Dzieci nie mają dokąd uciec przed ukierunkowaną na nie agresywną reklamą i domagają się kupowania im rzeczy, reprezentujących ostatni krzyk mody i technologii, a rodzice tracą nad dziećmi kontrolę - wynika z raportu Instytutu Edukacji Uniwersytetu Londyńskiego, omawianego przez wtorkowe media brytyjskie.
Raport uwypukla dwa zjawiska społeczne, występujące zwłaszcza w zamożnych warstwach społecznych: rosnącą władzę dzieci nad rodzicami, biorącą się z presji na coraz to nowe prezenty podsuwane w reklamie oraz kupowanie kosztownych prezentów przez rodziców, dla których spełnianie zachcianek dzieci jest symbolem wysokiego statusu społecznego.
Raport wskazuje, że rodzice ulegają technikom marketingu odwołującym się do ich wyobrażeń o tym, co składa się na dobre wychowanie dzieci i do ich kapitału uczuciowego zainwestowanego w dzieci.
"Ważne jest to, że na długo zanim dzieci potrafią wyartykułować swoje potrzeby, lub zachcianki, firmy marketingowe mogą wykorzystywać dzieci jako instrument pobudzający konsumpcję rodziców, w szczególności do afiszowania się towarami kojarzonymi z wysokim statusem społecznym" - stwierdza dokument.
Z obawy przed przestępczością, czy wypadkiem ulicznym dzieci spędzają coraz mniej czasu na zabawie na świeżym powietrzu, a więcej w specjalnie dla nich zaprojektowanych parkach rozrywki, centrach handlowych, lub w domu przed telewizorem i komputerem. Czyni to je od najmłodszego wieku podatnymi na specjalnie do nich zaadresowaną reklamę, w tym reklamę o seksualnym podtekście.
Brytyjski minister ds. szkół, dzieci i rodzin Ed Balls nie wyklucza, że podstawowa wiedza o mediach może zostać umieszczona w programie nauczania, by pomóc dzieciom uporać się z rosnącą komercyjną presją, na którą są narażone.
Raport zaleca udzielenie pomocy rodzicom. Chodzi o to, żeby byli bardziej świadomi internetowych kampanii reklamowych i ich oddziaływania na dzieci. Proponuje też przyjrzenie się różnym technikom marketingu stosowanym w internecie i przez operatorów telefonii komórkowej.
"Ustalenia raportu nasilą obawy przed negatywnym wpływem komercji na dzieciństwo i życie rodzinne" - napisał dziennik "Daily Telegraph".
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.