Ponad sto interwencji pogotowia ratunkowego i ponad 70 straży pożarnej - to bilans nocy sylwestrowej w Zachodniopomorskiem. Nie odnotowano jednak zbyt wielu szczególnie groźnych zdarzeń, dlatego policja, strażacy i lekarze noc tę oceniają jako spokojną.
"Pogotowie interweniowało ponad sto razy, ale udzielało najczęściej pomocy ofiarom bójek, a nie fajerwerków" - powiedziała w piątek PAP rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego Elżbieta Sochanowska.
Sadowska dodała, że nie było poważniejszych obrażeń w wyniku nieumiejętnego obchodzenia się z petardami, jedynie drobne urazy i poparzenia.
Dr Bernard Pietuch z Kliniki Chirurgii Ogólnej i Chirurgii Ręki Szpitala przy ul. Unii Lubelskiej w Szczecinie poinformował, że tej nocy na izbę przyjęć zgłosiła się tylko jedna osoba z urazami ręki po wybuchu petardy. "Trzeba było amputować część palca i opatrzyć oparzenia, ale nie było konieczności przyjęcia tej osoby na oddział" - powiedział.
Zachodniopomorska policja była tej nocy częściej niż zwykle wzywana do interwencji. "Policjanci musieli interweniować w raczej drobnych sprawach, głównie po bójkach i awanturach spowodowanych alkoholem" - poinformowała Alicja Śledziona z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.
Była to pracowita noc dla zachodniopomorskich strażaków, którzy musieli interweniować ponad 70 razy. "To praktycznie dwa razy tyle co przeciętnie. Strażacy wyjeżdżali często, ale raczej do drobnych zdarzeń, pożarów wywołanych petardami" - poinformował Andrzej Wróblewski z Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej w Szczecinie. Tylko jedna osoba zginęła w pożarze mieszkania w Starych Brynkach - poinformował Wróblewski.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.