Przygotowywana ustawa o przemocy w rodzinie umożliwia zbytnie ingerowanie w życie rodziny, nawet wbrew jej interesom – ocenia w rozmowie z KAI Antoni Szymański, członek Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski, były poseł i senator.
Aktualnie trwają prace nad nowelizacją ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, jak ocenia Pan rozwiązania zaproponowane przez podkomisję?
Antoni Szymański: - Przemoc w środowisku rodzinnym jest istotnym problemem i nie należy go bagatelizować, co nie oznacza, że większość rodzin ma problemy z tego rodzaju przemocą.
Problemem jest to, że propozycja tej ustawy miesza niezwykle poważne przejawy przemocy związane z działaniami mogącymi doprowadzić do utraty życia lub zdrowia z wydarzeniami nieporównywalnie mniejszej wagi, np.: słownymi awanturami domowymi.
Ponadto przyjęty projekt w wielu zapisach narusza konstytucyjne gwarancje ochrony życia prywatnego i rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym (art. 47 Konstytucji RP).
Co konkretnie ma Pan na myśli?
– Projekt przewiduje, np. powołanie w każdej gminie zespołów interdyscyplinarnych, składających się z siedmiu lub więcej przedstawicieli różnych służb. Metoda „zespołu interdyscyplinarnego”, jak to jest przyjęte w metodologii działań krajów europejskich, zarezerwowana jest do działań ochronnych(interwencyjnych) na rzecz dzieci. W tym wypadku mają również dotyczyć dorosłych.
Działania zespołu interdyscyplinarnego – w tym zbieranie danych teleadresowych, weryfikowanie podejrzeń, planowanie strategii – w wysokim stopniu wiążą się z ingerowaniem w życie rodziny, a nawet mogą być związane z działaniem wbrew jej intencjom i życzeniom. To powinno być dopuszczalne tylko w rzeczywiście uzasadnionych przypadkach, na przykład przy podejrzeniu o poważne nadużycia czy jeśli chodzi o przemoc wobec dzieci, które mają ograniczone możliwości obrony.
Tymczasem projekt daje takim zespołom prawo do: diagnozowania problemu przemocy w konkretnej rodzinie; podejmowania działań w środowisku zagrożonym przemocą, inicjowania interwencji w środowisku dotkniętym przemocą; opracowywania i realizacji planu pomocy w indywidualnych przypadkach; monitorowania sytuacji rodzin, w których dochodzi do przemocy oraz rodzin zagrożonych wystąpieniem przemocy. Wszystko to może się dziać bez zgody dorosłych osób dotkniętych przemocą w rodzinie.
Zasadnicze jest więc pytanie: czy jest to potrzebne? Moim zdaniem nie, gdyż przemoc ma różne przejawy. Czasem wymaga jedynie rozmowy i wsparcia kogoś bliskiego, czasem kontaktu ze specjalistą zajmującym się udzielaniem takiej pomocy, a w szczególnych przypadkach zaangażowania kilku specjalistów różnych dziedzin (np. lekarza, prokuratora, pracownika socjalnego) do których kieruje np. osoba pracująca w Centrum Interwencji Kryzysowej po rozpoznaniu sprawy.
Projekt ustawy proponuje zbudowanie struktury, której w rzeczywistości brak merytorycznego uzasadnienia. Nie jest bowiem realne, aby zespół „podejmował działania w środowisku zagrożonym przemocą”, „diagnozował problem przemocy w rodzinie”, „opracowywał i realizował plany pomocy w indywidualnych przypadkach”. W praktyce w ogóle przypadków tych nie będzie znać – szczególnie w dużych miastach. To tak jakby angażować zespół lekarzy do terapii wówczas, gdy może z tym przypadkiem poradzić sobie jeden specjalista.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.