie zdecydowała się na powszechną, bezpłatną akcję szczepień przeciwko wirusowi A/H1N1. Przygotowano się na podanie wszystkim obywatelom dwóch dawek specyfiku (w sumie 18 mln sztuk), jednak niedawno okazało się, że w większości przypadków wystarczy jedna dawka.
Dotychczas przychodnie w całym kraju otrzymały od producentów 6 mln szczepionek. Dziennikarze "Metra" szacują, że aż 9 mln dawek może pozostać w lodówkach, a ich termin przydatności do użytku upłynie za dwa lata.
Teraz władze zastanawiają się, jak wybrnąć z sytuacji, aby na całej operacji nie stracić finansowo. Może się okazać, że ponad 500 mln koron wydano niepotrzebnie.
Władze województw próbują negocjować z producentami. "Niestety, w umowie z firmami farmaceutycznymi nie ma nic o tym, aby można było zmniejszyć zamówienie" - mówi Anne Rundquist, prawniczka województwa sztokholmskiego.
Koszt jednej szczepionki wynosi 88 koron, czyli ok. 35 złotych (rząd dopłaca samorządom do każdej sztuki 15 koron). W praktyce, wliczając usługę medyczną oraz kampanię informacyjną, wydatki są większe.
Kilka dni temu Szwedzkie Radio ujawniło, że polska minister zdrowia Ewa Kopacz zwróciła się do szwedzkiego rządu z prośbą o możliwość pozyskania szczepionek dla Polski. Rzecznik polskiego Ministerstwa Zdrowia zaprzeczył temu, przyznając jedynie, że była wymiana informacji na temat szczepionek.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.